W niedzielę Chorwaci zdecydują, czy Kolinda Grabar-Kitarović pozostanie prezydentem na kolejną kadencję. Po pierwszej turze nie jest już faworytką.
Obecna chorwacka prezydent Kolinda Grabar-Kitarović na początku wyborczego wyścigu była pewnym faworytem do reelekcji. Rozpoznawalna poza granicami państwa (wspólnie z Warszawą mocno się zaangażowała w powołanie Inicjatywy Trójmorza), na krajowym podwórku grała rolę wyluzowanej przywódczyni pozostającej blisko ludu. Ale w czasie kampanii okazało się, że spora część wyborców od pierwszej kobiety w prezydenckim fotelu woli piosenkarza Miroslava Škorę.
Pełne wyniki pierwszej tury podano dopiero przedwczoraj, tydzień po głosowaniu. Wszystko przez jedną urnę z maleńkiego lokalu wyborczego w gminie Barilović w środkowej części kraju, z której przed tygodniem wyjęto 37 kart do głosowania, choć głosowało zaledwie 31 osób. Wybory trzeba było tam powtórzyć. W dogrywce w niedzielę wzięło udział jedynie ośmioro wyborców.
Popularny artysta w pierwszej turze wyborów 22 grudnia zdobył 24,5 proc. głosów i zajął trzecie miejsce, poważnie osłabiając pozycję obecnej głowy państwa, na którą głosowało 26,7 proc. Chorwatów. Škoro wygrał w Slawonii, a także w Zagrzebiu, który nie mógł wybaczyć urzędującej prezydent wsparcia dla oskarżanego o korupcję burmistrza Milana Bandicia. Poważny konkurent na prawicy sprawił, że w pierwszej turze Grabar-Kitarović przegrała z byłym premierem, liderem socjaldemokratów Zoranem Milanoviciem, który w pierwszej turze otrzymał poparcie 29,7 proc. elektoratu. I to mimo że prezydent wydała na kampanię 5,4 mln kun (3,1 mln zł), a lewicowiec – tylko 1,5 mln kun (860 tys. zł).
W najbliższą niedzielę w drugiej turze zmierzą się właśnie oni. Tym razem sondaże dają większe szanse Milanoviciowi. Opublikowane 24 grudnia badanie Ipsos Puls dla kanału Nova TV wróży kandydatowi lewicy 48,4 proc. poparcia, a urzędującej prezydent – 41,1 proc. O losie drugiej tury zdecydują więc niezdecydowani. Co prawda Škoro odpadł już z wyścigu o fotel prezydenta, ale jego niespodziewany sukces i sondaże przed niedzielną dogrywką stanowią poważny sygnał ostrzegawczy dla rządzącej w kraju centroprawicy.
Wykonawca i autor piosenek folkowych i popowych, grający na tradycyjnej bałkańskiej tamburze, w czasie wyścigu wyborczego pozycjonował się jako reprezentant ludu, przeciwnik elit i zaciekły oponent imigrantów. Zapowiadał, że w przypadku wzmożonego napływu przybyszów do kraju nie zawaha się użyć wojska. Škoro wyrasta na poważnego konkurenta dla Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej (HDZ), z której wywodzi się Grabar-Kitarović. W wyborach parlamentarnych pod koniec 2020 r. centroprawicowa HDZ będzie walczyć o utrzymanie rządów.
Grabar-Kitarović wykonała w kampanii ukłon wobec prawicowej części elektoratu, zdając sobie sprawę ze wzrostu popularności Škory, co jednak mogło osłabić jej poparcie wśród umiarkowanych wyborców. Na początku grudnia na swoim profilu na Instagramie umieściła zdjęcie upamiętniające Slobodana Praljaka, który dwa lata temu popełnił samobójstwo na sali sądowej w Hadze tuż po tym, jak Międzynarodowy Trybunał Karny dla Jugosławii utrzymał wyrok 20 lat więzienia za zbrodnie popełnione podczas wojny w Bośni i Hercegowinie.
Zdjęcie wznowiło dyskusje o odpowiedzialności za przestępstwa wojenne z pierwszej połowy lat 90. Miroslav Škoro oświadczył, że jako prezydent udzieliłby aktu łaski jednemu ze skazanych zbrodniarzy wojennych. A Jadranka Kosor, premier Chorwacji w latach 2009–2011, była koleżanka partyjna Grabar-Kitarović, napisała, że „politycy, którzy nie uznają i nie szanują wyroków sądów, w tym MTK w Hadze, nie mogą reprezentować kraju”.
Wybory prezydenckie nabierają też wymiaru europejskiego, bo z początkiem stycznia Zagrzeb obejmie przewodnictwo w Radzie UE. Oznacza to, że przez kolejne sześć miesięcy chorwacki rząd będzie odpowiedzialny za dopinanie porozumień w kluczowych kwestiach europejskich. W tej roli najmłodszy członek Wspólnoty (Chorwacja przystąpiła do UE w 2013 r.) wystąpi po raz pierwszy. Jednym z największych wyzwań dla Zagrzebia będzie próba znalezienia porozumienia w sprawie europejskiego budżetu na kolejną perspektywę finansową. W tej kwestii Chorwacja jako przeciwniczka nadmiernych cięć w funduszach na rozwój regionów jest w jednym obozie z Polską.
Ale Zagrzeb ma jeszcze własne sprawy do załatwienia. Pomimo zielonego światła ze strony Komisji Europejskiej, uzyskanego w październiku 2019 r., Chorwacja pozostaje poza strefą Schengen, bo muszą się na to zgodzić jeszcze kraje członkowskie. Kraj szykuje się też na przyjęcie euro. Obecne władze w Zagrzebiu mogą w Brukseli sporo ugrać. Premier i lider HDZ Andrej Plenković ma dobre relacje z nową przewodniczącą KE Ursulą von der Leyen, która do pewnego stopnia zawdzięcza mu swoją nominację.
Kiedy socjalista Frans Timmermans był o włos od otrzymania stanowiska, Plenković był jednym z tych przywódców, którzy sprzeciwili się temu pomysłowi, domagając się, by szefa KE nominowała najsilniejsza polityczna grupa w Parlamencie Europejskim, czyli Europejska Partia Ludowa (EPP). Tak się właśnie stało i von der Leyen jako nominatka EPP w jedną z pierwszych podróży udała się właśnie do Zagrzebia, co postrzegane było jako spory ukłon dla premiera Plenkovicia.