Kolejny raj turystyczny zaczyna podliczać swoje straty. Po Egipcie i problemach z rekinami o zachowanie dobrego wizerunku walczy Tunezja. W kraju tym doszło do gwałtownych zamieszek.
Na przedmieściach Tunisu widać było wczoraj transportery opancerzone i wojsko. Od środy w kraju obowiązuje godzina policyjna.
Niespokojnie jest w miejscowościach Ettadamen i Intilaka, 15 km od stolicy Tunezji. W Ettadamen zginął postrzelony w głowę 25-letni mężczyzna. Według świadków i źródeł opozycyjnych do manifestacji doszło w nocy również w zamożnych dzielnicach na północy Tunisu i na robotniczych przedmieściach. Protestujący przemaszerowali z gwizdami przez dzielnice Kram i Salambo, zaledwie dwa kilometry od pałacu prezydenckiego. Protesty przeciwko bezrobociu, korupcji i warunkom życia wybuchły w Tunezji 17 grudnia po samospaleniu 26-letniego Tunezyjczyka. Popełnił on samobójstwo przed budynkiem rządowym w Sidi Bouzid. Tunezją od 1987 roku autorytarnie rządzi prezydent Zin Al-Abidin Ben Ali.
sr