Projekt nowelizacji ustawy ma być gotowy do sierpnia br. Z kolei do końca roku, jak zapowiedział podczas ostatniego spotkania zespołu do spraw wypracowania rozwiązań służących reformie Państwowej Inspekcji Pracy jego przewodniczący dr Liwiusz Laska, mają zakończyć się uzgodnienia międzyresortowe, konsultacje społeczne, a projekt ma zyskać akceptację Rady Ministrów. PIP, która uczestniczy w zespole reformującym, podpowiada rządowym ekspertom kierunki zmian.

Kontrole PIP będą skuteczniejsze

Dziś problemem jest to, że firmy mogą przygotować się do kontroli, co potencjalnie pozwala im ukryć nieprawidłowości lub zatuszować naruszenia prawa pracy, jak choćby te związane z nielegalnością zatrudnienia. Dobrym przykładem są budowy, których place pustoszeją, gdy przed bramą pojawia się inspektor. A to tu statystyki wypadkowe są najgorsze, do tego co druga decyzja z rygorem natychmiastowej wykonalności została wydana w trakcie kontroli właśnie w branży budowlanej.

– Skuteczność wymaga sięgania po nowoczesne rozwiązania – uważa Marcin Stanecki, główny inspektor pracy, i podpowiada drony, które znacząco ułatwiłyby działania w terenie, pozwalając dotrzeć do trudno dostępnych, niebezpiecznych miejsc, takich jak wysokie konstrukcje czy zbiorniki. – Jednak nasze plany i wizje rozwoju zderzają się z rzeczywistością. Żeby mieć super sprzęt, konieczne są pieniądze na jego zakup i obsługę. Trudno mi w tej chwili oszacować koszty związane z takimi działaniami. Budżet będzie musiał zostać zwiększony – zaznacza i przyznaje, że są jednak pierwsze dobre sygnały. Jak mówi, po raz pierwszy od wielu lat w zeszłorocznym budżecie środki na działanie PIP zostały zwiększone o ponad 20 proc. W tym roku jest podobnie, kiedy fundusz na działanie PIP wzrósł o ok. 10 proc.

– Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma. A szkolenia pracowników i zakup dronów ruszą, gdy będziemy mieli podstawę prawną do takich działań i wspomniane środki na ich realizację – dodaje Marcin Stanecki.

Innym pomysłem jest wdrożenie zdalnych kontroli za pośrednictwem smartfonów, które z kolei mogłyby być odpowiedzią na ograniczone zasoby kadrowe inspekcji.

– Oczywiście nic nie zastąpi bezpośredniej kontroli stanowiska pracy i takie zawsze będą stanowiły podstawę działania inspektora pracy. Ale wiele relacji z kontrolowanymi przez nas podmiotami można odformalizować i przyspieszyć. Smartfon to symbol szybkiego, oszczędzającego czas kontaktu, pozwalający na połączenie pracy inspektora w terenie z pracą za biurkiem, przy którym powstają protokoły z kontroli, polecenia dla pracodawców i wnioski pokontrolne – twierdzi Marcin Stanecki, jednocześnie podpowiadając, że pewne doświadczenia w tym zakresie ma już Krajowa Administracja Skarbowa i można je wprowadzić do inspekcji pracy. Co więcej, PIP jest już po wstępnych ustaleniach ze Strażą Graniczną, która mogłaby przeszkolić inspektorów za symboliczne pieniądze, a może nawet za darmo.

– Idąc tym tropem, warto się zastanowić też nad wprowadzeniem m.in. elektronicznej legitymacji inspektora i podpisywania protokołu kwalifikowanym podpisem, zamiast obecnego odręcznego i osobistego podpisu, koniecznie z pieczątką przedstawiciela kontrolowanego podmiotu. W dobie gigantycznego rozwoju możliwości zdalnego komunikowania się, także na styku przedsiębiorców i administracji publicznej, taka zmiana wydaje się nieunikniona – podkreśla.

Pracodawcy uważają, że zmiany są zbyt radykalne

Pracodawcy zwracają natomiast uwagę na to, że już dziś inspektorzy mogą przeprowadzać kontrole bez powiadomienia, czyli tylko po okazaniu legitymacji służbowej.

– Warunkiem jest dołączenie upoważnienia w ciągu 7 dni od kontroli – mówi Robert Lisicki, dyrektor departamentu pracy w Konfederacji Lewiatan. Podkreśla, że pracodawcy wciąż czekają na zaproszenie do zespołu pracującego nad zmianami w ustawie.

A jeśli chodzi o nowe formy kontroli, to uważa, że powinny mieć miejsce w uzasadnionych przypadkach, czyli w razie podejrzenia naruszenia przepisów przez firmę.

– Nie może być tu pełnej swobody, a w przypadku zdalnych kontroli nie powinny być nimi obejmowane podmioty, które są sprawdzane przez inspektorów po raz pierwszy – podkreśla Robert Lisicki i zaznacza, że z doświadczeń pracodawców wynika, iż kontrole są przeprowadzane głównie w dużych i średnich firmach, od lat działających na rynku. Umykają natomiast inspektorom podmioty, które celowo naruszają przepisy prawa pracy, bo dzięki temu budują przewagę konkurencyjną.

– Istnieje więc obawa, że znowu na dużych i średnich firmach skupi się wykorzystanie nowych metod – twierdzi przedstawiciel jednej z dużych firm transportowych.

PIP wspomina też o wdrożeniu kontroli zespołowych. To już się dzieje, gdy inspektorzy korzystają ze wsparcia policji czy Straży Granicznej – w tym ostatnim przypadku chodzi o kontrole legalności zatrudnienia cudzoziemców.

– W ten sposób kontrole powinny być jednak prowadzone z założenia. Szczególnie że inspektorzy nie mają uprawnień o charakterze śledczym, nie mogą zatrzymywać nawet na gorącym uczynku, dlatego potrzebne jest wsparcie służb, które mogą dokonywać zatrzymań, a nawet stosować środki przymusu bezpośredniego – zauważa Marcin Stanecki i zwraca uwagę, że wśród rozwiązań są też takie, które mają działać na korzyść pracodawców. Mowa na przykład o rozwiązaniu pierwszej kontroli bez kary, która ma być rozciągnięta z mniejszych firm również na duże podmioty.

– Dziś korzysta z niego ok. 2 tys. firm rocznie. Akcja przynosi efekty i jest dobrze oceniana przez przedsiębiorców, którzy przeszli przez taką kontrolę. Przypomnę, że pierwsza kontrola, mimo że jest swoistym audytem, nie w każdym przypadku oznacza bezkarność pracodawcy naruszającego prawo pracy i zawarte w nim normy bezpieczeństwa. Jeśli istnieje zagrożenie życia i zdrowia pracowników oraz tam, gdzie załoga nie otrzymuje należnych wynagrodzeń, inspektor pracy musi podjąć stanowcze działania – mówi Marcin Stanecki i dodaje, że data wejścia w życie takich zmian nie zależy jednak od PIP. Liczy, że zmiany jak najszybciej wyruszą na ścieżkę legislacyjną.

Audyt na wniosek

Ukłonem w kierunku pracodawców mogłoby być też wprowadzenie audytu w firmie na wniosek pracodawcy, który już dziś w oparciu o materiały PIP w postaci list kontrolnych może samodzielnie zweryfikować, czy stosowane przez niego procedury i rozwiązania są bezpieczne, czyli zgodne z przepisami i zasadami bhp.

– Promujemy też tzw. dobre praktyki, czyli rozwiązania, które sprawdziły się w innych podmiotach. Edukacja, współpraca i wymiana doświadczeń mają ogromny potencjał. Takie rozwiązanie wymaga jednak wzmocnienia inspekcji. Inspektorski audytor to wysokiej klasy fachowiec, ekspert, którego trzeba gruntownie wyszkolić i później zatrzymać w pracy na stanowisku inspektora, by jego wiedza i doświadczenie służyły w wypełnianiu misji PIP. A to kosztuje. Liczę, że z czasem ta audytorsko-doradcza rola inspekcji pracy w Polsce będzie rosła – informuje Marcin Stanecki.

Przy okazji reformy powrócił też wątek kar, które dziś może nakładać Inspekcja Pracy. Szczególnie że jak zauważa Marcin Stanecki, gwałtownie maleje liczba przedsiębiorców, na których mandat 1000 zł robi jakiekolwiek wrażenie. Ich wysokość trzeba zmienić (pisaliśmy o tym: „PIP będzie karać pracodawców boleśniej”, DGP nr 127/2025).

– Z pewnością nie chcemy milionowych kar, takich jak ma UOKiK, nakładanych w drodze decyzji administracyjnych. Obecny system, w którym grzywny są nakładane przez inspektorów pracy w postępowaniu mandatowym, lub przez sąd wskutek złożenia wniosku o ukaranie, jest w zupełności wystarczający – uważa Marcin Stanecki.

Robert Lisicki przypomina jednak, że kary są nakładane na osobę, która odpowiada w firmie za działanie lub zaniechanie, na skutek którego zostały złamane przepisy prawa pracy. Dlatego nie jest tak, że nie są one dotkliwe. – Przy ustalaniu nowych widełek należy uwzględnić stopień naruszenia przepisów, szkodliwość społeczną i karać dotkliwiej, np. tam, gdzie ktoś nie wypłaca wynagrodzenia przez dłuższy czas – zaznacza. ©℗

ikona lupy />
Liczba kontroli PIP / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe