Zgodnie z prawem pani Gersdorf nie jest pierwszym prezesem Sądu Najwyższego - oceniła w czwartek w programie w Telewizji Republika wicepremier Beata Szydło. Dodała również, że w jej ocenie reforma powinna zostać przeprowadzona w ubiegłym roku.
Wicepremier zaznaczyła, że prawo określa jednoznacznie, kto może pełnić funkcję prezesa SN "i tutaj nie ma dyskusji". Dodała, że ustawę w tej sprawie przyjął Sejm i Senat oraz uzyskała ona podpis prezydenta, nie została także zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego.
"Sędzia (Małgorzata) Gersdorf czuje się prezesem SN. Każdy z nas może się czuć tym, kim nie jest. Zgodnie z prawem pani Gersdorf nie jest pierwszym prezesem Sądu Najwyższego" - mówiła Beata Szydło.
Szydło była w czwartek gościem programu "W punkt" w Telewizji Republika. Jak podkreśliła, zmiana, którą przeprowadza w sądownictwie Prawo i Sprawiedliwość, "jest potrzebna, bo właśnie wciąż są w sądach ludzie, którzy w stanie wojennym orzekali". "Proszę bardzo - chociażby człowiek, który jest wyznaczony na zastępcę, czy tam następcę pani Gersdorf" - mówiła Szydło, wskazując na sędziego Józefa Iwulskiego.
Według czwartkowej "GPC" sędzia Józef Iwulski, który według Kancelarii Prezydenta od środy, z mocy ustawy kieruje pracami SN, w 1982 r. skazał działaczy opozycji niepodległościowej. Jak podaje "Gazeta Polska Codziennie", materiały archiwalne IPN wskazują na wyroki w sprawach dotyczących opozycji, wydawane w latach stanu wojennego przez ppor. Józefa Iwulskiego, sędziego sądów wojskowych w Krakowie i Warszawie. Według "GPC" sędzia przyznał, że był w składzie orzekającym, który skazał działaczy KPN; zapewnia jednak, że do wyroku złożył zdanie odrębne.
"To pokazuje powagę sytuacji, w której cały czas jest nasz kraj. Jeżeli nam się wydaje, że po tych zmianach, które zostały wprowadzone już w ciągu 2,5 roku przez rząd Prawa i Sprawiedliwości my możemy być spokojni, możemy spokojnie patrzeć na to, że Polska odzyskuje tą autonomię, suwerenność czy że porządkujemy wymiar sprawiedliwości, że stajemy się krajem, w którym nie da się już cofnąć pewnych demokratycznych przemian, to każdy, kto tak uważa powinien się pochylić nad przypadkiem sędziego Iwulskiego i zastanowić się jak to jest możliwe, że taki człowiek zostaje wyznaczony przez panią Gersdorf na swojego zastępcę" - mówiła Szydło.
Wicepremier przypomniała, że prace nad ustawami "trwały bardzo długo" oraz, że "były konsultowane i uzgadniane". "Mogę tylko żałować, że dokładnie rok temu o tej porze nie udało nam się zakończyć przeprowadzenia do końca tej reformy, dobrze przygotowanej reformy sądownictwa.
Podkreśliła jednocześnie, że w czasie kampanii PiS sądy były najczęściej wskazywane "przez ludzi" jako instytucja, w której reformy są konieczne.
"Myśmy się cofnęli w ubiegłym roku, niewiele nam to w mojej ocenie dało, dlatego, że protesty są, reforma - no mamy przyjęte projekty ustaw, ale jak widać chociażby po tym, co robi pani Gersdorf i środowisko sędziowskie, nie ma do końca znowu akceptacji tego stanu rzeczy, w Brukseli też nie udało nam się niczego pozytywnego załatwić" - oceniła Szydło.