Wiele propozycji jest już od dawna na stole, a organizacje społeczne, eksperci związani ze środowiskiem akademickim oraz sama Państwowa Komisja Wyborcza apelują o wprowadzenie zmian. Z dużą częścią propozycji można się zapoznać w przygotowanej przez 14 organizacji społecznych publikacji „Równe i powszechne. Społeczne propozycje zmian w Kodeksie Wyborczym”, która będzie zresztą niedługo aktualizowana.

Miałem ostatnio okazję znaleźć się w jednym studiu telewizyjnym z senatorem Krzysztofem Kwiatkowskim, który poinformował, że prace nad zmianami prawa wyborczego właśnie się rozpoczynają. To dobre (choć zdecydowanie nie dla władz) podsumowanie obecnej kadencji. Podkomisja stała do spraw nowelizacji prawa wyborczego została powołana już 25 stycznia 2024 r. Nie licząc spotkania organizacyjnego, posłowie zebrali się sześć razy. To najwyraźniej za mało, aby móc opracować i przedstawić konkretne kierunki zmian. Deklaracja senatora Kwiatkowskiego cieszy, ale biorąc pod uwagę dotychczasowe tempo prac oraz zasadę, że prawo wyborcze nie może być nowelizowane później niż na sześć miesięcy przed kampanią wyborczą, pozostanę pesymistycznym realistą. Ponieważ bardzo zależy mi na tym, by do zmian doszło, przypomnę jednak o kilku najbardziej palących problemach, które powinny być jak najszybciej rozwiązane.

Kto ma liczyć głosy

Dużo kontrowersji – zresztą nie po raz pierwszy – wywołuje możliwość uczestniczenia w pracach obwodowych komisji wyborczych reprezentantów zgłoszonych komitetów wyborczych, nawet jeśli nie udało im się zarejestrować kandydata. Jak wykazała wydana po drugiej turze wyborów prezydenckich analiza Fundacji Batorego, ta okoliczność nie miała wpływu na anomalie w głosowaniu, ale problemy pozostają. Jeszcze w czerwcu 2024 r. w dokumencie opisującym propozycję zmian w przepisach PKW wskazała, że to „rozwiązanie prowadzi także do sytuacji, w których część komitetów wyborczych jest tworzonych z założenia wyłącznie w celu zgłoszenia kandydatów na członków obwodowych komisji wyborczych (a w konsekwencji uzyskania ewentualnych korzyści przez zgłoszonych przez nie kandydatów na członków obwodowych komisji wyborczych polegających na otrzymaniu przez nich zryczałtowanych diet)”.

Ważne jest również – i o tym często wspomina Fundacja Odpowiedzialna Polityka – odpowiednie przeszkolenie członków komisji. Chylę czoła przed ich zapałem do tej niewdzięcznej i trudnej pracy, ale wiemy też, że wiele błędów, które pojawiły się choćby w ostatnich wyborach, wynika z braku odpowiedniego przygotowania części z nich. Szkolenia traktowane są zbyt często jako nielubiany obowiązek i bywają po prostu odhaczane.

Niezależna kontrola procesu wyborczego

Jedną z kluczowych, z perspektywy dzisiejszych dyskusji, propozycji przedstawionych przez organizacje jest również przywrócenie niezależności administracji wyborczej poprzez powrót do modelu sędziowskiego powoływania członków Państwowej Komisji Wyborczej. Miałoby to ograniczyć upolitycznienie tego organu lub przynajmniej postrzeganie go jako upolitycznionego. Organizacje podkreślają również konieczność uszczelnienia przepisów dotyczących zakazu łączenia funkcji publicznych przez członków PKW, co ma z kolei na celu zmniejszenie konfliktów interesów i potencjalnych wpływów politycznych.

Powrót do modelu sędziowskiego musi jednak uwzględniać potrzebę wprowadzenia przepisów zapewniających sędziom pełną niezależność, w tym wdrożenie wyroków sądów europejskich odnoszących się do regulacji statusu tzw. neosędziów. A o tym, że nie jest to, delikatnie mówiąc, proces prosty, pisałem na łamach DGP na początku czerwca.

Należy też zwiększyć transparentność działania PKW poprzez otwarcie jej posiedzeń dla mediów, obserwatorów społecznych i obywateli, a także wprowadzenie transmisji na żywo oraz jawnych protokołów z posiedzeń. Tu praktyka zdecydowanie się w ostatnich miesiącach poprawiła, lepiej jednak mieć gwarancje, że będzie to stały element pracy PKW niezależnie od jej składu. Przydałaby się również bieżąca publikacja danych o członkach komisji wyborczych w łatwo dostępnych bazach danych, co może zwiększyć społeczną kontrolę i zaufanie do procesu wyborczego.

Autorzy rekomendacji wskazują także na potrzebę uniezależnienia Krajowego Biura Wyborczego poprzez pozbawienie ministra spraw wewnętrznych i administracji prawa do wskazywania szefa tego biura oraz decydowania o jego odwołaniu. I choć ostatni proces jego wyłonienia faktycznie uwzględniał czynnik społeczny, to chodzi o to, by był to trwały model transparentnego, konkurencyjnego i apolitycznego konkursu na to stanowisko.

Kampanie wyborcze. Kto może agitować i za ile?

Gorące dyskusje wokół wykorzystywania zasobów publicznych, które toczyły się po wyborach w 2023 r. (i wcześniejszych) i odrzucenie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości pokazały, jak słabe mamy fundamenty kontroli finansowania kampanii wyborczej. Zmieniony powinien zostać sam proces sprawozdawczości, a kompetencje PKW do kontroli wydatkowania środków na kampanię wyborczą – zwiększone. Komisja powinna też dysponować wieloma sankcjami za naruszenie przepisów już w trakcie kampanii, również w stosunku do kandydatów, którzy często działają bez wiedzy pełnomocnika komitetu wyborczego.

Należałoby wprowadzić elektroniczny system składania sprawozdań wraz z załącznikami, które byłyby dostępne publicznie w czasie rzeczywistym lub tylko z minimalnym opóźnieniem, co umożliwiłoby obywatelom, mediom i organizacjom społecznym skuteczną kontrolę nad źródłami i wydatkami kampanii. Inspiracją mogą służyć chociażby znane z Czech przejrzyste konta bankowe komitetów. To, że w naszym coraz bardziej zdigitalizowanym świecie komitety wciąż przekazują do PKW dziesiątki segregatorów z wydrukowanymi umowami i rachunkami, dużo mówi też o stanie cyfryzacji państwa.

Szerokim echem odbiła się w tych wyborach także kwestia prowadzenia agitacji wyborczej przez podmioty inne niż komitety wyborcze. To tylko częściowo rezultat zmiany art. 106 kodeksu wyborczego wprowadzonej przez Prawo i Sprawiedliwość w 2018 r. Paragraf 1 uzyskał brzmienie „Agitację wyborczą może prowadzić każdy komitet wyborczy i każdy wyborca, w tym zbierać podpisy popierające zgłoszenia kandydatów po uzyskaniu pisemnej zgody pełnomocnika wyborczego”. Stoję mocno na stanowisku, że umożliwiło to swobodną agitację wyborcom, ale już nie osobom prawnym, a to ich zaangażowanie jest zbyt często usprawiedliwiane tą zmianą. Niemniej, system musi zostać uszczelniony, bo nawet indywidualny wyborca z dużym budżetem może zaburzyć uczciwą konkurencję w wyścigu do najwyższych stanowisk w państwie. Jednym z rozwiązań może być zwiększenie transparentności w zakresie finansowania kampanii przez podmioty trzecie, takie jak organizacje społeczne, ale też np. spółki Skarbu Państwa czy instytucje publiczne.

Ważnym elementem jest także postulowana zmiana limitów wydatków wyborczych, które powinny być jasno określone i egzekwowane, aby zapewnić równą konkurencję między kandydatami i komitetami.

By wybory były równe

Wreszcie potrzebujemy pilnej korekty geograficznej, czyli dostosowania liczby mandatów przypadających na poszczególne okręgi wyborcze do aktualnej liczby mieszkańców. Ta korekta jest niezbędna, aby zapewnić realizację konstytucyjnej zasady równości wyborów, co oznacza, że głos każdego obywatela powinien mieć podobną wagę niezależnie od miejsca zamieszkania.

Obecnie podział mandatów nie odzwierciedla rzeczywistych zmian demograficznych i migracji ludności, co prowadzi do sytuacji, w której w niektórych okręgach wyborczych liczba mieszkańców przypadających na jeden mandat jest znacznie większa lub mniejsza niż w innych. Według danych Państwowej Komisji Wyborczej z końca września 2022 r. liczba mieszkańców Polski wynosiła 36 075 160, a norma przedstawicielska, czyli liczba mieszkańców przypadająca na jeden mandat poselski – 78 424. Na tej podstawie PKW wyliczyła, że w 11 okręgach (m.in. Legnicy, Wałbrzychu, Toruniu czy Lublinie) należałoby zmniejszyć liczbę posłów o jednego, podczas gdy w 10 innych (np. we Wrocławiu, Krakowie II, Warszawie I czy Poznaniu) liczba mandatów powinna wzrosnąć o jeden, a okręg warszawski (tzw. obwarzanek) powinien mieć nawet o dwóch posłów więcej. Brak takich korekt powoduje, że głosy wyborców w różnych częściach kraju mają nierówną wartość, co narusza zasady równości wyborów zapisane w kodeksie wyborczym. Pomimo wielokrotnych apeli PKW – w latach 2014, 2018 i 2022 – Sejm nie dokonał takich zmian, co budzi poważne wątpliwości co do przestrzegania prawa i sprawiedliwości reprezentacji. Zasady rozdziału mandatów w wyborach parlamentarnych nie dają dziś obywatelom równej platformy politycznej.

Jeśli ktoś jeszcze myśli, że kodeks wyborczy to tylko zbiór nudnych paragrafów, niech spojrzy na to, jak bardzo te przepisy wpływają na nasze codzienne życie polityczne i społeczne emocje. Zmiany są pilnie potrzebne – inaczej za dwa lata znów będziemy świadkami wyborczych emocji rodem z telenoweli, a my, wyborcy, pozostaniemy w roli zdezorientowanych widzów. Najwyższy czas, żeby politycy zaczęli traktować prawo wyborcze poważnie, bo inaczej pozostanie nam tylko śledzić kolejne odcinki tej farsy z popcornem w ręku. Co gorsza, istnieje duże ryzyko, że ugrzęźnie on nam w gardle. ©Ⓟ

Autor jest członkiem zarządu i dyrektorem ds. rzecznictwa i rozwoju Fundacji Batorego