Karolu, wiem, że nie chciałeś źle. Jestem zły na Ciebie, ale, jakoś, przez to, że pogubiłeś się podobnie jak zwykły człowiek, bardziej doceniam dobro, które było Twoją zasługą. Jeszcze muszę o tym pomyśleć... Na szczęście (ironia!) zawsze można wygodnie wejść w format oburzenia przeciwko ohydnym atakom na wielkiego Polaka i mieć wszystko z głowy.

Lewica, zapowiadając, że weźmie się za place i ulice Jana Pawła II, działa wedle reguł mediów społecznościowych. Coś mnie oburza? Fajnie. Teraz muszę szybko zbudować koalicje oburzenia i potępienia, najlepiej dostając przy tym drgawek, by już po paru dniach (godzinach?) zająć się czymś innym, równie oburzającym. Myślę, że doktryna wścieklizny niszczy nas dogłębnie i na mnie proszę nie liczyć w projekcie dejaniepawlizacji. Ale...

Reprezentuję pokolenie, które całym sercem wsparło opozycję końca lat 70., a potem Solidarność. Brzmiące dziś cokolwiek napuszenie ideały godności, wiarygodności, solidarności i poświęcenia były nam drogowskazem, Ojciec Święty – jasnym światłem wiary, że to wszystko ma sens. Gdyby ktoś nam wtedy powiedział, że w sprawach ofiar pedofilii biskup Wojtyła, a potem papież Wojtyła, zachowywał się dwulicowo, kunktatorsko, wyśmialibyśmy go; zresztą zapewne byłby to agent.

Dzisiaj jest dzisiaj. Nasz papież zszedł z pomników, jest mającym swoje ograniczenia człowiekiem poddawanym słusznej krytyce. Kochał Kościół hierarchiczny, żył w przekonaniu, że kaskadową katastrofą jest ujawnianie krzywdzicieli w sutannach – bo jeżeli ludzie się dowiedzą, że ksiądz czyni zło, to zwątpią w jakiekolwiek dobro, nawet w Ewangelię. Nie był w stanie zobaczyć w szeregach księży drapieżców. Kiedy dokonywali oni okropnych czynów, czuł ogromny ból – ale koił go wiarą, że skoro sprawcy deklarują żal za grzechy (zapewne, nieraz, szczerze) i podejmują się pokuty, całość spraw idzie w dobrym kierunku. W takiej perspektywie, niejako automatycznie, krzywda ofiar staje się tylko jednym z elementów moralnej układanki, a nie kwestią najważniejszą. Święty Karol wiele zrobił, aby chrześcijanie umieli i chcieli żyć, jak dobrzy ludzie, ale w bolesnej sprawie ofiar księży zachował się głupio, chociaż wszystko wskazuje na to, że (błędnie!) uważał swoje decyzje za najlepsze z możliwych. Był święty i pełen miłości, ale kryjąc duchownych przed wymiarem sprawiedliwości, deprecjonując krzywdy ofiar, popełnił koszmarny błąd, moralny i intelektualny. Zaszkodził ludziom, zaszkodził Kościołowi. Duch Święty zostawił biskupa Krakowa (a potem Rzymu) na lodzie.

Karolu, wiem, że nie chciałeś źle. Jestem zły na Ciebie, ale, jakoś, przez to, że pogubiłeś się podobnie jak zwykły człowiek, bardziej doceniam dobro, które było Twoją zasługą. Jeszcze muszę o tym pomyśleć... Na szczęście (ironia!) zawsze można wygodnie wejść w format oburzenia przeciwko ohydnym atakom na wielkiego Polaka i mieć wszystko z głowy. ©℗