Zarówno nadmierne i nieuzasadnione wystawianie recept przez niektórych lekarzy, jak i próba przeciwdziałania takiemu procederowi przez Ministerstwo Zdrowia stanowią bardzo złożone problemy. Ustanowienie technicznego limitu w systemie e-recept nie ma podstawy prawnej i stanowi ograniczenie ustawowego prawa lekarzy do ordynacji leków, a więc wykonywania przez nich zawodu.
Zarówno nadmierne i nieuzasadnione wystawianie recept przez niektórych lekarzy, jak i próba przeciwdziałania takiemu procederowi przez Ministerstwo Zdrowia stanowią bardzo złożone problemy. Ustanowienie technicznego limitu w systemie e-recept nie ma podstawy prawnej i stanowi ograniczenie ustawowego prawa lekarzy do ordynacji leków, a więc wykonywania przez nich zawodu. Duża część pracy lekarzy, zwłaszcza POZ, to kontynuacja leczenia już wdrożonego. Jeżeli pacjent bierze dany lek od lat, to decyzja lekarska i wystawienie recepty elektronicznej trwa kilkanaście sekund, a duża liczba tego rodzaju recept nie powinna budzić szczególnych obaw od strony systemowej. Ostatecznie pokrzywdzony jest pacjent, który odejdzie z kwitkiem.
Problem nie leży w liczbie recept wystawianych w określonym czasie, lecz w celu działania lekarza. Kluczowe jest zatem zbudowanie automatycznego algorytmu bezpieczeństwa, który blokowałby e-recepty dla tych lekarzy, którzy np. wystawiają systematycznie, w długim okresie ogromne liczby recept. Jednym słowem, najważniejsze jest odróżnienie sytuacji lekarza, który np. odwiedza pacjentów w DPS i wystawia setki recept w krótkim czasie, od czarnej owcy, wystawiającej recepty na żądanie pacjenta, bez adekwatnego badania. Mało tego, zwalczać należy dalej idące patologie – np. wystawianie recept po to, aby umożliwić nielegalny dalszy handel lekami, bądź też wykorzystanie leków jako półproduktów do produkcji narkotyków czy też prostackie wyłudzanie refundacji z NFZ. Niestety, każdy z tych trzech scenariuszy jest możliwy – z tego powodu lekarze, którzy na radarze NFZ prezentują skrajnie nietypowy profil działalności, powinni być poddawani szczegółowej kontroli oraz konsekwencjom prawnym.
I tu zaczyna się problem: w przypadku recept refundacyjnych dokładną kontrolę może przeprowadzić NFZ. Natomiast nie istnieje wyspecjalizowany tryb ani praktyka kontroli celowości wystawiania recept pełnopłatnych. Ustawa o działalności leczniczej zawiera ogólne przepisy o kontroli podmiotów wykonujących działalność leczniczą i powierza ją organom rejestrowym, a w zakresie podmiotów leczniczych – ministrowi zdrowia. W przypadku podejrzenia popełnienia przestępstwa ustalenia dowodowe mogą być prowadzone przez organy wymiaru sprawiedliwości. Ten pozornie najskuteczniejszy mechanizm przeciwdziałania nieprawidłowościom lekarskim nie jest jednak w pełni funkcjonalny w praktyce, ponieważ prokuratorzy i funkcjonariusze nie dysponują wiedzą i kompetencjami umożliwiającymi płynne poruszanie się w tematyce systemu ochrony zdrowia.
Jak rozwiązać ten problem? Z pewnością należy rozważyć zmiany legislacyjne uprawniające do wdrażania adekwatnych środków technicznych na poziomie mechanizmu e-recepty. Nie powinny to być jednak proste limity, ale środki oparte na zaawansowanej analizie wzorców ordynacji – tak aby nie przeszkadzać w legalnej działalności lekarzy przepisujących np. dużą liczbę recept kontynuacyjnych. Dane, którymi dysponuje Centrum e-Zdrowia i NFZ, świadczące o potencjalnych nieprawidłowościach, powinny być udostępniane organom powołanym do kontroli działalności leczniczej. Podejrzenia największych patologii powinny się znaleźć w sferze zainteresowania organów ścigania. Można rozważyć włączenie do działań wykrywczych te jednostki prokuratury, które od lat zajmują się błędami medycznymi, a przez to dysponują odpowiednią wiedzą i kompetencjami. ©℗