Doniesienia, że były dyrektor FBI James Comey przed utratą stanowiska zabiegał o dodatkowe środki na dochodzenie w sprawie rosyjskich powiązań otoczenia Donalda Trumpa nasiliły zarzuty lewicy, że jego zwolnienie było motywowane politycznie.

"Washington Post" podał, że Comey, zwolniony we wtorek przez prezydenta Trumpa ze stanowiska dyrektora FBI, kilka dni przed tą niespodziewaną decyzją poprosił swojego bezpośredniego zwierzchnika, nowego wiceministra sprawiedliwości i zastępcę prokuratora generalnego Roda Rosensteina o przyznanie dodatkowych funduszy na przyśpieszenie śledztwa w sprawie ingerencji Rosji w amerykańską kampanię wyborczą i powiązań osób z otoczenia Trumpa z przedstawicielami Kremla.

Paradoksalnie to właśnie Rosenstein, jak wskazuje dziennik "New York Times", był autorem memorandum, którego użył Trump jako uzasadnienie swojej decyzji o zwolnieniu Comeya po zaledwie trzech latach sprawowania 10-letniej kadencji.

“Powiedziano mi, że jak tylko pojawił się Rosenstein, była prośba (dyrektora FBI – PAP) o dodatkowe fundusze i w kilka dni później został wyrzucony” – powiedział senator z ramienia Demokratów Richard J. Durbin, cytowany na łamach "NYT".

"Wydaje mi się, że sztab Trumpa i jego personel czuli na plecach oddech dochodzenia Comeya i to (zwolnienie dyrektora FBI - PAP) zmierzało do spowolnienia śledztwa" - dodał senator ze stanu Illinois.

Rzeczniczka ministerstwa sprawiedliwości Sarah Isgur Flores, cytowana na łamach konserwatywnego "Wall Street Journal" w czwartek poinformowała, że podczas ostatniego spotkania Comeya z Rosensteinem 1 maja „kwestia dodatkowych funduszy na dochodzenie w sprawie rosyjskich powiązań nie była omawiana”.

Zaniepokojenie okolicznościami i terminem zwolnienia Comeya z funkcji dyrektora podstawowej agencji ochrony i egzekwowania prawa w Stanach Zjednoczonych wyraziło kilku czołowych przedstawicieli GOP, w tym przewodniczący senackiej komisji wywiadu senator Richard Burr, Republikanin ze stanu Karolina Północna. W reakcji na decyzję w sprawie dyrektora FBI Burr wyznał, że jest „zaniepokojony momentem i uzasadnieniem zwolnienia dyrektora Comeya”.

Pogłębiający się kryzys spowodowany pozbawieniem Comeya stanowiska i nawoływania Demokratów do powołania niezależnego prokuratora w celu wyjaśnienia wszystkich zarzutów o „rosyjskie powiązania” sztabu Trumpa skłoniły w środę samego Trumpa do publicznego uzasadnienia po raz pierwszy swojej decyzji. Prezydent zapytany przed rozmową z byłym sekretarzem stanu, zwolennikiem „realpolitik” Henrym Kissingerem o powody zwolnienia dyrektora FBI, odparł: „bo nie robił dobrej roboty”.

Trump na Twitterze w czwartek nad ranem czasu lokalnego zarzucił hipokryzję Demokratom, którzy wcześniej wielokrotnie domagali się „głowy” Comeya, a obecnie w proteście przeciw decyzji prezydenta grożą obstrukcją parlamentarną i apelują o wyznaczenie niezależnego prokuratora. „Demokraci powinni się wstydzić. Co za hańba” – napisał prezydent.

Polityczne trzęsienie ziemi, jakie spowodowała decyzja Trumpa i nieobsadzone stanowisko dyrektora FBI, przyśpieszyło dochodzenie Kongresu w sprawie powiązań osób z otoczenia obecnego szefa państwa z przedstawicielami Kremla.

Senacka komisja wywiadu, korzystając ze swoich konstytucyjnych uprawnień, wydała w środę byłemu doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Michaelowi Flynnowi nakaz przedstawienia wszystkich dokumentów, które mogą mieć znaczenie w dochodzeniu tej komisji.

Zażądała także od specjalnego biura ministerstwa skarbu, zajmującego się przestępstwami finansowymi, w tym praniem brudnych pieniędzy, informacji o powiązaniach finansowych osób z otoczenia Trumpa, w tym jego zięcia Jareda Kushnera, z zagranicznymi podmiotami finansowymi.

Komisja zaprosiła także Comeya do złożenia zeznań podczas zamkniętego posiedzenia Komisji w przyszłym tygodniu. Zdaniem ekspertów ustawodawczych komisja, w przeciwieństwie do podzielonej partyjnymi sporami bliźniaczej komisji wywiadu Izby Reprezentantów, jest wzorem współpracy senatorów z obu partii.

Dlatego zdaniem amerykańskich komentatorów ostatnie poczynania senackiej komisji wywiadu są najlepszym dowodem, że jeśli Trump - jak zarzucają mu przeciwnicy - zwalniając Comeya ze stanowiska dyrektora FBI liczył na zatuszowanie „rosyjskich koneksji” swojego sztabu wyborczego, osiągnął odwrotne od spodziewanych rezultaty.

Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)