Położona w jednym z najbardziej zapalnych rejonów świata Jerozolima jest dla ludzi wierzących miejscem świętym. Chrześcijanie pielgrzymują do Bazyliki Grobu Świętego, którą według tradycji wzniesiono w miejscu ukrzyżowania i zmartwychwstania Jezusa. Muzułmanie czczą Wzgórze Świątynne z meczetem Al-Aksa i Kopułą na Skale. Dla wyznawców judaizmu najświętszym punktem jest Ściana Płaczu, będąca pozostałością po Drugiej Świątyni. Wszystkie te miejsca znajdują się blisko siebie w obrębie Starego Miasta – historycznego centrum o powierzchni zaledwie 1 km kw.

Jerozolima, której zachodnią część zamieszkują Izraelczycy, a wschodnią Palestyńczycy, w teorii mogłaby służyć jako przykład udanego współistnienia narodów, religii i kultur. Lata konfliktu zamieniły ją jednak w miasto pełne agresji i nietolerancji. Choć głównym celem prześladowań ultraortodoksyjnych Izraelczyków pozostają Palestyńczycy, to coraz częściej przemocy doświadczają też chrześcijanie.

Wracajcie do Europy

W lutym 2024 r. Natalie Amiri, korespondentka niemieckiej telewizji ARD, udostępniła na Instagramie fragment wywiadu, który przeprowadziła z księdzem Nikodemusem Schnabelem, przełożonym benedyktyńskiego opactwa Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny w Jerozolimie. Z relacji Amiri wynika, że podczas spaceru po Starym Mieście w pewnym momencie drogę przecięło im dwóch mężczyzn. Jeden z nich opluł Schnabela. Mimo to dziennikarka i ksiądz postanowili kontynuować nagranie. Gdy przechodzili przez dzielnicę ormiańską, ci sami mężczyźni nie tylko znowu splunęli na księdza, lecz także zwyzwali go i kopnęli. – Pierd… Jezus – krzyknął jeden z napastników.

Nie był to jednorazowy występek. Tego typu agresja to dziś nieodłączna część rzeczywistości w Jerozolimie. Przemoc przyjmuje różne formy, nie tylko fizyczną. W marcu 2023 r. dwaj Izraelczycy wtargnęli do bazyliki przy Ogrodzie Oliwnym, w którym według tradycji pochowano Maryję. Zanim zostali zatrzymani przez policję, zdążyli napaść na księdza z metalowym prętem. Dwa miesiące wcześniej nieznani sprawcy wymalowali na murach Starego Miasta groźby w języku hebrajskim: „śmierć chrześcijanom”, „śmierć Arabom i gojom” oraz „śmierć Ormianom”. Mniej więcej w tym samym czasie doszło do ataku na ormiańską restaurację Taboon & Wine w pobliżu prowadzącej do dzielnicy chrześcijańskiej Bramy Nowej. Współwłaściciel lokalu Miran Krikorian opowiadał w rozmowie z portalem theleaven.org, że grupa ultranacjonalistycznych Żydów wdarła się do środka, skandując hasła, takie jak „śmierć Arabom i chrześcijanom” i „chrześcijanie, wracajcie do Europy”. Gdy poproszono ich o opuszczenie restauracji, zaczęli rzucać krzesłami. – Na zewnątrz siedzieli turyści, Arabowie i żydowscy Izraelczycy. Ci ostatni przepraszali nas za to, co się stało. Powiedzieli, że po raz pierwszy widzieli takie zamieszki na własne oczy. Nie zdawali sobie sprawy, że takie rzeczy dzieją się w Jerozolimie – relacjonował Krikorian.

Miasto jednej wiary

Dane o atakach na chrześcijan w Izraelu zbiera Rossing Center for Education and Dialogue, organizacja z siedzibą w Jerozolimie, która promuje współpracę ponad podziałami religijnymi, etnicznymi i narodowymi. W raporcie za 2024 r. udokumentowano 111 incydentów (46 napaści fizycznych, 35 ataków na mienie kościelne i 13 przypadków nękania), zaś w 2023 r. – 89 przypadków (w tym m.in. ataki na mienie kościelne, 30 przypadków opluwania i siedem ataków zakwalifikowanych jako „brutalne”).

Autorzy analizy podkreślają jednak, że dane te są niepełne, bo tylko część incydentów trafia na policję lub jest opisywana przez media. Moi rozmówcy (ze względu na wrażliwość tematu nie publikujemy ich imion i nazwisk) twierdzą, że księża niechętnie zgłaszają władzom akty przemocy. Z jednej strony uważają, że służby im nie pomogą, z drugiej obawiają się o losy swojego pobytu w Izraelu. – Istnieje specjalna wiza dla duchownych. Mimo że przez wiele lat nie było w tym zakresie żadnych problemów, z jakiegoś powodu władze przestały je niektórym przedłużać. Księża czują więc, że ich status jest bardzo niepewny. Dlatego mówią: „w porządku, to nic wielkiego, przyjmę to na klatę jak dobry chrześcijanin” – mówi jedno z moich źródeł.

Szantaż wizowy to narzędzie wykorzystywane nie tylko przeciwko księżom. W ubiegłym roku opisywałam na łamach DGP historie pracowników organizacji humanitarnych pomagających Palestyńczykom w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu. – Do Jerozolimy przyleciałem wiosną 2023 r. Dostałem wizę na rok. Izraelczycy odmówili jej przedłużenia, więc jestem tu nielegalnie. Gdybym spróbował na chwilę wyjechać i wrócić na wizie turystycznej, prawdopodobnie zostałbym zawrócony. To duże ryzyko, a ja nie mogę zostawić zespołu w środku wojny – tłumaczyła mi osoba związana z jednym z NGO-sów. Inna wspominała, że po wybuchu wojny, kiedy jej organizacja potrzebowała w Jerozolimie więcej ludzi, pracownicy m.in. z państw europejskich dostawali przy wjeździe do Izraela wizy zaledwie na pięć dni. – Mimo że normalnie można otrzymać je na trzy miesiące – usłyszałam.

Księża niechętnie zgłaszają władzom akty przemocy. Z jednej strony uważają, że służby im nie pomogą, z drugiej – obawiają się o losy swojego pobytu w Izraelu

Wrogość wobec chrześcijańskiej mniejszości w Jerozolimie nie jest nowym zjawiskiem. Już pod koniec 2012 r. Francesco Patton, franciszkanin i kustosz Ziemi Świętej, potępiał falę agresji, tłumacząc w rozmowie z brytyjskim dziennikiem „The Telegraph”, że „celem ataków jest uwolnienie Starego Miasta od obecności chrześcijan”. – Potrzebujemy pomocy z zewnątrz, aby przetrwać – alarmował. Eksperci i mieszkańcy podkreślają, że w ostatnich latach przemoc wyraźnie się nasiliła. – Chrześcijański wymiar Jerozolimy jest dziś zagrożony i jest to bezpośrednio związane z działalnością osadników – mówił mi wiosną 2024 r. Daniel Seidemann, prawnik i założyciel organizacji Terrestrial Jerusalem.

Izraelscy ultranacjonaliści chcą, aby miasto stało się ośrodkiem żydowskim, a Stare Miasto upamiętniało tylko jedno wyznanie. Osadnicy działają powoli, nie ściągając na siebie dużej uwagi: otwierają bary dla młodych Izraelczyków w dzielnicy chrześcijańskiej, przejmują ko trolę nad położonymi w okolicy parkami. – Oni zainwestowali w to już ponad miliard szekli. Mówią, że do działania motywuje ich Biblia. Stare Miasto ma odzwierciedlać żydowską historię, więc klasztory i kościoły na Górze Oliwnej im przeszkadzają – wyjaśniał Seidemann. Najwięksi radykałowie uważają wręcz, że chrześcijańskie miejsca kultu powinny zostać wyburzone. To samo dotyczy Al-Aksy.

Próba wypchnięcia

Niektórzy łączą wzrost przemocy z dojściem do władzy skrajnej prawicy po wyborach do Knesetu w 2022 r. W rządzie premiera Binjamina Netanjahu znalazł się wówczas Itamar Ben-Gewir, polityk skazany w 2007 r. za podżeganie do rasizmu i wspieranie grup znajdujących się na izraelskiej i amerykańskiej liście organizacji terrorystycznych. Ben-Gewir, stojący dziś na czele Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego, należy do wielbicieli Me’ira Kahane, zamordowanego przed 25 laty ekstremisty, który domagał się pozbawienia Arabów izraelskiego obywatelstwa, segregacji przestrzeni publicznej i zakazania małżeństw między Żydami i wyznawcami innych religii. Ministrem finansów w gabinecie Netanjahu został zaś Becalel Smotricz, który przed objęciem stanowiska sugerował w wywiadzie dla tygodnika „Miszpacza”, że Tora będzie dyktować jego podejście do gospodarki.

O gorszym traktowaniu chrześcijan ma świadczyć m.in. to, że w 2024 r. władze zażądały od kościołów zapłaty podatku od nieruchomości, z którego tradycyjnie były zwolnione. W odpowiedzi przedstawiciele wspólnoty oskarżyli Tel Awiw o „skoordynowany atak” i naruszenie trwającego wiele stuleci status quo. „W czasie, gdy cały świat, szczególnie chrześcijański, uważnie śledzi wydarzenia w Izraelu, ponownie stajemy w obliczu próby wypchnięcia chrześcijan z Ziemi Świętej” – napisali przywódcy głównych denominacji chrześcijańskich we wspólnym liście do Netanjahu.

Rossing Center podkreśla w swoim raporcie, że obecna sytuacja ma związek z wpływami ekstremistów. „Zwrot w kierunku skrajnej prawicy i nacjonalizmu, a także nacisk na to, aby Izrael stał się przede wszystkim państwem dla ludności żydowskiej, podważyły poczucie równości wśród mniejszości” – czytamy.

Hana Bendcowsky, dyrektorka programowa w Rossing Center, tłumaczy mi, że osób, które dopuszczają się aktów agresji, „nie obchodzi, co powie świat”. – W całym Izraelu obserwujemy obecnie wzrost przyzwolenia na przemoc. Można to już było zauważyć podczas pandemii koronawirusa. Potem było coraz gorzej. Po wybuchu wojny Izraelczycy całkowicie stracili nad sobą kontrolę – uważa Bendcowsky. Jej zdaniem widać to na każdym kroku: coraz więcej ludzi nosi ze sobą broń, zachowuje się agresywnie w kolejkach, prowadzi brawurowo samochód itp. Ekspertka przekonuje, że przyczyniły się do tego relacje na żywo z przebiegu przebiegu walk pokazywane zarówno na platformach społecznościowych, jak i w tradycyjnych mediach. – W Izraelu nie ma dziś żadnych zasad. Panuje poczucie, że można być tak brutalnym, jak się chce – dodaje.

Przyczyn wrogości wobec chrześcijan należy jednak szukać dużo głębiej. – Ludzie, którzy zaczęli w ostatnich latach pluć na księży, w rzeczywistości nigdy ich nie lubili – mówi Bendcowsky. – My, Żydzi, mamy mentalność mniejszości, to się nigdy nie zmieniło. Nie potrafimy zrozumieć, że w Izraelu już nią nie jesteśmy. Ciągle czujemy, że cały świat jest przeciwko nam – tłumaczy. Chrześcijanie – mimo że stanowią niespełna 2 proc. społeczeństwa – są zaś postrzegani jako silna większość, która stanowi zagrożenie dla tożsamości, religii i samej egzystencji Żydów. – Zawsze się baliśmy, że będą chcieli nas zabić albo nawrócić – twierdzi Bendcowsky. ©Ⓟ