Podzielam stanowisko dotyczące obecnej niemożności podniesienia wieku emerytalnego. Moja opinia wynika z faktu, który jest powszechnie niezauważany – znajdujemy się w depresji demograficznej. Trudno więc sobie wyobrazić w tej sytuacji podniesienie wieku emerytalnego – zasoby ludnościowe dramatycznie się kurczą. Przyczyniła się do tego pandemia, w której okresie zmarło ponad 1,5 mln osób. Uważam, że nastał dobry moment, żeby wrócić do pomysłów, które były przedstawione w 2017 r. przez ówczesne Ministerstwo Rozwoju. Wystąpiło ono z koncepcją zachęt do dłuższego pozostawania na rynku pracy. Wtedy była mowa o roku, dwóch latach, które byłyby premiowane finansowo. Można to zrobić np. poprzez ulgę podatkową w PIT. Pozostawanie na rynku pracy byłoby, rzecz jasna, dobrowolne. Zaproponowałem, aby wstępną dyskusję w tym temacie podjął zespół ds. ubezpieczeń społecznych Rady Dialogu Społecznego, któremu przewodniczę.
Dostaję e-maile i zapytania. Ludzie obawiają się podniesienia wieku emerytalnego. W niektórych zawodach można pracować do 70. roku życia. Ale są i takie, że trudno wyobrazić sobie pracę po 60. roku życia. Wydaje się więc, że inicjatywa debaty dialogowej jest słuszna i na czasie.
Trudno to przesądzić w tej chwili. Zespół w tym roku ma już poważny dorobek, dobre doświadczenia. Przyjęliśmy wspólne stanowisko w sprawie ubezpieczeń ludzi pracujących na morzu. Także emerytur pomostowych, choć rozmowy w tym obszarze nigdy nie były łatwe. Na posiedzenie wrześniowe jest zaplanowany projekt dotyczący uprawnień pracowniczych górników, którzy oddają krew.
Liczę zatem, że pracodawcy i związkowcy wystąpią ze wspólną inicjatywą, by wprowadzić system zachęt do pozostawania dłużej na rynku pracy. O ewentualnej uldze w PIT z tego tytułu już wspomniałem.
Na przykład do 120 tys. zł rocznie. Powyżej tej kwoty dochody byłyby opodatkowane. Szczegółowo to zagadnienie powinno zostać rozwiązane w gronie ekspertów podatkowych.
Rzeczywiście ten temat został zgłoszony. To problem, który narastał w pierwszej dekadzie tego wieku. Mieliśmy bardzo duże zmiany w systemie ubezpieczeń społecznych, które były związane z różnym składkowo rozliczaniem różnych stosunków prawnych pomiędzy pracodawcami a pracownikami, usługodawcami, zleceniobiorcami. Mieliśmy do czynienia z masowym przechodzeniem na działalność gospodarczą, aby nie być objętym etatem. Była też wdrażana reforma emerytalna – wprowadzano emerytury pomostowe, zmieniano OFE. Problem ujawnił się po dekadzie, w momencie gdy zaczęli pojawiać się w systemie ludzie, którzy mają uprawnienia do świadczeń, ale których kapitał ubezpieczeniowy był bardzo niski.
Od 2009 r. rozpoczęto wypłatę pierwszych emerytur z nowego systemu emerytalnego opartego na zasadzie zdefiniowanej składki. Oznacza to, że wysokość emerytury uzależniona jest od kwoty składek wpłaconych przez ubezpieczonego. Nie wyobrażam sobie podważenia tego systemu. Ale jakieś rozwiązanie należy wypracować. Kluczowe będzie podejście strony rządowej. Wiemy, że rząd pracuje nad projektem. Warto poczekać na te propozycje.
Od stycznia 2022 r. nie mamy składki zdrowotnej, ale podatek zdrowotny. Należy powrócić do poprzednich rozwiązań, z możliwością odliczenia.
Rozmawiałem na ten temat z wieloma pracodawcami. Kto za te zmiany zapłaci? Obawiają się zwiększania w zamian innych danin na rzecz FUS. Wbrew pozorom nie są entuzjastami tego pomysłu. Polska ma wejść w procedurę nadmiernego deficytu. Wiadomo też, że prawo do zasiłku chorobowego i zwolnień lekarskich bywa bardzo często nadużywane. ©℗