Podany przez Donalda Trumpa fake news o tym, że Rosjanie okrążyli ukraińskie zgrupowanie w obwodzie kurskim, można by uznać za kolejną facecję specyficznego prezydenta. Można by, gdyby nie fakt, że takie kreatywne podejście do rzeczywistości zwykle czemuś służy. Jest podstawą budowania mitów i wyobrażeń oraz uzasadniania nimi państwowych decyzji.
Prosty „deal”
W tym wypadku „deal” był prosty. Ukraińcy weszli na terytorium Federacji Rosyjskiej, ale nie utrzymali pozycji. Podczas odwrotu Władimir Putin wykazał się łaską i darował im życie. Ergo – należy mu się wdzięczność Wołodymyra Zełenskiego i gotowość do ustępstw. Donald Trump – kreując obraz litościwego Putina – zbudował narrację o przysłudze, którą ten miał wykonać pod adresem Ukrainy. Mniejsza o to, że Kreml w zasadzie nie cofnął się nawet o centymetr, jeśli chodzi o żądania wobec Kijowa, ale też i europejskiej części NATO. Nadal chce rozwiązania „praprzyczyn” czy też „pierwotnych” powodów konfliktu. Czyli realizacji memorandum wiceministra spraw zagranicznych Aleksandra Gruszko złożonego w Genewie pod koniec 2021 r. Co ważne, Rosjanie nakreślili tam formułę porozumienia z Zachodem. Domagali się osobnego porozumienia z USA i osobnego z NATO, rozumianego z pewnością jako Europa. I w tym punkcie Trump wydaje się działać wspólnie z Putinem. Rozmawia z nim właśnie w takim formacie. Z pominięciem Europy. Tworzy mity o jego rzekomych ustępstwach, które za chwilę uzna za oczywiste oczywistości. Za prawdę.
Co się stało w obwodzie kurskim
Wróćmy jednak do obwodu kurskiego. Na bazie dostępnych danych i rozmów DGP z informatorami znającymi sytuację na miejscu lub biorącymi udział w operacji wynika, że o kotle do tej pory – do 20 marca 2025 r. – nie ma mowy. Wojska ukraińskie wycofały się z miasta Sudża ze stratami (najpewniej sporymi). Jednak w sposób kontrolowany. Dokładnie tak, jak wycofywały się z Bachmutu, Awdijiwki czy Wuhłedaru (ostatni przypadek był najmniej udany i wiązał się z dużymi stratami w związku ze źle przeprowadzoną rotacją i dezercją części żołnierzy, którzy mieli osłaniać odwrót). Ukraińcy, aby rozciągnąć front – przed kilkoma dniami – grupami dywersyjnymi wkroczyli również do obwodu biełgorodzkiego w Rosji.
Rzekomy kocioł, o którym mówił Trump – według informatorów DGP – to bitwa o Basiwkę, znaną głównie z przepięknej cerkwi Matki Boskiej Kazańskiej. Czyli o wioskę położoną nad rzeką Łoknia po stronie ukraińskiej i zarazem kluczowy punkt dla prowadzenia zaopatrzenia oddziałów pozostających na Kurszczyźnie. A konkretnie na wzgórzach, które są cały czas w rękach Ukraińców i znajdują się po stronie rosyjskiej. Ma to stanowić naturalny pas obrony granicy i ochronę przed próbą podejścia Rosjan pod Sumy. Wzgórza są zarówno dobrym punktem obserwacyjnym, jak i wygodną pozycją do ostrzeliwania przeciwnika. Jest ryzyko, że zgrupowanie ukraińskie może na nich utknąć w okrążeniu. Ale najpierw musiałaby paść Basiwka, która cały czas jest pod kontrolą Kijowa.
Wierzchołek góry problemów
Basiwska blaga Trumpa to ledwie wierzchołek góry problemów, które narosły w ostatnim czasie. Oczywiście problemów Europy, przede wszystkim Ukrainy, a nie USA. Jak wynika z doniesień Reutersa, Amerykanie zaprzestali np. prowadzenia spotkań z agencjami państw NATO w sprawie rosyjskiej dywersji. To na nich omawiano spiski, które przeciwko Europie szykował i szykuje Putin. W trakcie takich spotkań dzielono się wiedzą na temat planów podpalenia magazynów, kadr werbowanych do takich działań czy metod stosowanych przez Rosjan.
Trump polecił również zaprzestać finansowania całego konglomeratu mediów, takich jak Głos Ameryki (VoA) czy Radio Wolna Europa/Radio Swoboda (RFE/RL). Mediów uznawanych przez Putina za rozsadnik systemu i nosiciela idei kolorowych rewolucji. Pustkę po VoA czy RFE/RL ktoś będzie musiał wypełnić. Będą to albo pieniądze z Rosji, albo Chin, albo Zatoki Perskiej.
Wisienką na torcie jest odcięcie się USA od zbierania danych na temat dzieci ukraińskich, które zostały porwane przez Rosjan z terenów okupowanych po lutym 2022 r. Większość z nich trafiła już do adopcji. Sam proceder stał u podstaw wydania przez Międzynarodowy Trybunał Karny nakazu aresztowania Putina. Kreml marginalizował znaczenie tej decyzji. Uznawał ją jednak za wysoce irytującą. Donald Trump pomógł zmniejszyć poziom irytacji. Rozmontował jeden z ważnych lewarów, którymi Zachód naciskał na Putina.
W zasadzie można by mnożyć prezenty, które Trump rozdaje Rosjanom. Trudno dać wiarę, że robi to z głupoty. Można odnieść wrażenie, że jego myśli dotyczą już tylko resetu z Rosją. Stany Zjednoczone będą domagały się za niego korzyści. Ale – niestety – nie będą one najpewniej dotyczyły Ukrainy ani bezpieczeństwa Europy. Waszyngton jest już na innych frontach. W Azji i na Bliskim Wschodzie. ©Ⓟ