Wysoka komisarz ONZ ds. praw człowieka Navi Pillay wezwała w piątek społeczność międzynarodową do ochrony ludności cywilnej w Syrii przed "bezwzględnymi prześladowaniami" reżimu. Kraj znajduje się na krawędzi wojny domowej - ostrzegła.

W wyniku krwawo tłumionych przez syryjski reżim demonstracji zginęły co najmniej 4 tysiące osób, w tym 307 dzieci, a ponad 14 tysięcy ludzi przetrzymywanych jest w więzieniach - podała wysoka komisarz na nadzwyczajnym posiedzenie Komisji Praw Człowieka ONZ w Genewie. Zastrzegła przy tym, że rzeczywisty bilans ofiar jest najprawdopodobniej o wiele wyższy.

Pillay zaznaczyła, że w obecnej sytuacji społeczność międzynarodowa powinna "pilnie przedsięwziąć skuteczne środki, by chronić naród syryjski".

Jej zdaniem doniesienia napływające z Syrii zwiększają konieczność, by na wniosek Rady Bezpieczeństwa sytuacją w Syrii zajęli się prokuratorzy Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) w Hadze.

ONZ-owska komisja śledcza ds. Syrii ogłosiła w poniedziałek, że syryjskie wojsko i siły bezpieczeństwa popełniają zbrodnie przeciwko ludzkości, łącznie z zabójstwami, torturami i gwałtami. Odpowiedzialnością za te zbrodnie obciążono reżim prezydenta Baszara el-Asada.

Ponadto Pillay ostrzegła, że "bezwzględne prześladowania (ludności cywilnej) stosowane przez syryjskie władze - jeśli nie położy im się kresu - mogą doprowadzić do wybuchu wojny domowej na pełną skalę".

Po stronie przeciwników syryjskich władz stanęła opozycyjna grupa zbrojna Wolna Armia Syryjska (WAS), którą tworzą zbuntowani żołnierze-dezerterzy.

Zainspirowane arabską wiosną prodemokratyczne i antyprezydenckie demonstracje w Syrii trwają nieprzerwanie od 18 marca.