Na ONZ-owski wiążący traktat, który regulowałby handel bronią na świecie i próbował zapobiegać przekazywaniu jej terrorystom, przyjdzie jeszcze poczekać, bo państwa członkowskie nie zdołały się w tej sprawie porozumieć w czasie niemal miesięcznych negocjacji.

Niektórzy dyplomaci i zwolennicy takiej umowy, jak pisze w sobotę agencja Associated Press, obarczają winą za to USA.

Istniała nadzieja, że do piątku zostanie zawarte porozumienia w kwestii poprawionego tekstu traktatu, jednakże w piątek rano USA oznajmiły, że potrzebują więcej czasu na przestudiowanie traktatu. Następnie o więcej czasu poprosiły też inne kraje, w tym Rosja i Chiny.

Zachodni dyplomata, który pragnął zachować anonimowość, oświadczył, że to USA, jak się wyraził, "wykoleiły proces", dodał, że do negocjacji będzie można wrócić dopiero po listopadowych wyborach prezydenckich w USA.

Rzeczniczka amerykańskiego Departamentu Stanu Victoria Nuland oświadczyła w piątek wieczorem, że USA opowiadają się za drugą turą negocjacji, by osiągnąć konsensus w przyszłym roku.

193 państwa członkowskie ONZ miały osiągnąć porozumienie przed północą z piątku na sobotę czasu nowojorskiego (sobota, 6 rano czasu warszawskiego).

Konferencja w sprawie traktatu rozpoczęła się 3 lipca. Traktat ma promować przejrzystość i odpowiedzialność w handlu bronią i zapobiegać międzynarodowym transferom broni, które przyczyniają się do poważnych naruszeń praw człowieka, konfliktów zbrojnych, łamania sankcji oenzetowskich, do przestępczości zorganizowanej i aktów terroru. Traktat nie będzie zakazywał sprzedaży żadnego rodzaju broni.