Wybory parlamentarne odbędą się nie wiosną 2011, a jesienią. Wcześniej Polska zorganizuje unijny szczyt. To plan Platformy.
Partia Tuska zamierza także robić reformy na raty: część po wyborach prezydenckich, reszta po parlamentarnych.
Dlaczego zmiana terminu wyborów jest tak istotna jest tak istotna? Bo od lipca 2011 r. Polska przejmuje prezydencję w Unii Europejskiej. Jeszcze niedawno liderzy PO zapowiadali wybory na wiosnę 2011 r., by to nowy rząd kierował prezydencją. Teraz takie głosy ucichły, co więcej PO nie wyklucza, że to prezydencja może być kampanijnym atutem.

A dlaczego nie skorzystać?

Jak ustalił „DGP”, Polska stara się o organizację nadzwyczajnego szczytu Unii Europejskiej w naszym kraju na przełomie września i października. Wtedy w trakcie wyborczej rozgrywki w Polsce mogłaby się pojawić w naszym kraju czołówka unijnych liderów. – Dlaczego Tusk ma nie wykorzystać swojej pozycji w Unii, skoro sam ją wypracował – mówi jeden z członków władz PO. Do tego w trakcie prezydencji będą się toczyły dyskusje o unijnym budżecie i o tym, ile w latach 2014 – 2020 ma dostać Polska. A rząd będzie występował w roli adwokata polskich interesów.
Czy nie ma zagrożenia, że po wyborach zmieni się władza, a nowy rząd wywróci unijne ustalenia poprzednika pod koniec prezydencji do góry nogami? Kluczem jest obsadzenie Pałacu Prezydenckiego, bo to prezydent wyznacza datę wyborów, zwołuje pierwsze posiedzenie Sejmu i desygnuje premiera. A wyborczy kalendarz pozwala, by pierwsze posiedzenie odbyło się między początkiem listopada a grudnia. Co sprawia, że nowy rząd z premierem wyznaczonym przez prezydenta działałby od połowy grudnia. Taki kalendarz powoduje, że nawet gdyby opozycja zdobyła większość pozwalającą na sformowanie rządu, to uzyska taką możliwość po ostatnim unijnym szczycie w trakcie naszej prezydencji.
Co świadczy o realności takiego scenariusza? To jak rząd chce sobie rozplanować pracę. Z nieoficjalnych informacji wynika, że w kancelarii premiera trwa praca nad dwoma pakietami ustaw. Pierwszy pakiet zawierałby rozwiązania, którym teraz grozi prezydenckie weto. Miałby zostać uchwalony w pierwszym kwartale 2011 r. 23 grudnia tego roku mija kadencja obecnego prezydenta, a politycy PO liczą, że wówczas w pałacu zasiądzie ich kandydat.

W drugim pakiecie KRUS

Chodzi o tzw. pakiet Rostowskiego. To pomysły czterech ustaw związanych z reformą finansów publicznych: reforma rent, emerytur mundurowych, odsztywnienia wydatków na wojsko oraz ustawa, w której zostaną zapisane tzw. reguły wydatkowe budżetu. Minister poszedł z nimi do prezydenta i zapowiedział, że jeśli Lech Kaczyński da zielone światło, to projekty zostaną szybko przedstawione. A choć jasnej zapowiedzi weta nie było, to prezydent chłodno przyjął pomysły ministra finansów.
Ale jeszcze ciekawsze są przymiarki do drugiego pakietu, który miałby zostać uchwalony i wejść w życie rok później, na początku 2012 r., po jesiennych wyborach parlamentarnych. Bo ma zawierać niepopularne reformy, które mogą grozić sporem z koalicjantem, wśród nich ma być reforma KRUS. Jedyne, w czym PSL i PO porozumiały się do tej pory, to że KRUS będzie reformowany, a nie likwidowany. Najlepiej zarabiający rolnicy mają płacić wyższe składki, a sama emerytura ma zależeć od zgromadzonych oszczędności. Niedawno wydawało się, że takie zmiany będą możliwe jeszcze w tej kadencji, ale liderzy PSL powiedzieli stop. Waldemar Pawlak przedstawia KRUS jako wzór do naśladowania. Obok KRUS w 2012 r. mogłyby wejść w życie też inne propozycje rozwiązań emerytalnych z planu konsolidacji i rozwoju.