Były szef CBA Mariusz Kamiński potwierdził dziś, że Biuro zajmowało się osobą, która obiecywała, iż za korzyść majątkową może zorganizować spotkanie z nim.

Wtorkowa "Gazeta Wyborcza" opisała kulisy akcji CBA z sierpnia 2009 r. (wówczas nieujawnionej), przeprowadzonej przez tajną strukturę wewnątrz Biura - grupę operacyjną samodzielnego wydziału inspekcji. Zajmowała się ona m.in. Markiem Ł., działaczem społecznym, znajomym Kamińskiego ze studiów, obracającym się w kręgach wojskowych, kościelnych i Kancelarii Prezydenta. Według "GW", wydział, podlegający bezpośrednio szefowi CBA, miał śledzić "czy moralnie prowadzą się sami agenci Biura". Jego istnienie ujawnił raport nowego szefa CBA Pawła Wojtunika.

W poniedziałek Prokuratura Okręgowa w Warszawie wysłała do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście akt oskarżenia przeciw Markowi Ł. - poinformowała we wtorek PAP p.o. rzeczniczka prokuratury Monika Lewandowska. Dodała, że zarzucono mu płatną protekcję, czyli powoływanie się na wpływy w CBA i obietnicę zorganizowania spotkania z Mariuszem Kamińskim, ówczesnym szefem CBA - w zamian za korzyść majątkową.

Według prokuratury Ł. miał zażądać od przedsiębiorcy Marka K. w sumie 4 tys. zł oraz sześciu butelek koniaku - jako "prezenty" dla załatwienia całej sprawy oraz "zwrot kosztów". Początkowo dostał on od Marka K. (którego CBA - jak pisze "GW - "obsadziło w roli agenta") 1,8 tys. zł. Podczas kontrolowanej operacji wręczania 2 tys. zł i dwóch koniaków w sierpniu 2009 r. został zatrzymany przez CBA.

Jak podała prok. Lewandowska, Kamiński nie został w śledztwie przesłuchany jako świadek, bo "nie było takiej potrzeby". Dodała, że przestępstwo płatnej protekcji (za co grozi do 8 lat więzienia) popełnia się niezależnie od tego, czy ma się rzeczywiste wpływy dla załatwienia danej sprawy.

"Trzeba być stukniętym, żeby za łapówkę proponować spotkanie z szefem antykorupcyjnej służby"

"Trzeba być stukniętym, żeby za łapówkę proponować spotkanie z szefem antykorupcyjnej służby" - tak Marek Ł. skomentował oskarżenie w wypowiedzi dla "GW". W śledztwie nie przyznał się do zarzutu i złożył wyjaśnienia. Zastosowano wobec niego dozór policji.

"Po raz kolejny ujawnia się informacje niejawne. Dzieje się to zapewne za wiedzą obecnego kierownictwa CBA" - powiedział we wtorek dziennikarzom Kamiński, pytany o doniesienia "GW". "Była osoba, która powoływała się na wpływy, która obiecywała przedsiębiorcy, że jest w stanie zorganizować spotkanie ze mną. Zażyczyła sobie korzyści majątkowej. Osoba została zatrzymana" - dodał.

Były szef CBA zwrócił uwagę na to, że akt oskarżenia wobec Marka Ł. wpłynął do sądu. "Czyli prokuratura w pełni uznała, że materiał, jaki zgromadziliśmy uzasadnia postawienie zarzutów. Ta osoba zostanie ukarana" - podkreślił.