Nasz tekst "Dwutlenek węgla straszy spod ziemi" wzbudził spore kontrowersje. "Technologia składowania CO2 to poważna szansa dla Polski, której nie można zaprzepaścić" - mówi dr Andrzej Siemaszko, rządowy delegat do spraw zeroemisyjnych elektrowni.

Jakub Chełmiński: Czy dwutlenek węgla stłoczony pod ziemią faktycznie może się ulotnić?

ANDRZEJ SIEMASZKO*: Nie ma takiej możliwości. Miejsca do składowania, takie jak Borzęcin, wybrała sama natura, bo gaz jest tłoczony w wyeksploatowane złoża gazu lub ropy. Taka metoda znana jest od lat. Mamy wtedy gwarancję, że CO2 nie ulotni się przez kolejne miliony lat. Co więcej, dzięki zwiększonemu ciśnieniu mamy szanse „wypchać” dodatkowe ilości gazu i ropy.

W Kamerunie uwolniony CO2 zabił 1300 osób i wszystkie zwierzęta w promieniu 25 km.

To jest jedyny przykład podawany przez przeciwników składowania. Tylko że w Kamerunie nastąpiła ogromna erupcja gazów wulkanicznych. Był wśród nich dwutlenek węgla, ale nie wiemy co jeszcze. CO2 nie jest trujący.

W dużym stężeniu jest.

W dużym stężeniu wszystkie gazy są niebezpieczne, bo wypierają tlen. A dwutlenek węgla jest gazem życia. Miejsca, gdzie naturalnie się ulatnia, poznaje się po bujnej roślinności. W Holandii tłoczy się go do szklarni, żeby szybciej rosły pomidory. W Polsce miejsca naturalnego ulatniania się CO2 mają w nazwie "zdrój". Np. w uzdrowisku w Krynicy-Zdrój w celach zdrowotnych pijemy wodę z naturalnie ulatniającym się dwutlenkiem węgla.

Tu mówimy jednak o dużo większych ilościach i stężeniach.

Niebezpieczeństwo istnieje w miejscu samego wtłaczania, gdy na przykład nieszczelny jest odwiert. Dlatego miejsca takie są ściśle monitorowane. Drugi niebezpieczny moment, to transport CO2 na powierzchni ziemi. Takie transporty są regulowane specjalnymi przepisami. Zresztą cysterny ze skroplonym CO2 już jeżdżą, choćby do producentów napojów gazowanych. Od setek lat CO2 jest też wykorzystywany w postaci suchego lodu.

Mimo tego ciągle nie ma dyrektywy unijnej, która by dopuszczała składowanie CO2 pod ziemią.

Jest już przygotowana, zgodziły się na nią wszystkie państwa członkowskie. Będzie obowiązywać od kwietnia 2009. Unia przygotowuje też "Program Flagowy", w ramach którego chce w 12 lokalizacjach zbudować niskoemisyjne elektrownie wraz ze składowaniem geologicznym CO2. Zarezerwowano na to 9 mld euro. Polska ma spore szansę, żeby dwa takie obiekty znalazły się u nas: w Bełchatowie i Kędzierzynie-Koźlu. To ogromna szansa, dotacja może wynieść nawet 1,5 mld euro.

Czy w ten sposób ograniczymy efekt cieplarniany?

Szacuje się, że wyeksploatowane polskie złoża gazu i ropy, pozwolą na wtłoczenie w nie całego dwutlenku węgla produkowanego w Polsce przez 20-30 lat. Pod Morzem Norweskim, są pokłady w których można zatłoczyć cały CO2 wyprodukowany przez Europę przez 200-300 lat. *dr Andrzej Siemaszko, delegat rządowy do Europejskiej Platformy Technologicznej Zeroemisyjnych Elektrowni (ETP-ZEP)

Jakub Chełmiński

Więcej informacji - dziennik.pl