Kryzys zadłużeniowy w strefie euro najbardziej zaważył w minionym roku na stosunkach USA z Unią Europejską. Fakt, że Polska nie ma wspólnej waluty, przyczynił się do tego, że jej prezydencja w UE nie przyciągała wiele uwagi w Ameryce.

Dostrzeżono jednak i pozytywnie oceniono rolę Polski w Europie w ostatnim półroczu, głównie za sprawą jej sukcesów gospodarczych. Dobrze przyjęto ponowne zwycięstwo Platformy Obywatelskiej w wyborach do Sejmu - jako wyraz politycznej stabilizacji, korzystnie odróżniającej Polskę od wielu innych krajów europejskich.

W mediach odnotowano także głośne wystąpienie ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego w Berlinie, cytowane i komentowane w głównych dziennikach jako dowód, że Polska staje się jednym z motorów integracji europejskiej.

"Stosunki USA z Unią Europejska w pełni zdominował kryzys w eurostrefie. Waszyngton martwi się, by nie doprowadziło to do kolejnej recesji, która oczywiście rozszerzyłaby się na Amerykę, co pogłębiłoby nasze trudności ekonomiczne" - powiedział PAP prof. Mitchell A. Orenstein, specjalista ds. europejskich ze Szkoły Zaawansowanych Studiów Międzynarodowych (SAIS) na Uniwersytecie Johna Hopkinsa w Waszyngtonie.

"W USA niewielu ludzi śledziło prezydencję. Instytucji tej nie traktuje się tu poważnie, o wiele ważniejsze są główne problemy makroekonomiczne. Z tego punktu widzenia, rolę Polski w sprawie kryzysu określiło raczej nie to, co robiła jako prezydencja, tylko jej dokonania ekonomiczne. A Polska postrzegana jest w USA jako przykład wielkiego sukcesu na tym polu i lider Europy środkowowschodniej. Cały ten region spisuje się o wiele lepiej niż Europa południowa. To też zwiększyło pozycję Polski w Europie" - dodał ekspert SAIS.

"Polska miała pecha, że jej prezydencja wypadła na okres zaabsorbowania Europy kryzysem w strefie euro"

Podobną ocenę przedstawił znany ekspert ds.Europy z Rady Stosunków Międzynarodowych (CFR), Charles Kupchan, były szef wydziału środkowoeuropejskiego w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego za rządów prezydenta Billa Clintona.

"USA są głęboko zaniepokojone nadwątlonym ekonomicznym zdrowiem UE. Zależy im na stabilizacji w eurozonie i zapewnieniu, by kontynent nie pogrążył się w recesji. Jeszcze bardziej Ameryka martwi się, by Europa znowu się nie podzieliła, by nie odżyły tam dawne nacjonalizmy, co osłabiłoby Unię Europejską" - powiedział Kupchan, przypominając, że UE jest największym partnerem gospodarczym USA.

"Polska miała pecha, że jej prezydencja wypadła na okres zaabsorbowania Europy kryzysem w strefie euro. Z tego powodu pewne polskie cele, dotyczące np. wzmocnienia obronności UE, zeszły na dalszy plan. Nie mając wspólnej waluty, Polska była w nieco niezręcznej sytuacji, bo mogła zostać wykluczona z dyskusji o kryzysie. Zrobiła jednak dobrą robotę angażując się w tę debatę. To dobrze dla Europy, gdyż dzięki temu poszerzył się krąg krajów, które zajmują się kryzysem" - dodał.

Jako przejaw tego zaangażowania eksperci podają przemówienie Sikorskiego w Berlinie, w którym powiedział on, że w obliczu kryzysu obawa się niemieckiej bezczynności.

"Było to historyczne wystąpienie. Sikorski powiedział to, co należało powiedzieć. Ważne było, że to Polak upominał Niemców i że czynił to w sposób tak dobitny, bez ogródek. Z powodu dominacji Niemiec w Europie, wielu niechętnie obwinia ich o cokolwiek" - powiedział PAP Bruce Stokes z German Marshall Fund of the United States.

"Prezydencja będzie pamiętana jako okres, kiedy polska polityka wobec UE wydoroślała"

Niektórzy eksperci uznali wystąpienie polskiego ministra za "kontrowersyjne", gdyż podzielają stanowisko Niemiec w sprawie metod rozwiązania kryzysu zadłużeniowego. Wszyscy jednak podkreślają jego polityczne znaczenie - zważywszy na historyczny kontekst stosunków polsko-niemieckich.

"Było to znaczące przemówienie, ponieważ przedstawiciel polskiego rządu powiedział, że jest w porządku, kiedy Niemcy pełnią rolę przywódczą" - powiedziała PAP Heather Conley z waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS).

Zdaniem Conley i Kupchana, pozycja Polski w Unii Europejskiej umacnia się dzięki dobremu sprawowaniu prezydencji i polityce zagranicznej stawiającej na integrację Europy.

"Polska prezydencja była skuteczna w takich sprawach jak Partnerstwo Wschodnie, przystąpienie Chorwacji do UE i podtrzymywanie programu rozszerzania Unii. Nacisk kładziony przez Polskę na sprawy bezpieczeństwa jest z punktu widzenia USA zawsze pomocny w sytuacji szczupłego budżetu UE na zbrojenia" - powiedziała Conley.

"Prezydencja będzie pamiętana jako okres, kiedy polska polityka wobec UE wydoroślała. Przeszła ona ewolucję od pewnego eurosceptycyzmu do euroentuzjazmu. Przemówienie Sikorskiego w Berlinie symbolizowało tę ewolucję. Było ono jasnym stwierdzeniem tego, jak Polska ceni sobie projekt europejski i jest gotowa odgrywać przywódczą rolę w kształtowaniu Europy. Ewolucja ta jest dobra dla Polski i dla Europy" - powiedział Kupchan.