- Wielu Ukraińców pracuje w Polsce na czarno, a więc składki i podatki nie są za nich opłacane. Zamierzam wystąpić do polskiego rządu, aby ten ogłosił dla nich abolicję - uważa Dr Jurij Kariagin przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Ukraińskich w Polsce.
/>
Jest pan przewodniczącym Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Ukraińskich w Polsce. Czy działa on na podstawie naszych przepisów o związkach zawodowych, czy też może jest to fundacja lub stowarzyszenie, które wspiera osoby zza wschodniej granicy?
Jest to normalny, zarejestrowany w polskim sądzie, związek zawodowy. W statucie mamy wpisaną ochronę praw pracowniczych Ukraińców, Mołdawian, Rosjan, Białorusinów, Gruzinów i innych narodowości z byłego Związku Radzieckiego. Oczywiście nasza działalność skupia się głównie w Polsce. Organizacja powstała w czerwcu 2016 r., ale proces rejestracji trwał długo. W efekcie normalnie zaczęliśmy działać od stycznia.
Ilu macie członków?
Obecnie około dwa tysiące. Ale z tygodnia na tydzień ich przybywa.
Ilu średnio dziennie przyjmuje pan interesantów?
Około piętnastu.
Czy państwa związek zawodowy jest niezależny, czy też jest częścią innego związku?
Jest niezależny. Choć muszę przyznać, że bez OPZZ trudno byłoby nam założyć własny związek. Jan Guz, przewodniczący OPZZ, dużo nam pomógł w tej kwestii. Ciągle też korzystamy ze wsparcia prawników, którzy działają w jego organizacji. Zauważmy przy tym, że polskie związki zawodowe mają swoje organizacje w innych krajach europejskich. Dlatego mają bogate doświadczenie, którym chcą się z nami podzielić.
Skąd wziął się pomysł założenia organizacji?
Wcześniej pracowałem w fundacji polsko-ukraińskiej. Zgłaszały się do mnie osoby, które potrzebowały pomocy prawnej. Często pojawiali się Ukraińcy, w tym również tacy, którzy zostali oszukani przez pracodawcę. Poza tym co roku do Polski przybywają kolejni obywatele Ukrainy. Według Ministerstwa Spraw Zagranicznych jest ich już 1,3 mln. Uznałem, że powinni oni mieć opiekę związkową.
Jak wygląda rynek pracy Ukraińców w Polsce? Jak sobie radzicie z tym, że wasi członkowie pracują w Polsce tylko przez sześć miesięcy, a potem znów wracają na Ukrainę? W tej sytuacji chyba trudno jest sprawić, by dana osoba cały czas należała do związku zawodowego?
Faktycznie, Ukraińcy często przyjeżdżają do Polski na sześć miesięcy, zarabiają pieniądze i wracają z nimi do siebie. Tam przez kolejne pół roku np. remontują dom i pracują na lokalnym rynku. Następnie znowu wracają na pół roku do pracy w Polsce. Ale generalnie nie chcą tu zostawać.
Jeśli chodzi o członkostwo, w naszej organizacji jest podobnie jak w innych. Pracownicy zgłaszają się do nas najczęściej wtedy, gdy mają problem z pracodawcą. I wówczas zapisują się do związku zawodowego.
Również pomiędzy kolejnymi okresami pracy mogą oni liczyć na ochronę i wsparcie związkowe ze strony naszej organizacji. Mamy bowiem przedstawicielstwa na Ukrainie – w miastach, w których są polskie konsulaty, czyli wszędzie tam, gdzie zainteresowane osoby zgłaszają się po wizy do Polski. Ukraińcy mogą więc przyjść i poprosić nas o pomoc na miejscu. Jeśli zapłacili składki, to mogą liczyć na ochronę zarówno pracując w Polsce, jak i na Ukrainie.
A czy Ukraińcy mogą liczyć na pomoc związków zawodowych w innych krajach?
Jeszcze nie, ale wkrótce się to zmieni. Jesteśmy pierwszym zagranicznym związkiem zawodowym, który pomaga Ukraińcom. Ostatnio byłem w Brukseli i moi rodacy pytali mnie, jak założyć związek zawodowy we Francji, Niemczech, Hiszpanii. Jest tylko kwestią czasu, że takie organizacje będą działały w innych krajach. Z kolei w Polsce poza Warszawą mamy też przedstawicielstwo w Łodzi. Docelowo chcemy działać również w innych dużych miastach w Polsce.
Kto się do was zgłasza?
Z tym jest różnie. Teraz jest to bardzo duża grupa studentów, którzy chcą jednocześnie pracować i uczyć się, tak by pomagać finansowo rodzinie. Z kolei polscy pracodawcy często mówią im, że muszą wybierać – albo nauka albo praca.
A sprzątaczki i opiekunki też się zwracają o pomoc?
Tak. Najczęściej skarżą się na to samo, czyli że nie otrzymują wynagrodzenia. Ja z kolei za każdym razem namawiam, zwłaszcza opiekunki, aby żądały umowy od pracodawcy. Ci jednak nie chcą opłacać za nich składek na ubezpieczenia społeczne i ich rejestrować.
To dziwne, bo przecież państwo opłaca składki za opiekunki do kwoty płacy minimalnej. Wystarczy, że rodzic takiego dziecka złoży w ZUS odpowiedni druk.
Niestety, nie wszyscy o tym wiedzą i dlatego później mamy do czynienia z takimi sytuacjami. Angażujemy się więc, by uświadamiać naszych członków co do tego, jakie mają prawa w relacji z pracodawcami i jakie ci ostatni mają wobec nich obowiązki.
A co z innymi, którzy nie mają umów lub otrzymują niższe wynagrodzenie?
Współpracujemy w tym zakresie ze stołecznym ratuszem, a także urzędami pracy. Na naszą prośbę interweniuje też Państwowa Inspekcja Pracy. Staramy się pomagać Ukraińcom, którzy są wykorzystywani, aby znaleźć im inną, lepszą pracę. Jest to tym łatwiejsze, że dzwoni do mnie dużo polskich pracodawców, którzy oferują pracę moim rodakom i zostawiają do siebie kontakt. Reprezentujemy naszych członków także w sprawach sądowych. Przykładowo ostatnio mamy sprawę w sądzie w Szczecinie, która dotyczy wypłaty zaległego wynagrodzenia dla obywatelki Ukrainy.
Jak reagują na waszą działalność pracodawcy?
Różnie. Zdarzały się jednak groźby ze strony nieuczciwych przedsiębiorców, a także przypadki handlu ludźmi czy wyzysku.
Jak można temu zaradzić, aby Ukraińcy nie byli wykorzystywani przez nieuczciwych pracodawców i byli zatrudniani legalnie?
Wielu Ukraińców pracuje na czarno, a więc składki i podatki nie są za nich opłacane. Nie jest możliwe, aby nagle uregulowali oni wszystkie swoje zaległości. Tymczasem nowe regulacje dotyczące pracy tymczasowej wymagają takiej czystej karty po stronie zatrudnianego pracownika. Zamierzam więc wystąpić do polskiego rządu, aby ten ogłosiłby abolicję dla Ukraińców, którzy pracują nielegalnie. Gdyby to się udało, przed urzędami pracy ustawiłyby się kolejki chętnych do pracy obywateli Ukrainy.
A czy Ukraińcy wciąż zarabiają mniej od Polaków?
Nie. Dzięki określeniu nie tylko pensji minimalnej, ale też stawki godzinowej dla zleceniobiorców na poziomie 13 zł Ukrainiec musi dziś zarabiać tyle samo co Polak. Nie ma już tej dysproporcji, że pracownik z Ukrainy jest tanią siłą roboczą.