Czy rewolucja dekabrystów była kamieniem węgielnym rosyjskiego faszyzmu? I czy zabicie cara wcześniej przyniosłoby Polsce niepodległość?

Niemal dwieście lat temu, w grudniu 1825 r., grupa spiskowców, w większości oficerów najbardziej elitarnych pułków, podjęła w Petersburgu nieudaną próbę puczu mającego uniemożliwić Mikołajowi I objęcie władzy i ustanowić w Rosji republikę. Przegrali. Pięciu najważniejszych konspiratorów powieszono, ponad 200 innych trafiło na katorgę lub zesłanie.

To w zasadzie jedyne fakty, co do których zgadzają się historycy, publicyści i politycy. Istnieją diametralnie rozbieżne interpretacje tego, czym „rewolucja dekabrystów” w ogóle była, i jakie przyniosłaby skutki, gdyby się powiodła. O wydarzenia z petersburskiego placu Senackiego spierają się między sobą Rosjanie; „wyjście na plac” do dziś jest w politycznej ruszczyźnie idiomem oznaczającym wypełnienie przez demokratów, nawet bez nadziei na zwycięstwo, podstawowego obowiązku moralnego.

Rzadko w historii zdarza się epizod tak ważny, a zarazem zawierający tak wiele sprzeczności.

Wybrani i wyborowi

Nawet oceny tego, kim byli architekci nieudanego przewrotu, są skrajnie różne. Władysław Jabłonowski pisał, że to „gatunek ludzi niewątpliwie pierwszorzędny”. Aby zdecydować się na tak skrajne ryzyko w autokratycznej Rosji początków XIX w., „trzeba było być naprawdę jednostką wybraną, wyborową. Większość dekabrystów w istocie należała do takich (…). Byli młodzi i uzdolnieni, obdarzeni przywilejami urodzenia i bogactwa – mogli marzyć o najświetniejszych karierach i powodzeniu osobistym”.

Tymczasem Adam Zamoyski cytuje Nikołaja Turgieniewa, który po przystąpieniu do spisku „odkrył z zaskoczeniem, że jego członkowie siedzą tylko na zebraniach, ubolewając nad stanem Rosji i formułując pobożne życzenia na przyszłość. Gdy uwolnił dwóch chłopów pańszczyźnianych i zaapelował do innych członków stowarzyszenia, by uczynili to samo, zareagowali pełnym zdumienia milczeniem”. „Popychający ich do działania impuls był melodramatyczny i całkowicie niedojrzały; w gruncie rzeczy bawili się w rewolucję” – pisze Zamoyski.

Nikt nie może zaprzeczyć, że wśród spiskowców dominowali odważni oficerowie frontowi z bohaterską kartą z lat 1812–1815 i innych wojen. Jak zauważa Jabłonowski, najwybitniejszy wśród nich Pawieł Pestel „w 27. roku życia był już pułkownikiem, dowodzącym pułkiem, a nie należał do ludzi szczególniej protegowanych przez związki rodzinne”. Dlaczego tacy ludzie zdecydowali się zawiązać konspirację i obalić cara?

Reichsführer Pawieł Iwanowicz

Dekabryści szczerze odrzucali system carski jako sprzeczny z ideałem wolności. Czytali liberalnych filozofów. Znali zachodnią Europę, chcieli takich samych swobód, parlamentaryzmu, reform korzystnych dla chłopstwa.

Początkowo liczyli na to, że car Aleksander da Rosji konstytucję. Ale gdy imperator zaczął coraz wyraźniej popadać w mistycyzm, co w polityce przejawiło się odejściem od tendencji liberalnych ku zachowawczym, zrazili się do niego. Zaczęli myśleć o rewolucji, którą rozumieli jako zamach stanu. A to oznaczało konieczność zabicia cara.

Niektórzy doszli do wniosku, że należałoby zgładzić całą carską rodzinę, by nikt nie upomniał się o tron. Inni proponowali łagodniejszy wariant – internowanie potencjalnych pretendentów i zesłanie ich tam, gdzie nie mieliby możliwości podjęcia jakiejkolwiek aktywności. Czyli do najdalej położonej wtedy rosyjskiej posiadłości – Fort Ross w Kalifornii.

Choć spiskowcy pragnęli wolności dla całego społeczeństwa, to jednocześnie „Ruska Prawda”, ich najważniejszy tekst, który wyszedł spod pióra Pawła Pestela, kreśli precyzyjną wizję rewolucyjnej dyktatury. Teoretycznie miała ona trwać tylko 15 lat. Tworzenie jakichkolwiek stowarzyszeń w tym demokratycznym raju byłoby zakazane. Państwo – całkowicie scentralizowane. Jego kręgosłupem miała być szeroko i dokładnie opisana, dysponująca ogromnymi uprawnieniami, nowa tajna policja polityczna licząca 50 tys. funkcjonariuszy, czyli wielokrotnie więcej, niż liczyły wówczas wszystkie siły pilnujące porządku w Cesarstwie. Na czele tej policji miał stanąć wybrany spośród wybranych urzędnik. Pestel widział w tej roli siebie. Dlatego dziś demokratyczni Rosjanie, którzy w odróżnieniu od innych demokratycznych Rosjan nie czują się spadkobiercami dekabrystów, potrafią nazwać „Ruską Prawdę” „kamieniem węgielnym rosyjskiego faszyzmu”, zaś samego Pestela, szyderczo „Reichsführerem Pawłem Iwanowiczem”. Tym bardziej że Pestel przewidywał, iż nowa rewolucyjna republika:

– wysiedli do Rosji europejskiej buntujące się narody kaukaskie (plany rażą mniej, kiedy ocenia się je na tle ówczesnych i późniejszych praktyk, np. Amerykanów wobec Indian);

– wysiedli do Turcji Żydów odmawiających przyjęcia chrześcijaństwa;

– wszystkim narodom i plemionom narzuci język rosyjski i prawosławie.

A co z Polską?

Co zrobią w Warszawie

Znowu sprzeczności. „Zakon rosyjskich rycerzy”, tajne stowarzyszenie oficerskie, którego członkowie stali się potem uczestnikami sprzysiężenia dekabrystów, stawiał sobie za jeden z celów „likwidację Polski w każdym pojęciu i przekształcenie całego jej terytorium w rosyjskie gubernie”. Kiedy car Aleksander stworzył Królestwo Polskie i nadał mu konstytucję, nie nadając jednocześnie analogicznego dokumentu Rosji, oburzenie wśród spiskowców było powszechne. Nałożyło się to na całą serię propolskich aktów władcy, w tym zapowiedzi przyłączenia do Królestwa zachodnich guberni Cesarstwa Rosyjskiego, czyli Kresów Wschodnich. Oburzenie nasiliło się, kiedy car wyodrębnił stacjonujące w granicach dawnej Rzeczpospolitej oddziały, tworząc Korpus Litewski, którego dowództwo przekazał bratu i następcy tronu wielkiemu księciu Konstantemu dowodzącemu armią Królestwa. Uznano to za pierwszy krok do oddania Polakom tych terenów. Zaczęły krążyć pogłoski, jakoby Aleksander gardził Rosją i w propolskim szale zamierzał przenieść stolicę do Warszawy. To wszystko było dodatkowym impulsem do zawiązania spisku, nazwanego później dekabrystycznym. I pierwszych rozmów o zabiciu cara.

Ale jest też inna strona: istnienie wspólnego wroga – caratu – zbliżało spiskowców do Polaków. Młodzi Rosjanie mieli świeżo w pamięci twardą i honorową walkę polskich oddziałów u boku Napoleona, szanowali nasze umiłowanie wolności. Chyba większe znaczenie miał jednak sam fakt istnienia Królestwa, jego relatywnie silna armia oraz obecność w Warszawie następcy tronu Konstantego – i politycznie, i militarnie mogło to mieć ogromne znaczenie w momencie wybuchu rewolucji w Rosji. Jak zachowają się Polacy? Poprą przewrót? A może polskie wojsko da się użyć Konstantemu do stłumienia buntu?

Dekabryści wiedzieli o istnieniu w Królestwie organizacji spiskowych (Towarzystwo Patriotyczne), zwłaszcza ci, którzy służyli w rosyjskiej armii na Ukrainie. Na co dzień kontaktowali się z miejscowymi Polakami, zyskując wiedzę o kulturze i patriotyzmie.

Okazją do nawiązania kontaktów były tzw. kontrakty kijowskie, czyli odbywające się w styczniu targi, na które przybywało wielu ludzi z wszystkich stron imperium carów i spoza jego granic. Spotkania toczyły się potem również w innych miejscach. Rosyjski serial o dekabrystach sprzed kilku lat przedstawia je w takiej scenie: oto któryś ze spiskowców przybywa na Kijowszczyznę do pułku dowodzonego przez jednego z najważniejszych dekabrystów Siergieja Murawjowa-Apostoła. Wprowadzający go na kwaterę dowódcy kolega mówi uprzedzająco: tam są Polacy (czyli oficerowie z armii Królestwa).

– Polaków trzeba szanować – reaguje ideologicznie gość.

– Tak właśnie, pan pułkownik już ich szanuje od wczoraj rana – odpowiada z przekąsem miejscowy oficer.

Wchodzą, a tam Polacy i Rosjanie leżą, pijani, pokotem. Tylko jeden Murawjow-Apostoł, choć też pijany, jest w miarę przytomny.

– I co? – pyta gość.

– A wczoraj zaproponowano mi polskie szlachectwo – odpowiada Murawjow. – W zamian za gubernię grodzieńską.

Chwiejnie podnosi do ust kielich, i po chwili konkluduje:

– Ale potem wspólnie zdecydowaliśmy zostawić wszystko tak, jak jest…

Granica lepsza niż ryska

O prawdziwym przebiegu negocjacji wiemy niewiele. W każdym razie strona rosyjska zadeklarowała uznanie prawa Polski do niepodległości. W zamian żądała gwarancji, że w momencie przewrotu w Petersburgu Polacy nie dopuszczą, aby Korpus Litewski podjął działania przeciw rewolucji i nie wypuszczą z kraju Konstantego. Reprezentant Towarzystwa Patriotycznego pułkownik Seweryn Krzyżanowski zastrzegł, że Konstantego nie zabiją. Od dyskusji o przyszłej granicy między państwami Rosjanie się uchylili, później deklarując ogólnie: „co się tyczy rosyjskich polskich guberni, obiecują oddać, zgodnie ze sprawiedliwością to, co będzie możliwe”.

Ustępstwom, nie tylko w kwestii granic, było przeciwne Towarzystwo Północne – czyli część spiskowców znajdująca się w Petersburgu, na co dzień niemająca z Polakami kontaktów. Najbardziej przeciwny był skądinąd Kondratij Rylejew, znany intelektualista i poeta, którego Adam Mickiewicz uznał za przyjaciela.

„Gdzież wy teraz? Szlachetna

szyja Rylejewa,

Którąm jak bratnią ściskał,

carskimi wyroki

Wisi, do hańbiącego przywiązana

drzewa;

Klątwa ludom, co swoje

mordują proroki”

– napisał po latach. Nie wiedział, że ów „przyjaciel-Moskal” przekonywał innych spiskowców z Petersburga, iż nie mają prawa wyrzekać się w imieniu Rosji żadnych ziem – będzie to mogło ewentualnie zrobić dopiero Zgromadzenie Narodowe po zwycięstwie rewolucji. Uważał też, że granicą Polski może być jedynie linia, za którą przeważa ludność prawosławna bądź unicka. Czyli linia Bugu.

Rylejew przekonał swoich kolegów – z dokumentów Towarzystwa Północnego wynika, że żadnych ustępstw terytorialnych na rzecz Polski nie przewidywali. A co do samego Królestwa Polskiego ich stanowisko było niejasne.

Inaczej wyglądała sprawa z Towarzystwem Południowym, znajdującym się pod przemożnym wpływem Pestela. „Reichsführer” uznawał porozumienie z Polakami za kluczowe dla zwycięstwa. Dlatego w „Ruskiej Prawdzie”, będącej czymś w rodzaju programu ruchu dekabrystów – tej samej, w której zaprojektowano budowę czegoś na kształt totalitaryzmu w wyzwolonej Rosji – otwarcie przyznał Polsce (jako jedynemu narodowi imperium) prawo do niepodległości (używał w stosunku do naszego kraju słowa „mocarstwo”). Jasno zapowiedział także oddanie jej części Kresów Wschodnich. A nawet zapisał skrótowo jakiej: w skład nowej Polski weszłaby obecna Litwa, Dyneburg (obszary dawnych Inflant Polskich) i większa część Białorusi wraz z Połockiem, Mińskiem i Słuckiem. Na odcinku południowym granica biegłaby do miasta Ostróg na Wołyniu i dalej „do gór karpackich”. Byłaby to granica korzystniejsza dla Polski niż ta z traktatu ryskiego z 1921 r.

„Powstania nasze krwawiły się o granice nad i za Berezyną, o Wołyń, Podole, o ziemie, gdzie naród polski był w mniejszości” – tak ponad 100 lat później podsumował okres rozbiorów Stanisław Cat-Mackiewicz. „Zarówno rok 1831 jak 1863 była to walka z Rosją o Litwę i Ruś – dalszy ciąg walki o pierwszeństwo w Słowiańszczyźnie. Załoga rosyjska w Warszawie – to tylko zabezpieczenie sobie tyłów przez imperium rosyjskie. «Wyrzeknijcie się Wilna, Mińska, Kowna, Kijowa, na zawsze, szczerze, a my wyrzekniemy się Warszawy», oto, co mówił każdy «Moskal polityczny». Warto w tym kontekście zauważyć, że niektórzy „polityczni Moskale” na pewnym etapie byli gotowi zrzec się na naszą rzecz wszystkich wymienionych przez Cata miast poza Kijowem.

Ma być tak jak u nas

To nie znaczy, że scenariusz zwycięstwa dekabrystów i obozu Pestela byłby automatycznie korzystny dla Polski. A nawet że porozumienie między polskimi a rosyjskimi spiskowcami było możliwe.

Dlaczego? Tłumaczą to inne zapisy „Ruskiej Prawdy”. W szczególności chodzi o to, że Pestel (a w ślad za nim inni spiskowcy, choć w mniej wyrazisty sposób) żądał, aby niepodległa Polska zobowiązała się nie tylko do ustanowienia republiki i „zniesienia wszelkiej arystokracji” (oba te warunki były niemożliwe do przyjęcia dla Towarzystwa Patriotycznego), lecz także do przyjęcia takiej samej organizacji państwowej, jaką projektował dla Rosji. Można by to uznać za coś w rodzaju mutacji systemu funkcjonującego w Rzeczypospolitej XVIII-wiecznej lub prefigurację ustroju PRL. Innymi słowy, na mocy traktatu Rosja miałaby prawo do ingerencji w wewnętrzne sprawy Polski, jeśli ta zechciałaby zmienić jakiś element swojej organizacji państwowej.

Jak wyglądałyby dzieje naszego kraju, nieoczekiwanie wyzwolonego – we wspólnej walce z „przyjaciółmi Moskalami” – w latach 20. XIX w., zaledwie ćwierć wieku od utraty niepodległości? Nie wiemy, ale byłby to wdzięczny temat na powieść z dziedziny historii alternatywnej. Powieść, która mogłaby być zarówno radosną utopią, jak i przekonującą, ponurą dystopią. ©Ⓟ