Każdy ma swoje zdanie na temat ochrony życia i aborcji, wszak dyskusja na ten temat toczy się już od kilkudziesięciu lat. Nie każdy jednak dostrzega związek tych spraw z ochroną innych konstytucyjnych wolności i praw. W ostatnich tygodniach toczy się znowu dyskusja o wprowadzeniu podatku katastralnego, a więc poważnego ograniczenia prawa własności. Sejm przyjął niedawno przepisy o mowie nienawiści poważnie limitujące wolność słowa. Od 15 lat regularnie wraca sprawa restrykcji dotyczących wykonywania zawodu rolnika – mam na myśli w szczególności projekt zakazujący uboju rytualnego, który zdaniem wnioskodawców koliduje z prawami zwierząt.

Wydaje się, że niewystępujące w ustawie zasadniczej pojęcie praw kobiet w dyskusjach publicznych wypiera konstytucyjne prawo do życia. Podstawowe pytanie: chronić czy nie chronić dzieci przed urodzeniem zmieniło się w oczekiwanie jak najszybszego usunięcia wszelkich ograniczeń dla aborcji. Niewiele jest przy tym refleksji, jak debata w tej sprawie wpłynie na inne konstytucyjnie chronione prawa podstawowe. Padają wreszcie propozycje, aby rozstrzygnięcia szukać w referendum. Jednak również to rozwiązanie może mieć poważne konsekwencje dla ochrony wolności i praw niezwiązanych bezpośrednio z przerywaniem ciąży.

Konstytucja z 1997 r. chroni wartości fundamentalne dla każdego z nas: godność, życie, wolność, równość, własność, swobodę prowadzenia działalności gospodarczej. Wartości te są niekiedy nazywane naturalnymi, ponieważ wielu z nas wywodzi je z prawa naturalnego. Tym samym pozostają one poza dyspozycją władzy państwowej. Nie jest to tylko koncepcja prawno-filozoficzna. Na takim stanowisku stanęli twórcy polskiej ustawy zasadniczej, wskazując, że godność człowieka ma charakter przyrodzony i jest źródłem pozostałych wyrażonych wolności i praw człowieka i obywatela. Po latach komunizmu zagwarantowanie tych praw w konstytucji było po 1989 r. rzeczą oczywistą. Tak jak wcześniej konieczne było zabezpieczenie ich po doświadczeniach nazizmu i faszyzmu. Stąd przyjęcie Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ w 1948 r. czy europejskiej konwencji praw człowieka w 1950 r. Postanowienia niemieckiej ustawy zasadniczej z 1949 r. w zakresie praw jednostki stały się wzorcowe dla wielu państw przyjmujących po II wojnie światowej nowe konstytucje. Dziś wiatry wieją w inną stronę, także w Polsce. Coraz częściej słyszymy o konieczności ograniczenia najbardziej podstawowych praw w imię innych wartości. Dotyka to prawa do życia, ale w nieunikniony sposób także innych praw podstawowych.

Postanowienia dotyczące godności człowieka i prawa do życia należą do najbardziej doniosłych regulacji konstytucji. Zgodnie z art. 30 to właśnie nasza godność jest źródłem wszystkich innych wolności i praw, w tym najważniejszego z praw osobistych, czyli prawa do życia. Kluczowa jest odpowiedź na pytanie, czy przysługują one także dziecku przed narodzeniem. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej odpowiedział na nie w 2011 r., uznając, że zarodkowi ludzkiemu od początku należy się ochrona wynikająca z poszanowania godności ludzkiej (Brüstle przeciwko Greenpeace). Jest to spójne ze stanowiskiem polskiego Trybunału Konstytucyjnego z 1997 r., według którego życie ludzkie od momentu powstania, a zatem również w fazie prenatalnej, jest wartością konstytucyjnie chronioną (K 26/96). Prawo do życia ma charakter podstawowy w tym sensie, że bez niego nie można korzystać z innych konstytucyjnych i ustawowych praw. Jest ono ważniejsze niż inne konstytucyjne wartości, co wprost orzekł Trybunał Konstytucyjny w 2008 r., przypominając, że każdy „wypadek ograniczenia prawnej ochrony życia ludzkiego (…) musi być traktowany jako środek o charakterze ultima ratio” oraz że „zdecydowanie nieakceptowalne w demokratycznym państwie prawnym, realizującym zasady sprawiedliwości społecznej i chroniącym życie oraz niezbywalną godność człowieka, byłoby ograniczenie ochrony życia człowieka w celu ochrony dóbr lokujących się niżej w hierarchii konstytucyjnej, np. własności i praw majątkowych, moralności publicznej, ochrony środowiska czy nawet zdrowia innych ludzi”. Musi zaistnieć symetria „dobór: poświęconego i ratowanego” (K 44/07). W tej kwestii sąd konstytucyjny od 1997 r. trzyma konsekwentną linię orzeczniczą.

Odrzucenie przyjętej interpretacji prawa do życia oznaczałoby odrzucenie ugruntowanej w ostatnich dziesięcioleciach aksjologii konstytucyjnej i podstaw systemu ochrony praw w Polsce. Miałoby to poważne konsekwencje dla interpretacji i ochrony innych konstytucyjnych wolności i praw. Jeśli zrezygnujemy z kompleksowej ochrony życia, jakie argumenty miałyby przemawiać za utrzymaniem kompleksowej ochrony wolności i praw lokujących się w hierarchii dóbr konstytucyjnej niżej? A widzimy z różnych stron coraz liczniejsze próby ich ograniczania. Najstarsze z praw człowieka – wolność religijna – atakowane jest dziś chyba najczęściej (ubój rytualny, krzyże w przestrzeni publicznej, bijące dzwony, stroje duchownych, chrzest dzieci, obrzezanie). Także wolność słowa przestaje być dogmatem nawet dla tych deklarujących się jako liberałowie (mowa nienawiści czy penalizacja kolejnych kłamstw historycznych). Regularnie słyszymy o propozycjach zakazów czy restrykcji w wolności zgromadzeń (marsze niepodległości i pro-life, parady równości). Nie ma sezonu politycznego, aby nie padły propozycje ograniczenia prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z przekonaniami (edukacja domowa, szkoły niesamorządowe, udział dzieci w polowaniach). Także własność, swoboda działalności gospodarczej oraz wolność wykonywania zawodu – tak cenione po 1989 r. – zaczynają być traktowane z podejrzliwością. Pojawiają się kolejne propozycje ograniczeń (podatek katastralny, zakaz uboju rytualnego, hodowli zwierząt, ograniczenia prawa do zakupu mieszkań, ograniczenia dla myślistwa, rybactwa czy wędkarstwa).

Odejście od klasycznego systemu ochrony praw podstawowych znajduje uzasadnienie w progresywnych koncepcjach społecznych i politycznych. Ujmowane jest to jako konieczność i element walki o postęp, odrzucenie tradycyjnych wzorców i ról społecznych. Często jest też wplatane w bieżące potrzeby i dyskusje społeczno polityczne.

Postulowane są coraz to nowe prawa człowieka – mniej oczywiste, niekiedy wręcz kontrowersyjne – co prowadzi w praktyce do ich inflacji. Klasycznym przykładem są prawa reprodukcyjne z najważniejszym wśród nich prawem do aborcji. To ostatnie nie jest znane ani powszechnej deklaracji praw człowieka, ani europejskiej i amerykańskiej konwencji praw człowieka czy paktom praw obywatelskich ONZ. Tymczasem w codziennych dyskusjach traktowane jest tak samo jak gwarantowane prawo do życia. Problem jest nawet szerszy – wyraźnie widzimy osłabianie kategorii wszystkich klasycznych wolności i praw człowieka. Czym innym jest próba zastąpienia niebudzących wątpliwości rozwiązań prawnych zobowiązujących do dobrego traktowania zwierząt pojęciem analogicznym do praw człowieka, czyli niejako równoległym pojęciem praw zwierząt? Przesunięcia semantyczne, które następują, mają konsekwencje dla samych pojęć, ich interpretacji, a także stanowionego prawa. Tym bardziej że towarzyszy im sondażowa presja. Każdego dnia jesteśmy konfrontowani z badaniami opinii publicznej, które nie tylko ukazują zmiany w świadomości społecznej, lecz także je wywołują i przyspieszają. Przyczynia się to do erozji systemu ochrony konstytucyjnych wolności i praw. W pełnych emocji dyskusjach nie do końca dostrzega się związki przyczynowe. Ginie perspektywa, że wszyscy od siebie współzależymy. Że ochrona praw, które dla mnie są najważniejsze, zależy także od ochrony praw ważnych dla mojego kuzyna, sąsiadki, rodaka, tych ze współobywateli, z którymi dzielę poglądy, ale także ideowych przeciwników.

W opinii części klasy politycznej i społeczeństwa panaceum są referenda. Oddanie głosu obywatelom ma być sposobem na rozstrzyganie trudnych spraw. Są tu jednak dwa problemy: zasadniczy i techniczny. Po pierwsze, referendum nie może być sposobem na dowolne ograniczenie podstawowych praw ludzkich. Zostały one utrwalone w konstytucji, nie tylko po to, aby państwo, tj. parlament czy inne władze publiczne je respektowały, lecz także po to, żeby ustanowić granicę dla każdej formy bieżącego procesu demokratycznego. Jeśli w referendum decydowalibyśmy o prawie do życia dzieci przed urodzeniem albo możliwości eutanazji osób starszych, chorych czy słabszych, czemu nie głosować w innych sprawach dotyczących praw podstawowych? Na przykład w sprawie 75-proc. podatku dochodowego dla 1 proc. najbogatszych Polaków, odebrania możliwości posiadania więcej niż trzech lokali mieszkalnych, zabronienia lub ograniczenia hodowli zwierząt bądź pozbawienia opieki społecznej najmniej zaradnych rodaków albo zakazania organizowania manifestacji obywatelom, których poglądów nie podzielamy? Jeśli decyzją większości można odebrać ochronę życia najsłabszym, tym bardziej można ograniczać prawo własności, wolność gospodarczą, prawa socjalne czy wolność zgromadzeń.

Po drugie, zgodnie z art. 125 konstytucji referendum daje ograniczone możliwości. Można zorganizować je w sprawach „o szczególnym znaczeniu dla państwa”, a więc we wszystkich z powyższych, ale żeby było wiążące, musi w nim wziąć udział przynajmniej 50 proc. obywateli. To trudne, bo zwykle jedna ze stron sporu wzywa do bojkotu, co i tak wyśrubowaną frekwencję czyni prawie niemożliwą do osiągnięcia (vide: referendum z 2023 r.). Jednak nawet osiągnięcie progu samo w sobie nie legitymizuje, a tym bardziej nie zobowiązuje do zmiany konstytucji czy ominięcia ograniczeń wynikających z art. 31 ust. 3 (zasada proporcjonalności, zasada nienaruszalności istoty wolności i praw).

Z tych powodów referenda w Polsce (ale i w innych państwach) bywają często nieefektywne, a w przypadku rozstrzygnięć dotyczących najbardziej podstawowych praw człowieka są po prostu złe. Jeśli raz przeforsujemy podejmowanie decyzji w takich sprawach na drodze referendum, znajdzie zastosowanie stara brytyjska paremia konstytucyjna odnoszona do parlamentu: nikt nie będzie pewny swojego losu. Jeśli już przeprowadzać referenda, to nie w kwestiach podstawowych: godności, życia, wolności, własności.

Prawa człowieka przysługują nam z tej racji, że jesteśmy ludźmi. Chronią nasze życie, wolność i własność. W pierwszym rzędzie przed władzą – pierwotnie myślano o państwowej, ale dziś wiemy, że chodzi o każdą: globalną, europejską, samorządową. Prawa człowieka mają także chronić przed naszymi bliźnimi, przed władzą opresyjnej większości i agresywnych, wpływowych mniejszości. Jeżeli można byłoby pozbawić ochrony prawnej najbardziej podstawowe ludzkie dobro, jakim jest życie, nieuchronnie taki los podzielą inne wymiary wolności: prawa rodziców, własność czy swoboda działalności gospodarczej. Konstytucyjny system ochrony praw człowieka jest systemem złożonym, można powiedzieć: systemem naczyń połączonych. Jego rozkład uderzy w każdego z nas, choć skutki nie zawsze będą widoczne od razu i nie każdy od razu je odczuje. To jednak bardzo ryzykowna perspektywa. Warto się przed nią chronić, dbając we własnym interesie, ale i – jak stanowi preambuła do konstytucji – dla dobra III Rzeczypospolitej o „zachowanie przyrodzonej godności człowieka, jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi”. ©Ⓟ