Europoseł Patryk Jaki wezwał w piątek premiera Mateusza Morawieckiego, żeby zawetował budżet UE i fundusz odbudowy po kryzysie wywołanym pandemią koronawirusa, jeśli byłby w nim zawarty warunek uzależnienia wypłat krajom unijnym środków od przestrzegania praworządności.

"Veto albo śmierć! Za każdym razem, kiedy pojawia się mechanizm +praworządności+ - veto. Nie ma takich środków, za które Polska mogłaby dać związać sobie ręce w kształtowaniu samodzielnej polityki" – napisał na Facebooku były wiceminister sprawiedliwości, który zasiada obecnie w komisji wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych europarlamentu.

To właśnie ta komisja, przy sprzeciwie europosłów PiS, przyjęła w czwartek raport krytykujący stan praworządności w Polsce. W dokumencie wezwano Radę Europejską i Komisję Europejską do "powstrzymania się od wąskiej interpretacji zasady praworządności" oraz do wykorzystania w pełni możliwości procedury przewidzianej w art. 7 ust. 1 Traktatu o funkcjonowaniu, w odniesieniu do wszystkich zasad zapisanych w art. 2 Traktatu UE, w tym demokracji i praw podstawowych.

"Elity UE próbują powiązać budżet z praworządnością, co oznacza całkowitą zmianę ustrojową w UE. Zmianę idącą dużo dalej niż zmiana z +Nicei+ na +Lizbonę+. Obecna zmiana jest dużo gorsza, ponieważ oznacza obezwładnienie Polski we wszystkich obszarach będących egzemplifikacją jej suwerenności" - napisał europoseł z list PiS.

Jak zaznaczył Jaki, Traktat Lizboński wskazuje obszary wyłączne, dzielone i te, które zostają w gestii państwa członkowskiego, zaznacza gdzie swobodnie mogą poruszać się instytucje unijne, a gdzie ostatnie słowo ma tylko rząd Polski wybierany w demokratycznych wyborach.

"Nowa zmiana ustrojowa tzn. powiązanie wypłaty środków z praworządnością niszczy te zasady i ustala nowe bez zmiany traktatów" - przekonuje Jaki. Jego zdaniem nowy mechanizm podważy możliwość kształtowania przez rząd polityki w takich obszarach jak edukacja, wymiar sprawiedliwości, bezpieczeństwo, redystrybucja środków, kształtowanie rynku medialnego czy wolność.

"Państwo jest organizacją suwerenną, czyli samodzielną i niezależną. Podstawowym przymiotem będącym stemplem potwierdzającym, że państwo jest suwerenne, jest jego zdolność do prowadzenia samodzielnej polityki międzynarodowej oraz kształtowania norm i prawa, szczególnie w takich obszarach jak: bezpieczeństwo, wymiar sprawiedliwości, edukacja, podatki, redystrybucja środków etc. I właśnie wszystkie te przymioty znalazły się w nowej definicji +praworządności+" - czytamy we wpisie Jakiego.

"W związku z powyższym uważam, że nie ma takich pieniędzy, które może nam proponować niemiecka prezydencja na rozpoczynającym się szczycie, za zgodę na związanie +sznurkiem praworządności+ polskiej suwerenności. 700 mld czy 70 bilionów? Żadnych srebrników. Tym bardziej, że co z tego, że najpierw otrzymamy 700 mld, a potem pod byle pretekstem (ponieważ np. nie ma takiej edukacji jak chce UE), będzie je można nam odebrać" - dodał Jaki.

Premier Mateusz Morawiecki przed rozpoczęciem szczytu UE mówił w Brukseli, że rząd nie zgadza się "na arbitralne ujęcie kwestii praworządności". "Uważamy, że jest artykuł 7 i on się toczy. Niech się toczy swoim rytmem. Już od długiego czasu niestety optujemy tutaj za zamknięciem tego artykułu. Natomiast łączenie tych dwóch dziedzin życia, dwóch zupełnie innych obszarów prawnych również rodzi ogromne zagrożenie dla pewności prawa i na to nie ma naszej zgody” – podkreślił Morawiecki.

Jeszcze dalej idą Węgry, które grożą, że zawetują porozumienie w sprawie budżetu, jeśli będzie w nim "uzależnianie finansowania od warunków politycznych i ideologicznych pod dewizą +praworządności+".

Większość stolic unijnych popiera jednak zaproponowany przez przewodniczącego Rady Europejskiej Charles'a Michela mechanizm. Zakłada on, że stroną inicjującą i nadzorującą przebieg procedury stosowanej w razie zagrożenia dla funduszy będzie KE, jednak o ostatecznym zastosowaniu środków dyscyplinujących będą decydowały państwa członkowskie.

Propozycja ta jest łagodniejsza niż zaproponowana wcześniej przez KE, bo przewiduje, że do decyzji o ewentualnych sankcjach potrzebne będzie zebranie większości kwalifikowanej państw członkowskich. Ke proponowała, by była to tzw. odwrócona większość kwalifikowana, co oznaczałoby konieczność znalezienia odpowiedniej liczby państw nie po to, by przyjąć decyzję, lecz by ją odrzucić.