Z sondy przeprowadzonej przez DGP wynika, że lista zawodów nadwyżkowych w tym roku obejmuje również specjalizacje, które przez ostatnie lata były wręcz wskazywane jako deficytowe.

Jak sygnalizują wojewódzkie urzędy pracy (WUP), najtrudniej jest znaleźć pracę osobom, które ukończyły kierunki humanistyczne, takie jak historia, filozofia, politologia czy kulturoznawstwo. Dołączają jednak do nich ekonomiści, a także absolwenci takich kierunków jak: marketing, zarządzanie i administracja. Z czego wynika ta sytuacja? Z humanistycznego profilu studiów wyższych, na które aplikuje bardzo dużo osób, kończąc je uzyskaniem dyplomu. A to generuje nadwyżki.

– Oferty w tych zawodach, jeżeli pojawiają się na rynku, są z reguły w znacznym stopniu subsydiowane z funduszy publicznych. Takie zawody jak specjalista ds. integracji europejskiej, socjolog, politolog, historyk czy filozof już od 2015 r. są w nadwyżce – zauważa Maciej Karasiński, wicedyrektor ds. rynku pracy w WUP w Rzeszowie.

Długo i bez pracy

– Wśród długotrwale bezrobotnych w rejestrach figuruje najwięcej osób, które podczas rejestracji zakwalifikowano jako osoby bez zawodu. W naszym województwie w czerwcu było to 6,2 tys. osób. W gronie tych, którym przypisano zawód, znajduje się najwięcej sprzedawców –1,8 tys. osób, kucharzy – ponad 1 tys. i pomocniczych robotników budowlanych – 638. Największy wzrost liczby długotrwale bezrobotnych dotyczył natomiast pracowników biurowych (o 30 osób), pracowników produkcji (o 27 osób), techników usług fryzjerskich (o 24 osoby) – wylicza Piotr Krzesiński, naczelnik wydziału badań i analiz w WUP w Lublinie.

Wąskie specjalizacje

Do tego system edukacji ma tendencję do nadawania nowych, atrakcyjnych nazw dla kierunków kształcenia od lat już realizowanych. Innym procesem jest wydzielanie z już istniejących zawodów jeszcze bardziej specjalistycznych. Na przykład w zawodzie technik mechanik można się kształcić w kierunku technika mechanika samochodowego, a ostatnio technika elektromobilności.

– Ten proces wynika z potrzeby czasów – łączenia wiedzy z różnych dziedzin i umiejętności jej praktycznego zastosowania. Nowe specjalności powstają w sposób racjonalny. Nie obserwujemy tworzenia nowych zawodów, które nie miałyby podstawy w realnie odnotowanym popycie – zaznacza Karasiński.

Poza nadmiernym kształceniem w zawodach, na które nie ma zapotrzebowania na lokalnym rynku pracy, kolejnym powodem obecnej sytuacji są trudne warunki działania określonych branż lub nawet konkretnych zakładów pracy. – To powód, dla którego wśród zawodów nadwyżkowych są specjalności budowlane. To jednak powinna być sytuacja przejściowa, bo murarz, ślusarz, stolarz nie tylko w Polsce, lecz w całej Europie od lat należą do grup zawodów, na które popyt jest większy, niż podaż. To samo dotyczy fryzjerów czy ogólnie pracowników branży beauty. Tu jednak zadziałała nadpodaż w związku z pojawieniem się dużej fali uchodźców – dodaje Grzegorz Kuliś, ekspert ds. rynku pracy w BCC. I podkreśla, że taka sytuacja nie oznacza, że te osoby są bez pracy. Bywa, że pracują na czarno, a w urzędach rejestrują się jako bezrobotne tylko po to, żeby mieć ubezpieczenie.

Chęć przekwalifikowania się

Barbara Kwapiszewska, dyrektor WUP w Poznaniu, dodaje, że można też zauważyć przechodzenie pewnych usług do obszaru jednoosobowej działalności gospodarczej. To prowadzi do ograniczenia oferowanych miejsc pracy m.in. w takich zawodach jak: fotograf, fryzjer, kosmetyczka, mechanik pojazdów samochodowych.

– Czynnikiem mającym wpływ na czas poszukiwania pracy, niezależnie od zawodu, jest także przygotowanie i zaangażowanie osoby poszukującej zatrudnienia. Doświadczenie zawodowe, znajomość języków obcych, zwłaszcza języka angielskiego, posiadanie kwalifikacji związanych z danym zawodem oraz kompetencji, m.in. takich jak umiejętność współpracy w zespole, dobra organizacja pracy czy komunikatywność, także mają wpływ na długość okresu poszukiwania zatrudnienia – uzupełnia.

Jak zauważają eksperci ds. rynku pracy, z powodu takiej sytuacji wszyscy są stratni. Szczególnie gdy osoby niemogące długo znaleźć pracy nie chcą się przekwalifikowywać, by zasilać inne sektory. A niezmiennie na brak pracowników cierpi branża metalowa, potrzebująca spawaczy, czy branża odnawialnych źródeł energii, narzekająca na brak elektryków.

– Pracodawca zyskuje, jeśli takie osoby zaczną podejmować pracę fizyczną, by przetrwać trudny czas na rynku – mówi Grzegorz Kuliś. Jego zdaniem rozwiązanie problemu może przynieść mądre prowadzenie polityki migracyjnej, zgodnie z którą prawo do pobytu będą miały osoby świadczące pracę.

Eksperci tłumaczą, że jeśli pracownicy zawodów nadwyżkowych nie zmodyfikują swoich kwalifikacji, to będą mieli niewielkie szanse na uzyskanie zatrudnienia także w przyszłości. – Rekomendujemy korzystanie z dostępnych form aktywizacji w ramach Funduszu Pracy i Krajowego Funduszu Szkoleniowego. Wiele urzędów pracy oferuje możliwość spotkania z doradcą zawodowym, który pomoże wyjść z bezrobocia – dodaje Maciej Karasiński.©℗