Polska to pierwszy kraj UE odwiedzany przez Recepa Tayyipa Erdogana od czasu próby przewrotu w lipcu zeszłego roku.

Wraz z oddalaniem się Turcji od Zachodu zmienia się geografia oficjalnych podróży Recepa Tayyipa Erdogana. Wczorajsza wizyta tureckiego prezydenta w Polsce była pierwszą – nie licząc uczestnictwa w wielostronnych szczytach – złożoną w państwie Unii Europejskiej od prawie półtora roku.

– Cieszy mnie bardzo to, że ta ważna wizyta odbywa się w Warszawie. Jest ona związana ze współpracą polityczną i gospodarczą pomiędzy Polską a Turcją – mówił na konferencji prasowej prezydent Andrzej Duda, na którego zaproszenie przybył Erdogan. Podkreślał, jak bardzo istotnym partnerem w kwestiach bezpieczeństwa europejskiego jest dla całej Wspólnoty Ankara i jak ważną rolę odgrywa z uwagi na swoje miejsce geopolityczne oraz potencjał gospodarczy i militarny.
Kontrowersyjna korzyść
Po nieudanej próbie przewrotu wojskowego w lipcu zeszłego roku, której efektem były bezprecedensowe czystki w administracji publicznej, oraz po referendum konstytucyjnym z kwietnia, które mocno zwiększyło kompetencje tureckiego prezydenta, bezpośrednie kontakty Erdogana z zachodnimi przywódcami są dość sporadyczne. To, że po tych wydarzeniach Polska jako pierwsza w Unii zdecydowała się go przyjąć, budzi pewne kontrowersje, ale też może przynieść korzyści gospodarcze w przyszłości.
Do tych kontrowersji odniósł się podczas wczorajszej rozmowy z RMF FM szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski. – Polska ma swoją politykę zagraniczną. W tej polityce zagranicznej relacje z Turcją – w zakresie bezpieczeństwa i wielu innych elementów ważnych dla nas geopolitycznie – są bardzo istotne. Także w kontekście relacji turecko-rosyjskich. My musimy rozmawiać z Turcją właśnie po to, żeby mieć kontakt i znać opinię i plany tego państwa – powiedział.
Jednak po południu niespodziewanie odwołano zaplanowane spotkanie Erdogana z premier Beatą Szydło. Prezydent musiał się zająć wypadkiem w jednej z tureckich kopalń.
Wektory podróży
Ironią losu jest to, że Polska była też ostatnim krajem odwiedzonym przez Erdogana przed puczem – kilka dni wcześniej uczestniczył on w szczycie NATO w Warszawie. Pomijając udział w innych tego typu wydarzeniach, na które nie mógł nie zostać zaproszony (szczyty G20 w Chinach w 2016 r. i w Niemczech w 2017 r., szczyt NATO w Brukseli w tym roku oraz sesje Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku w zeszłym i w tym roku), od 15 lipca 2016 r. Erdogan złożył 23 oficjalne wizyty zagraniczne. Państwa europejskie były celem prawie co trzeciej z nich, ale przed Polską odwiedził on jeszcze tylko Rosję (trzykrotnie), Białoruś, Ukrainę i Serbię. W tym samym okresie sześciokrotnie był w państwach Bliskiego Wschodu (dwa razy w Arabii Saudyjskiej, po razie w Bahrajnie, Kuwejcie, Jordanii i Iranie), plus dwa razy w Pakistanie oraz dwa razy w Azji Środkowej (Uzbekistan i Kazachstan), choć ten ostatni region z racji kulturowego i językowego pokrewieństwa zawsze był jednym z priorytetów Ankary.
Jedynym prawdziwie zachodnim, demokratycznym państwem, które od czasu próby puczu odwiedził turecki prezydent, były Stany Zjednoczone (w maju tego roku), lecz i w tym przypadku krytycy Donalda Trumpa mogliby powiedzieć, że bliżej mu do Erdogana niż do przywódców zachodnioeuropejskich. Listę zagranicznych podróży uzupełniają Chiny, Indie i trzy państwa afrykańskie (Tanzania, Mozambik i Madagaskar). Ostatnim przed Polską państwem Unii Europejskiej odwiedzonym przez Erdogana była Chorwacja – pod koniec kwietnia zeszłego roku.
Nieco dłuższa jest lista przywódców państw unijnych, którzy złożyli wizytę w Ankarze. Jako pierwszy po próbie przewrotu zaproszenie do tureckiej stolicy przyjął prezydent Słowenii Borut Pahor. Na początku tego roku z Erdoganem spotkały się premier Wielkiej Brytanii Theresa May i kanclerz Niemiec Angela Merkel. Wszystkie te wizyty miały jednak miejsce przed referendum konstytucyjnym, co do którego przebiegu Bruksela miała spore zastrzeżenia, a prowadzenie przez tureckie władze kampanii wśród diaspory w kilku państwach zachodnioeuropejskich stało się przyczyną ostrych sporów dyplomatycznych.
Po referendum Ankarę odwiedził jak dotychczas tylko premier Węgier Viktor Orbán, któremu podobnie jak Erdoganowi krytycy zarzucają autorytarne skłonności. Dla porównania, od połowy lipca zeszłego roku oficjalne wizyty w Turcji złożyli przywódcy pięciu państw Czarnej Afryki (Benin, Etiopia, Gwinea, Sierra Leone i Somalia), choć trudno powiedzieć, by był to kluczowy region z punktu widzenia tureckiej polityki zagranicznej.
Powiedzcie, czego chcecie
To, że Turcja przenosi swoją uwagę z Europy na inne części świata, widać po wizytach, ale też sam Erdogan zasygnalizował wczoraj, że jest sfrustrowany stanem relacji z Unią.
– Tak naprawdę chciałbym usłyszeć jasną deklarację i oświadczenie: po prostu nie zwódźmy się wzajemnie, nie wódźcie nas dalej za nos. Jeżeli chcecie przyjąć Turcję do UE, po prostu powiedzcie nam o tym, zróbcie to. Jeżeli nie chcecie, też nam to powiedzcie – mówił turecki prezydent.