Nie należy wykorzystywać śmierci do celów politycznych – słyszymy bardzo często w ostatnich dniach. Kontekstem tych wypowiedzi jest ocena reakcji PiS na śmierć Barbary Skrzypek.
A jeszcze nie tak dawno, w odbitej PiS telewizji publicznej, znana dziennikarka upamiętniała samobójczy bohaterski czyn „szarego człowieka” z 2017 r. – czyn przeciwko rządom, które udało się zakończyć. Tak, jak chciał tego samobójca-symbol walki z partią Kaczyńskiego: „Nie czekajcie dłużej! Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj, zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. Walka z PiS usprawiedliwiała wyrażanie i rozbudzanie emocji wokół śmierci człowieka.
Śmierć Izabeli z Pszczyny (do tragedii doszło w rok po wywołującym ogromne poruszenie „aborcyjnym” wyroku TK z 2020 r.) zaowocowała potężną manifestacją w Warszawie. Wielu uznało, że odpowiedzialność za tragedię ponoszą nie medycy, lecz politycy – ci z PiS. Udział w demonstracji brali – podkreślając, że „jako osoby prywatne” – liczni liderzy lewicy i PO, m.in. Donald Tusk. A nawet Szymon Hołownia („Po rozmowie z moją żoną nie miałem wątpliwości. Ula powiedziała mi: masz iść w moim imieniu, w naszym imieniu”). Na ogół podczas tej manifestacji milczano, ale na koniec popłynęło w niebo gromkie: „J...ć PiS!”.
W życiu mieszają się emocje moralne i polityczne. Mieszają się słusznie. Co prawda polityka jest sztuką osiągania celów możliwie małym kosztem, ale nie powinna być traktowana jako sztuka bez zakorzenienia w wartościach. Nie jest dobrze, gdy przesiąknięta jest moralizatorstwem, ale nie wolno jej pozwolić, by oderwała się od podstawowych zasad moralnych i dawała politykom prawo do robienia co chcą.
PiS ma pełne prawo ulegać emocjom w sprawie śmierci p. Skrzypek. Szkoda tylko, że nasycił je, jak to jest w polskiej polityce w zwyczaju, oskarżeniami i zapowiedziami rozliczeń. A Polsce w niczym nie pomaga wykorzystywanie prokuratury, sądów, mediów, ministerstw i komisji śledczych do środowiskowych porachunków. Potrzebujemy państwa, w którym do sprawy o wyrazistym, rozliczeniowym, antypisowskim charakterze nie jest kierowana prokurator od lat zaangażowana w rozliczanie PiS. Państwa, w którym zasady nie tylko proceduralne, ale takie zwykłe, moralne i etyczne, obowiązują – i ograniczają – wszystkich. Polityczni liderzy dwóch największych naszych bloków partyjnych takiego państwa nie chcą. Bo chcą mieć swobodę wyboru metod i taktyki upokarzania pokonanych, kiedy już rządzą. Kierują więc naszą uwagę w bezpieczny dla nich kanał moralnego wzburzenia. Ono opadnie i jakoś to będzie. Jarosław Kaczyński miast mówić o „łotrach winnych śmierci”, winien spotkać się z Adamem Bodnarem i uzgodnić, co teraz ma zrobić Rzeczpospolita. Wiemy, że się nie spotkają, a sam pomysł wydałby się obu panom groteskowy. ©Ⓟ