Co najmniej 4 razy dziewczyny premiera Włoch Silvio Berlusconiego podróżowały z nim rządowym samolotem - ujawniła w niedzielę "La Repubblica". Szefowi rządu i uczestniczkom rozwiązłych przyjęć towarzyszył też dzięki wizie dyplomatycznej organizator tych zabaw.

To kolejne szczegóły skandalu obyczajowego z kręgiem prostytutek w otoczeniu Berlusconiego, jakie wyszły na światło dzienne, gdy włoskie media uzyskały dostęp do zapisu podsłuchiwanych na wniosek prokuratury rozmów telefonicznych biznesmena z Bari Gianpaolo Tarantiniego, który sprowadzał kobiety na przyjęcia. Postawiono mu zarzut nakłaniania do prostytucji i czerpania zysków z niej, ale także szantażowania premiera.

"La Repubblica" informuje, że kobiety te, co najmniej, cztery razy leciały z Berlusconim i Tarantinim rządowym samolotem, w tym raz w czasie oficjalnej zagranicznej podróży premiera. Ujawnione fragmenty rozmów pokazują, że Tarantini omawiał osobiście z premierem wszelkie aspekty logistyczne wejścia kobiet na pokład.

Dziennik opisał dokładnie oficjalną podróż premiera Berlusconiego do Chin w październiku 2008 roku, w czasie której na jego prośbę Tarantini wchodził w skład włoskiej delegacji. Dzięki sekretarce szefa rządu sponsor młodych kobiet, a faktycznie - jak twierdzi prokuratura - organizator kręgu prostytutek, w ciągu 5 godzin otrzymał wizę dyplomatyczną. Z opublikowanego zapisu rozmowy Tarantiniego wynika, że poleciał on do Pekinu po to, by zorganizować "wieczór" dla zmęczonego oficjalnymi rozmowami i spotkaniami premiera.

O zażyłości Tarantiniego z Berlusconim świadczy to, że szef rządu pozwalał mu jeździć w kolumnie rządowych samochodów.

Rzymska gazeta ujawniła też, że kiedy we wrześniu 2008 roku Silvio Berlusconi odwołał swój wyjazd na obrady Zgromadzenia Ogólnego ONZ, tłumacząc to panującym kryzysem wokół zagrożonych upadkiem linii lotniczych Alitalia, spędził wtedy wieczór z trzema kobietami, przywiezionymi do jego rezydencji przez Tarantiniego.