Wypieranie unijnych producentów z rynku motoryzacyjnego przez firmy z Państwa Środka może być dopiero początkiem problemów Starego Kontynentu,jeśli UE nie zmieni polityki klimatycznej i gospodarczej.

Ostatnia seria danych obrazujących kondycję przemysłu w największych globalnych gospodarkach potwierdza niepokojące trendy widoczne od mniej więcej dwóch lat – unijny sektor wytwórczy kurczy się i traci na znaczeniu na świecie, amerykański mniej więcej utrzymuje swoją pozycję, a chiński wciąż prze do przodu. Wprawdzie ostatnie statystyki, czyli te za sierpień, pokazały, że tempo wzrostu w Chinach było najniższe od pięciu miesięcy, ale produkcja przemysłowa jednak zwiększyła się o 4,5 proc. w odniesieniu do poprzedniego roku. Dla porównania w USA produkcja znajdowała się na podobnym poziomie, a w strefie euro ostatnie dostępne dane – lipcowe – wskazują na jej spadek o 2,2 proc.

Wskazania potwierdzają wnioski z opublikowanego w zeszłym tygodniu raportu Maria Draghiego, w którym były prezes Europejskiego Banku Centralnego pokazuje, jak i dlaczego przemysł UE utracił konkurencyjność na globalnych rynkach, ustępując miejsca Chinom.

– Niemcy uważają, że Chiny skopiowały ich politykę gospodarczą i przyznają, że zrobiły to bardzo skutecznie. Konkurencja ze strony tamtejszych towarów jest coraz silniejsza i rozciąga się na kolejne obszary, czego ostatnim przykładem, bolesnym dla naszych sąsiadów, jest sytuacja w przemyśle motoryzacyjnym – mówi Rafał Benecki, główny ekonomista ING BSK. Jego zdaniem Berlin nie ma na razie pomysłu, jak sobie z chińską konkurencją poradzić, więc obecne spadki produkcji to może być dopiero początek problemów. W Niemczech powstaje ok. 27 proc. unijnej produkcji przemysłowej, a wspólnie z Włochami i Francją odpowiadają one za połowę sektora wytwórczego wspólnego rynku.

W Państwie Środka przemysł się rozwija, bo rośnie eksport. W ostatnich miesiącach Chiny notują rekordowe nadwyżki w handlu towarami, rzędu 90–120 mld dol. miesięcznie. W sierpniu sprzedały za granicą towary o wartości 309 mld dol., co jest najlepszym wynikiem od dwóch lat. Dla porównania niemiecki eksport w lipcu zamknął się kwotą 130 mld euro i od wielu miesięcy pozostaje praktycznie na niezmienionym poziomie.

Liczby obrazujące chiński handel z zagranicą, choć imponujące, nie są jednoznacznie pozytywne. Niektórzy eksperci zwracają uwagę, że zwiększony popyt na produkty z Państwa Środka w ostatnich miesiącach mógł wynikać z rosnących stawek celnych, np. na samochody elektryczne. Unia wprowadziła dodatkowe opłaty na ten rodzaj produktów w wysokości od 17 do 38 proc. w lipcu, a Stany Zjednoczone podniosły cła z 25 do 100 proc. od 1 września. Więc część importerów chińskich produktów mogła składać dodatkowe zamówienia przed wejściem w życie podwyższonych stawek. Jednocześnie wysoka nadwyżka w wymianie handlowej w dużym stopniu wynika z wolnego wzrostu chińskiego importu.

„Dane odzwierciedlają kondycję ekonomiczną Chin – z ich słabym popytem wewnętrznym i wysokimi mocami wytwórczymi w przemyśle, zależnymi od eksportu' – ocenił Zhiwei Zhang, główny ekonomista w firmie Pinpoint Asset Management dla Guardiana.

Pośrednim potwierdzeniem słabości popytu wewnętrznego są programy stymulacyjne chińskiego rządu, zachęcające konsumentów do kupna samochodów elektrycznych czy sprzętu gospodarstwa domowego, a firmy z niektórych sektorów do wymiany maszyn i urządzeń. Dlatego część ekspertów się zastanawia, jak będzie wyglądała produkcja chińskiego przemysłu w miarę zaostrzania się konfliktu handlowego z Zachodem.

Głównym rozgrywającym w konflikcie z Chinami, który na poziomie gospodarczym przejawia się rosnącymi cłami, są Stany Zjednoczone. Wydają się też do niego dobrze przygotowane, bo cła nie stanowią jedynego narzędzia rywalizacji.

– Amerykańskie regulacje, zakładające odbudowanie niektórych obszarów produkcji na swoim terytorium, zaczynają działać. Odpowiedź Unii w tym zakresie jest dużo słabsza i to też jest jeden z czynników, który będzie kształtował poziom produkcji przemysłowej – ocenia Rafał Benecki.

Amerykanie zastosowali również skuteczniejsze rozwiązania w innych ważnych dziedzinach. Np. inaczej podchodzą do transformacji energetycznej. – Unia Europejska wprowadziła kary w postaci opłat za emisję CO2. Czyli jak się nie dostosowujesz, to płacisz. Stany Zjednoczone zachęcają do ograniczenia emisji za pomocą systemu nagród, np. w postaci ulg podatkowych, i to lepiej działa – dodaje Benecki. I ocenia, że bez zmian w polityce klimatycznej i przemysłowej marginalizacja Unii na poziomie globalnym będzie postępować. ©℗

ikona lupy />
Zmiana produkcji przemysłowej w 2024 r. / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe