– Dlaczego masz nie stać się kimś niezwykłym? Dlaczego masz nie być jednym na milion? – pyta narrator reklamy, która jest częścią nowej kampanii marketingowej Gwardii Narodowej Stanów Zjednoczonych o wdzięcznej nazwie „Uncommon Is Calling” (można to przetłumaczyć: „Czas być wyjątkowym”).
Amerykańska armia chce w ten sposób dotrzeć do pokolenia Z, czyli osób urodzonych po 1995 r., by przekonać je do służby wojskowej, choćby w niepełnym wymiarze. Gwardia Narodowa prezentuje się w rekrutacyjnym video jako szansa na robienie rzeczy ważnych, a jednocześnie przygoda. Jednego dnia siedzisz przy biurku w szklanym wieżowcu i wprowadzasz dane do arkusza kalkulacyjnego, a następnego wsiadasz na pokład Black Hawka, by ratować obywateli dotkniętych katastrofą naturalną. Klip kończy się obietnicą, że praca w wojsku może być „najbardziej niezwykłym okresem w życiu człowieka”.
Kierująca marketingiem Gwardii Narodowej generał brygady Antoinette Gant tłumaczyła w rozmowie z portalem Task & Purpose, że kampania promuje styl życia, o którym marzą młodzi obywatele. Wojskowi wyszli z założenia, że ludzie z pokolenia Z nie są zainteresowani pracą od 9 do 17, a przy tym chcą mieć realny wpływ na otaczający ich świat.
Linda Slapakova, badaczka w think tanku RAND Europe, tłumaczy DGP, że tego typu preferencje nie są wyłącznie domeną zetek. – Mamy do czynienia z długoterminowym trendem, który zapoczątkowali milenialsi – podkreśla. Dziś to jednak Gen Z, a nie ich starsi koledzy, znajdują się na celowniku działów marketingu armii zachodnich. To pokolenie, które do kariery w wojsku podchodzi wyjątkowo sceptycznie. Jednocześnie ich udział w służbie wydaje się obecnie niezbędny – amerykańskie i europejskie społeczeństwa się starzeją, a eskalacja napięć geopolitycznych wymusza na państwach duże inwestycje w obronę i rozbudowę sił zbrojnych.
Praktyczne wymagania
Co prawda Gwardia Narodowa osiągnęła w 2024 r. swoje cele rekrutacyjne, ale Amerykanie przyznają, że mają problem z naborem młodych ludzi. Z jeszcze większymi trudnościami mierzą się Brytyjczycy, którzy w ubiegłym roku zrealizowali plan tylko w 63 proc. – był to najgorszy wynik od pięciu lat. Sekretarz obrony John Healey alarmował, że Wielka Brytania nie będzie gotowa do odparcia ewentualnej inwazji.
Z badania przeprowadzonego pod koniec 2024 r. przez firmę Prograd wynika, że przedstawiciele pokolenia Z w Wielkiej Brytanii woleliby pracować dla Deliveroo (aplikacji do zamawiania jedzenia z dowozem) niż dla sił zbrojnych. Za najbardziej atrakcyjne miejsca pracy uznali firmy technologiczne, takie jak Microsoft, Google czy Apple. Najmniejszym zainteresowaniem cieszyło się zatrudnienie w sieci restauracji fast food typu McDonald’s i KFC oraz w formacji piechoty morskiej, czyli Royal Marines. Królewska Marynarka Wojenna, Armia Brytyjska i Królewskie Siły Powietrzne znalazły się odpowiednio na czwartym, piątym i siódmym miejscu w zestawieniu najmniej atrakcyjnych miejsc pracy.
Zdaniem Marco Logiudice’a, współzałożyciela firmy Prograd, wyniki te dowodzą, że pokolenie Z ma przede wszystkim praktyczne wymagania. – Młodzi oczekują wysokich wynagrodzeń, jasnej ścieżki rozwoju kariery, bezpieczeństwa zatrudnienia i pozytywnego środowiska pracy. Firmy, które nie dostosują się do potrzeb tego pokolenia, ryzykują utratę talentów – tłumaczył Logiudice.
Do podobnych wniosków skłania badanie przeprowadzone w Polsce w 2021 r. – Młodzi ludzie nie są tak przywiązani do jednego pracodawcy. Charakteryzuje ich duża otwartość na zmiany, dlatego decydują się na większą mobilność zawodową. Szczególnie że oczekują też wysokich zarobków już na początku drogi zawodowej, jasnej ścieżki kariery i równowagi między życiem zawodowym a prywatnym – mówi DGP prof. Elwira Gross-Gołacka z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego i współautorka badania „Generation Z's Expectations of Adaptation to Work/Military Service”.
Nie powinno więc dziwić, że tak dużym zainteresowaniem cieszą się firmy z sektora Big Tech. Młodych przyciągają do nich nie tylko konkurencyjne wynagrodzenia i benefity, lecz także (pozornie) wyluzowana atmosfera pracy oraz biura przypominające plac zabaw dla dorosłych. Na wyposażeniu są stoły bilardowe, huśtawki czy PlayStation, a do tego można skorzystać np. ze studia jogi.
Kariera zygzakowata
Przy takiej ofercie wojsko zdaje się być na przegranej pozycji. – To bardzo tradycyjna, hierarchiczna, a do pewnego stopnia również skostniała struktura – przyznaje prof. Gross-Gołacka. Choć zaznacza, że polskie wojsko proponuje też pewne udogodnienia młodym ludziom. – Na przykład studenci Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu mają zapewnione zakwaterowanie i wyżywienie, mają też stypendium – dodaje ekspertka.
Przygoda, którą przedstawicielom pokolenia Z obiecuje amerykańska Gwardia Narodowa, może być niewystarczającą zachętą dla zetek. Niektóre kraje w zamian za gotowość do obrony granic od dawna oferują swoim obywatelom dużo więcej. W Norwegii przyjęcie do armii bywa postrzegane niemal jak wygrana na loterii. Osoby, które decydują się na służbę, traktowane są priorytetowo w procesach rekrutacyjnych na stanowiska w sektorze publicznym. Z kolei wiele firm prywatnych gwarantuje kandydatom z doświadczeniem w wojsku uproszczone lub przyspieszone procedury zatrudnienia.
Jak zauważa Linda Slapakova, dotychczasowy model funkcjonowania armii na Zachodzie opierał się zwykle na założeniu, że żołnierze wstępują do służby w młodym wieku, rozwijają karierę w jej strukturach, a następnie przechodzą na emeryturę. – Brakuje realnych możliwości dołączenia do wojska na późniejszym etapie życia czy powrotu po latach pracy w innym sektorze – tłumaczy badaczka z RAND. – Taki system jest coraz częściej postrzegany jako nieadekwatny do współczesnych realiów – ocenia. Dlatego Wielka Brytania i inne państwa rozważają wprowadzenie tzw. karier zygzakowatych. To model, który zakłada większą elastyczność: młodzi żołnierze mogliby opuszczać armię, by zdobyć doświadczenie w sektorze prywatnym, a potem bez przeszkód wrócić do służby. – Takie podejście dałoby to zetkom większą kontrolę nad karierą i swobodę w podejmowaniu decyzji zawodowych. Do tego stanowiłoby dowód, że służba wojskowa może być ekscytującą i satysfakcjonującą ścieżką życia. Dokładnie taką, jakiej wielu młodych poszukuje, wchodząc na rynek pracy – mówi ekspertka RAND.
Recepta na bierność
W ostatnim czasie Brytyjczycy debatują też nad pewną formą nacisku. Konieczność cięcia zasiłków i podniesienia wydatków na obronność sprawiła, że pod lupą władz znaleźli się młodzi ludzie w wieku od 16 do 24 lat, którzy nie pracują ani nie studiują. Według danych Office for National Statistics to niemal milion osób. Eksperci tłumaczą, że wzrastająca w ostatnim czasie bierność zawodowa w tej grupie to przede wszystkim efekt kryzysu zdrowia psychicznego, który nasiliła pandemia koronawirusa. Pułkownik i poseł Partii Pracy Alistair Carns stwierdził niedawno, że młodzi Brytyjczycy mogą „wydostać się” z tej sytuacji właśnie poprzez wstąpienie do wojska. Również sekretarz ds. pracy Liz Kendall poparła apele o to, by więcej zetek wstępowało do sił zbrojnych w celu obniżenia stopy bezrobocia.
Pomysł jest taki, że osoby w wieku od 18 do 21 lat otrzymają ofertę szkolenia lub zatrudnienia w ramach tzw. gwarancji dla młodzieży. Ci, którzy odmówią udziału, zostaną pozbawieni dostępu do świadczeń socjalnych. – W świecie, w którym zachodzą dynamiczne zmiany, pojawiają się realne możliwości zatrudnienia – zarówno w naszych siłach zbrojnych, jak i w całym sektorze obronnym, produkującym czołgi, maszyny czy okręty wykorzystywane przez wojsko – mówiła kanclerka skarbu Rachel Reeves na antenie ITV. – Wraz ze wzrostem nakładów na obronność w sektorze przybędzie stabilnych miejsc pracy z godziwymi zarobkami – dodała.
Inaczej podchodzi do wyzwania prezydent Francji Emmanuel Macron, który kilkakrotnie zapowiadał już plany obowiązkowej Powszechnej Służby Narodowej (SNU). W 2019 r. wprowadzono pilotażowy program szkoleniowy dla 15- i 16-latków, ale nie cieszył się on dotąd szczególną popularnością. Celem programu jest nie tylko przygotowanie młodych ludzi do walki, lecz także wzmocnienie ducha patriotyzmu i poczucia odpowiedzialności za kraj. Podczas trwającego dwa tygodnie szkolenia francuska młodzież nosi mundury, uczestniczy w zajęciach z edukacji obywatelskiej i zdobywa praktyczne umiejętności, takie jak pierwsza pomoc. Każdy dzień rozpoczyna się od odśpiewania hymnu i salutowania fladze. – SNU przyczyni się do zwiększenia odporności i morale społeczeństwa. Nasza młodzież będzie gotowa na wszystkie niebezpieczeństwa – mówił w 2023 r. Macron.
W 2024 r. podczas kampanii wyborczej na Wyspach podobny pomysł lansowali Torysi. Proponowali, aby każdy 18-latek był zobowiązany do podjęcia służby narodowej, choć niekoniecznie wojskowej. Młodzi mogliby wybrać, czy chcą spędzić 12 miesięcy w koszarach, czy poświęcać jeden weekend miesięcznie w ciągu roku na wolontariat np. w National Health Service (brytyjskiej ochronie zdrowia) lub straży pożarnej. Ówczesny premier Rishi Sunak promował inicjatywę, przekonując, że doprowadzi ona do „ożywienia poczucia dumy z kraju”.
Wojsko inkluzywne
Nowe rozwiązania skierowane do młodych wprowadziła w ostatnich latach również Polska. W „Wakacjach z wojskiem”, programie skierowanym do Polek i Polaków w wieku od 18 do 35 lat – głównie maturzystów i studentów szukających zajęcia na lato – udział wzięło w 2024 r. ponad 11 tys. osób – wynika z danych, które udostępniło DGP Centralne Wojskowe Centrum Rekrutacji (CWCR). Podobnie jak podstawowe szkolenie wojskowe obejmował on ćwiczenia z zakresu przetrwania w terenie, taktyki wojskowej i obsługi pojazdów wojskowych.
Założenie jest takie, że młodzi obywatele, którzy ukończą wakacyjny kurs, zostaną wcieleni do rezerwy Wojska Polskiego. – To będą ludzie, którzy znają pewne podstawy, spędzili trochę czasu w wojsku. Mają więc dla nas naturalny i ogromny potencjał – mówił nam tuż po inauguracji projektu mjr Michał Tomczyk z Centrum Operacyjnego Ministra Obrony Narodowej. Spodziewa się, że część osób zostanie w służbie zawodowej lub terytorialnej. – Miesięczny kurs jest fajną formułą sprawdzenia, czym taka służba w ogóle jest, jak wygląda jednostka wojskowa i kontakt z wojskowymi – komentował.
Mimo intensywnych wysiłków, by przekonać zetki do munduru, jest jeszcze wiele do zrobienia. – Na poziom rekrutacji w armii wpływają również czynniki pozazawodowe. Kluczowe znaczenie może mieć poprawa warunków życia rodzin wojskowych, w tym przede wszystkim standardu mieszkań, oraz zapewnienie, że bliscy żołnierzy nie ponoszą dodatkowych kosztów. Chodzi m.in. o dostęp do opieki nad dziećmi, wsparcie w rozwoju zawodowym dla partnerów oraz możliwość wpływu na wybór miejsca stacjonowania, by unikać długotrwałych rozłąk z rodziną – podkreśla Linda Slapakova. Równie ważne jest jej zdaniem budowanie inkluzywnej, otwartej kultury organizacyjnej – takiej, w której nikt nie czuje się marginalizowany czy gorzej traktowany z powodu swojej tożsamości, sytuacji życiowej czy przekonań. Dyskryminacja ze względu na płeć czy orientację seksualną w wojsku wciąż jest powszechnym zjawiskiem – nawet w państwach, w których kwestie równości wynosi się na sztandary. ©Ⓟ