Polscy eksperci pracujący przy śledztwie w Moskwie potwierdzają: piloci Tu-154M ignorowali rekomendacje wieży kontrolnej lotniska Siewiernyj w Smoleńsku.
Ich zdaniem przyczyną katastrofy były bardzo złe warunki atmosferyczne, które doprowadziły do błędu pilota.
Specjaliści z Komisji Badania Wypadków Lotniczych odsłuchali już nagrania rozmów pilotów prezydenckiego samolotu z wieżą kontrolną. Zostały nagrane na jednej z trzech czarnych skrzynek. Twierdzą, że polska załoga ignorowała kolejne ostrzeżenia kontrolera, który rekomendował im skierowanie się na lotnisko zastępcze – w Mińsku lub Moskwie. Nad Smoleńskiem zalegała gęsta mgła. Nasi rozmówcy ujawniają też, że w pewnym momencie piloci przestali odpowiadać na wezwania wieży.

Czy dane były prawidłowe?

Ale to nie koniec ustaleń. Prokuratorzy i eksperci zapewniają, że chcą dokładnie sprawdzić, w jaki sposób wieża kontrolna przekazywała załodze dane o odległości samolotu od pasa startowego. – Nie możemy wykluczyć hipotezy, że piloci zostali wprowadzeni w błąd lub po prostu źle usłyszeli kolejne liczby od naprowadzającego ich kontrolera – mówi nam jeden z oskarżycieli nadzorujący polskie śledztwo. Lotnisko Siewiernyj korzysta z radarowego systemu naprowadzania rodem jeszcze z czasów Układu Warszawskiego. – To kontroler lotu naprowadza załogę samolotu na pas startowy, podając przez radio odległość – tłumaczy Tomasz Hypki, ekspert „Skrzydlatej Polski”.
Nie milkną spekulacje, czy dowódca Tu-154M kpt. Arkadiusz Protasiuk nie został zmuszony do lądowania na lotnisku. Prokurator generalny Andrzej Seremet zapowiedział badania fonoskopijne nagrań z czarnych skrzynek. – Obecnie nie ma danych, z których wynikałoby, że na pilotów była wywierana presja. Jednak eksperci będą próbowali wychwycić tło rozmów z kabiny i przedziału pasażerskiego, tak by ustalić, czy padały jakieś sugestie wobec pilotów – mówił wczoraj.

Identyfikacja ze zdjęć

Identyfikacja ciał trwała przez cały dzień w moskiewskim biurze ekspertyz sądowych. W południe minister zdrowia Ewa Kopacz ogłosiła, że rodzina i najbliżsi współpracownicy rozpoznali ciało Marii Kaczyńskiej. – Część rodzin poprzestała na identyfikacji ze zdjęć. Po prostu ciała ofiar są w koszmarnym stanie – mówi jeden z polskich urzędników zaangażowanych w operację przylotu najbliższych zmarłych do Moskwy.
Według ekspertów nawet jednak identyfikacja szczątków nie w każdym wypadku będzie możliwa. Dziewięć ciał jeszcze wczoraj wciąż przebywało pod wrakiem samolotu. W niedzielę i poniedziałek funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego gromadzili materiał DNA do badań porównawczych. – Były przypadki, że musieliśmy otwierać drzwi mieszkań i zabezpieczać DNA np. ze szczoteczek do zębów. Oczywiście działaliśmy na podstawie prokuratorskich nakazów – wyjaśnia oficer ABW. Wszystkie próbki zostały natychmiast przetransportowane do Rosji.