Z jednej strony: kompetencje miękkie, nastawienie na cyfryzację, a z drugiej strony: potrzeba kształcenia zawodowego i podkreślenie roli tzw. fachu w ręku. Resort Agnieszki Dziemianowicz-Bąk z pomocą urzędów pracy przygotował nową listę zawodów deficytowych na 2025 rok.
W corocznym barometrze zawodów typowane są:
- zawody deficytowe, w których nie powinno być trudności ze znalezieniem pracy, ponieważ zapotrzebowanie pracodawców będzie duże, a podaż pracowników o odpowiednich kwalifikacjach niewielka,
- zawody zrównoważone, w których liczba ofert będzie zbliżona do liczby osób zdolnych do podjęcia zatrudnienia w danym zawodzie
- zawody nadwyżkowe, w których znalezienie pracy będzie trudne z uwagi na niskie zapotrzebowanie.
W 2025 roku nie wykazano zawodów nadwyżkowych, a liczba zawodów deficytowych skurczyła się o kilka profesji.
Zawody deficytowe 2025
W niedawno opublikowanych prognozach wykazano 23 zawody, gdzie o zatrudnienie nie będzie trudno. Są to:
- dekarze i blacharze budowlani,
- elektrycy, elektromechanicy i elektromonterzy,
- kierowcy autobusów,
- kierowcy samochodów ciężarowych i ciągników siodłowych,
- lekarze,
- magazynierzy,
- mechanicy pojazdów samochodowych,
- monterzy instalacji budowlanych,
- murarze i tynkarze,
- nauczyciele praktycznej nauki zawodu,
- nauczyciele przedmiotów ogólnokształcących,
- nauczyciele przedmiotów zawodowych,
- nauczyciele przedszkoli,
- nauczyciele szkół specjalnych i oddziałów integracyjnych,
- operatorzy i mechanicy sprzętu do robót ziemnych,
- opiekunowie osoby starszej lub niepełnosprawnej,
- pielęgniarki i położne,
- pracownicy ds. rachunkowości i księgowości,
- pracownicy służb mundurowych,
- psycholodzy i psychoterapeuci,
- robotnicy budowlani,
- samodzielni księgowi,
- spawacze.
Rzemiosło czy zmiana kwalifikacji
Profesor Jacek Męcina z Konfederacji Lewiatan podczas niedawno zorganizowanej konferencji przez NSZZ „Solidarność” i CPS „Dialog” o zawodach deficytowych wskazał, że rynek po transformacji technologicznej nie powie automatycznie: zastąpimy 80 proc. pracowników.
– Badania pokazują, że ok. 30 proc. pracowników będzie musiało liczyć się z utratą pracy lub głębokim przekwalifikowaniem – powiedział Jacek Męcina, cytowany przez serwis Tysol.pl.
Pytamy o sytuację na rynku pracy i jej wpływ na zakłady Wojciecha Smolińskiego, prezesa Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
– Z perspektywy Strefy nie ma wątpliwości, że w kolejnych latach czy dekadach cyfryzacja w znacznie większym niż dziś wymiarze dotknie obsługi m.in. wytwarzania seryjnego. Już teraz wiemy, że automatyzacja poprawia rachunek ekonomiczny procesów, które bazują na powtarzalnych działaniach, choćby nawet najbardziej precyzyjnych. Zakłady produkcyjne mają w tym zakresie coraz więcej doświadczeń własnych, a postępujące upowszechnienie nowych technologii spowoduje, że z czasem kolejne etapy procesów będą przesuwane od człowieka w stronę robota – wskazuje w rozmowie z Gazetą Prawną.
Smoliński uzupełnia, że mając świadomość nieuchronności tych zdarzeń, zachęca przedsiębiorców, by zamiast pozycji wyczekującej, przygotowywali swój biznes na zmiany.
– Jeszcze długo jednak człowiek będzie potrzebny maszynie, dlatego z całą pewnością nie zniknie zapotrzebowanie na wykonawców tzw. prostych zawodów, oferujących jakościowe usługi. Przyszły rynek pracy będzie sprzyjał tym, którzy zachowają otwartość na zmieniające się otoczenie i wykażą się gotowością do rozszerzania, a nierzadko także znaczącej zmiany zakresu świadczonych usług. Adekwatnie do wymagań technologii rozwijającej się w błyskawicznym tempie i kierunkach trudno przewidywalnych w długiej perspektywie – mówi nam Smoliński.
Zawody deficytowe a oczekiwania pracodawców
Jak komentuje prezes WSSE, część zawodów wskazanych przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej koresponduje z zapotrzebowaniem na tamtejszym rynku.
– Ministerialne wskazania zawodów deficytowych częściowo pokrywają się z realiami Strefy i jej inwestorów. Z całą pewnością możemy potwierdzić niedobory w specjalizacjach elektromechanicznej czy księgowej – nadal występuje relatywnie wysokie zapotrzebowanie na pracowników w tych obszarach. W zakresie pozostałych zawodów wskazanych jako deficytowe nie widzimy zauważalnej korelacji ze zgłaszanymi nam przez inwestorów potrzebami rekrutacyjnymi – wyjaśnia Smoliński.
Inni natomiast zwracają uwagę na brak możliwości nauki niektórych zawodów.
– Mamy kolosalne braki w podstawowych zawodach, brakuje cieśli budowlanych, brakuje kierowców. Rzemiosło się starzeje. Za pięć lat nie będzie miał kto uczyć tych zawodów. Szkolnictwo zawodowe jest w zapaści – mówił Janusz Kowalski podczas konferencji zorganizowanej przez NSZZ "Solidarność".
Wypełnianie luk
Tymczasem w 2023 roku Polska, jak podaje PIE, miała najmniejszy niewykorzystany potencjał zasobów pracy wśród państw Unii Europejskiej. Jak wskazano w „Tygodniku Ekonomicznym” w naszym kraju rezerwuar ten wyniósł 806 tys. osób w wieku 20-64 lata, co oznacza, że pozostawał on na poziomie 4,6 proc. siły roboczej.
Podano, że zasób ten stanowiły głównie osoby bezrobotne – niemal pół miliona osób, osoby niepełnozatrudnione i gotowe na podjęcie się pracy w większym wymiarze (135 tys.), osoby, które szukają satysfakcjonującego zatrudnienia (163 tys.) i te, które nie są gotowe do podjęcia.
– W Polsce niewykorzystany potencjał zasobów pracy wyraźnie skurczył się w ostatnich latach. Jeszcze w 2013 r. rezerwuar ten wynosił 2,8 mln osób, a w 2021 r. już niecały 1 mln. Obserwowany obecnie poziom 806 tys. oznacza, że w tym momencie możliwości zwiększenia zatrudnienia na podstawie krajowych zasobów są ograniczone. Już teraz wiele branż zmaga się z problemem braku dostępu do odpowiednich zasobów kadrowych. Na koniec II kwartału 2024 r. w całej gospodarce odnotowano 110,8 tys. wolnych miejsc pracy, a najwięcej było ich w przetwórstwie przemysłowym (25 tys.), handlu (15 tys.), transporcie (12 tys.) oraz budownictwie (15 tys.) – komentowała na łamach „Tygodnia PIE” Paula Kukołowicz.
To oznacza, że polscy pracodawcy będą musieli znaleźć sposób, aby przywrócić na rynek pracy niektóre do tej pory nieaktywne grupy.
Wielu ekspertów zwraca uwagę na konieczność aktywizacji osób z niepełnosprawnościami, osób starszych czy matek.
– Istotna zatem jest aktywizacja zawodowa kobiet, zwłaszcza tych powracających do pracy po przerwie macierzyńskiej. Pomimo rosnącego udziału ojców w korzystaniu z urlopów rodzicielskich, nadal zaledwie 7 proc. mężczyzn zdecydowało się na to świadczenie. Wprowadzone niedawno rozwiązania wspierające kobiety w wejściu i powrocie na rynek pracy wymagają czasu na ocenę rezultatów – przekazała Nadia Winiarska, ekspertka departamentu pracy Konfederacji Lewiatan.