Dlaczego wśród giełdowych graczy jest najwyżej 10 proc. kobiet? I gdzie, jeśli w ogóle, inwestują pozostałe?

"Panno młoda, co wybierasz: sól, chleb czy pana młodego?” – pytane są świeżo upieczone żony zgodnie z dawnym zwyczajem. „Sól, chleb i pana młodego, aby zarabiał na niego” – powinna odpowiedzieć tuż przed wejściem na salę weselną. Później organizuje się zabawę pt. „Kto w związku będzie trzymał kasę”. Gdy wygrywa ją kobieta, goście weselni najczęściej śmieją się na całego. Gdy zwycięża mężczyzna – to się wydaje naturalne.
To – krzywdzący jak każdy inny – stereotyp. Szkodliwy tym bardziej, że nie bierze pod uwagę, jak bardzo kobietom faktycznie potrzebne są własne pieniądze. Główny Urząd Statystyczny podaje, że wśród wszystkich rodzin w Polsce aż 19,4 proc. stanowią matki samodzielnie wychowujące dzieci (ojcowie – 2,8 proc.). A mniejsze wynagrodzenie, niższy wiek emerytalny, wiele okresów nieskładkowych – to wszystko sprawia, że kobiety o wiele częściej i dłużej żyją w ubóstwie. I będzie jeszcze gorzej, bo w 2060 r. stosunek pomiędzy średnim wynagrodzeniem otrzymywanym za czas pracy zarobkowej a przeciętną emeryturą wyniesie zaledwie 18,7 proc.
Czy można jakoś temu zapobiec? Jak najbardziej. Oprócz starania się o coraz wyższe pensje, kobiety mogą też… inwestować. Albo przynajmniej korzystać z instrumentów emerytalnych, które również mogą przynosić zyski (np. IKE, IKZE czy PPK). Rzecz w tym, że inwestujące kobiety są wciąż w przeważającej mniejszości.
W zeszłym tygodniu opublikowano po raz 20. wyniki corocznego badania Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Wykazały one – po raz kolejny – że kobiety niezwykle rzadko interesują się giełdą – w tym roku tylko 8,6 proc. respondentów ogólnodostępnej w sieci ankiety (9,8 proc. w 2021 r.). Ubiegłoroczny raport „Czas na kobiety w gospodarce”, przygotowany przez Klub Inwestorek Indywidualnych, podawał podobne dane – według niego tylko 10 proc. inwestorów giełdowych w Polsce stanowią kobiety.

Kobiety mają mniejsze skłonności do ryzyka

Gdy zadajemy pytanie, dlaczego kobiety nie inwestują, najczęściej słyszymy, że to przez ich mniejszą skłonność do podejmowania ryzyka.
– Są z natury ostrożniejsze, nie wchodzą tak często w ryzykowne sytuacje, potrzebują więcej informacji do podjęcia decyzji, preferują bezpieczne inwestycje – potwierdza psycholożka Inga Kowalewska, specjalistka z zakresu zarządzania sytuacjami trudnymi i kryzysowymi w organizacji oraz wykładowczyni na uniwersytecie SWPS. Zaznacza przy tym, że jest to pewna generalizacja, bo wśród kobiet można oczywiście znaleźć i takie, których przykład przeczy temu opisowi.
Według Kowalewskiej wpływ na mniejszą liczbę inwestorek ma jednak głównie to, że przez stulecia decyzje finansowe podejmowali mężczyźni. Uważano, że ich domeną są twarde dyscypliny naukowe, a kobiety mogą się spełniać w dziedzinach miękkich, humanistycznych czy artystycznych. Powodowało to narastanie stereotypów.
Do dziś te uprzedzenia mogą decydować o przyszłości wielu dziewcząt. Psycholożka z SWPS mówi, że nauczyciel przekonany, iż dziewczęta nie mogą być dobre np. w matematyce, negatywnie wpływa na ich faktycznie osiągane wyniki w tej dziedzinie. Potwierdzają to opublikowane w 2015 r. wyniki wieloletnich badań amerykańskiego National Bureau of Economic Research. – To jednak nieprawda, że jedna z płci jest bardziej predestynowana do nauki przedmiotów ścisłych – mówi Kowalewska, powołując się na przegląd badań wykonany w 2006 r. przez Elizabeth Spelke z Uniwersytetu Harvarda. A mimo to otoczenie, w tym najbliższa rodzina, mniej lub bardziej świadomie u chłopców kładzie nacisk na przedmioty ścisłe, orientację przestrzenną, zdecydowanie, odwagę czy zaradność. Tymczasem u dziewczynek wspiera raczej budowanie relacji, zdolności komunikacyjne, empatię, a często także posłuszeństwo i spokojne zachowanie.
– W niektórych społeczeństwach kobieta samodzielna oraz dobrze zarabiająca jest odbierana negatywnie i określana niepochlebnymi epitetami. Mężczyzna z takimi samymi osiągnięciami jest doceniany jako człowiek zaradny i skuteczny – przyznaje Kowalewska.
Potwierdza to Anna Domeredzka, współzałożycielka i członek zarządu firmy doradczej Capital One Advisers. Przyznaje, że stereotyp mężczyzny zarządzającego finansami rodziny wiąże się nie tylko z pewną tradycją, lecz także warsztatem umiejętności, których wciąż nie promuje się wśród dziewcząt.
– Stereotyp kulturowy płci pięknej, która ma zajmować się prostymi czynnościami w domu i jeszcze seksownie przy tym wyglądać, powinien być wygaszany. Wszak kobiety też mogą sobie dobrze radzić z istotnymi decyzjami, liczbami i nie boją się systematycznej, długotrwałej pracy, a przecież to cechy pożądane przy inwestowaniu – mówi Domeredzka.
Jej zdaniem m.in. przez krzywdzące stereotypy kobiety czują większy dyskomfort, gdy muszą żyć w zmniejszonym poczuciu bezpieczeństwa. Oczekuje się od nich bowiem przemyślanych decyzji. Utrata pieniędzy w wyniku inwestycji, zwłaszcza przez niedoświadczoną kobietę, byłaby odbierana przez otoczenie jako przykład lekkomyślności.
– Skutek jest taki, że czerwony kolor na rachunku maklerskim bywa dla inwestorek bardziej stresujący niż dla mężczyzn. To jednak przede wszystkim rezultat niewłaściwych schematów wychowania i społecznej percepcji, a nie faktycznego potencjału kobiet – podkreśla Anna Domeredzka.
Ekspertka wskazuje, że kobiety coraz częściej pojawiają się w dużych przedsiębiorstwach na pozycjach zarządczych, w tym dyrektorek finansowych, a już nie tylko w działach kadr czy księgowości. – Przekreślają tym samym stereotyp mówiący o tym, że kobietom brakuje odwagi w podejmowaniu znaczących decyzji finansowych – mówi Domeredzka.
To istotne, bo badania przeprowadzone w USA – kraju o niezwykle dojrzałym i rozbudowanym rynku kapitałowym – potwierdzają tezę o niepewności inwestujących kobiet. Według raportów zebranych przez firmę inwestycyjną The Motley Fool tylko 9 proc. kobiet uważa, że jest w stanie osiągać lepsze wyniki ze swoich inwestycji niż mężczyźni. Tymczasem niektóre badania wykazują, że właśnie tak jest (nawet jeśli tylko o 1 proc.).

Kobiety chętniej wybierają spółki z branż, które znają

Czy kobiety, które już decydują się na lokowanie swojego kapitału na giełdzie, wybierają spółki inaczej niż mężczyźni? Ewa Kumorek-Fedor, założycielka Klubu Inwestorek Indywidualnych oraz CEO Fedor Consulting, mówi, że dostrzega pewne różnice.
– Z badań amerykańskich, ale i z własnych doświadczeń wnioskuję, że kobiety chętniej wybierają spółki z branż, które dobrze rozumieją, oraz podmioty oferujące towary i usługi, z których same korzystają. Mogą to być przykładowo branże odzieżowa czy meblarska – twierdzi Kumorek-Fedor. Dodaje, że kobiety przychylniej patrzą też na przedsiębiorstwa zwracające uwagę na aspekty zrównoważonego rozwoju czy prowadzące działalność charytatywną.
– Trudniej im podjąć decyzję o zainwestowaniu w spółki, które w ich mniemaniu robią coś szkodliwego dla świata. Nie chcą finansować biznesów, które mogą zmienić na gorsze otoczenie, w którym mają żyć ich dzieci – dopowiada Anna Domeredzka.
Z danych amerykańskich wynika też, że kobiety częściej trzymają się określonych przez siebie założeń inwestycyjnych. Vanguard podaje, że inwestorki dokonują na rachunku maklerskim o 27 proc. mniej transakcji niż inwestorzy. Świadcząca usługi robodoradztwa (automatycznego doradztwa finansowego) firma Betterment informuje, że kobiety o 20 proc. rzadziej zmieniają strategię inwestycyjną. Mężczyźni logują się do swojego portfela średnio pięć razy w tygodniu, a kobiety – poniżej trzech razy. Może to i lepiej. Badania Uniwersytetu Kalifornijskiego pokazują bowiem, że częstsze dokonywanie transakcji skutkowało u mężczyzn utratą 2,6 proc. zysku rocznie w porównaniu z 1,72 proc. dla kobiet, które wykonywały mniej operacji na rachunku maklerskim.
– Mężczyźni często podchodzą do kursów ambicjonalnie. Nawet najbardziej polecane książki dotyczące inwestowania skupiają się nie na wiedzy z zakresu np. analizy fundamentalnej, lecz na panowaniu nad emocjami. Kobiety wolą analizować na chłodno, nie chcą niepotrzebnie ryzykować – twierdzi Ewa Kumorek-Fedor.
Nie da się jednak ukryć, że giełda jest jednym z ostatnich miejsc, gdzie kobiety chcą lokować swoje pieniądze. Chętniej wybierają one lokaty bankowe czy obligacje. W USA przeciętna inwestorka trzyma 68 proc. swoich aktywów pieniężnych w gotówce albo jej ekwiwalentach, np. certyfikatach depozytowych (robi tak 59 proc. mężczyzn).
– Sama preferuję inwestycje nieco bezpieczniejsze, które mogą przynieść satysfakcjonującą mnie stopę zwrotu w dłuższym horyzoncie, np. obligacje, kruszce czy nieruchomości. Choć oczywiście akcje spółek też są istotną częścią mojego portfela – mówi Alicja Gackowska, prezes zarządu spółki Eco5tech.
Okazuje się, że kobiety, zamiast inwestować na giełdzie, wolą po prostu optymalizować swoje wydatki. Albo też wybierają pomnażanie kapitału w sposób bardziej klasyczny – choć też wymagający pewnej wiedzy – np. kupując kolekcjonerskie monety, biżuterię, dzieła sztuki albo nawet samochody. Takie przedmioty bowiem nie tylko poleżą, nacieszą oczy, lecz także – w razie potrzeby – mogą się sprzedać z zyskiem.
– Wiele z nas woli mieć większą kontrolę nad pieniędzmi, a tak jest w przypadku oszczędzania albo odkładania na konkretny cel. Gdy w domu są dzieci, kobiety czują, że muszą o nie trwale zadbać na wypadek, gdyby nagle, z jakiegokolwiek powodu, zabrakło w domu zarabiającego partnera – przyznaje Anna Domeredzka. Dodaje, że z tego względu kobiety bardzo często są pomysłodawczyniami zakupu nieruchomości, bo to zrozumiała dla nich, tradycyjna i stała wartość dająca duże poczucie bezpieczeństwa.

Kobiety inwestują "w życie"

Może też być tak, że kobiety inwestują częściej i stawiają na szali więcej, niż nam się wydaje, a my po prostu nie umiemy tego zmierzyć. Warren Buffett, jeden z najsłynniejszych inwestorów na świecie, powiedział dwa lata temu, że w trudnych chwilach warto się skupić na inwestowaniu w samego siebie. „Rób wszystko to, co rozwija twoje talenty. To coś, czego nikt nie może ani opodatkować, ani tobie odebrać” – radził. I choć może to brzmieć jak porada domorosłego trenera personalnego, to trudno podważyć jej sens.
Inga Kowalewska mówi, że kobiety od dawna na swój sposób kalkulują, co im się w życiu najbardziej opłaca. Przykładowo dla wielu z nich niezwykle istotną decyzją w życiu jest dobór partnera. – Jest to niewątpliwie decyzja inwestycyjna, bo mamy tu zasoby, ryzyko porażki, szanse na sukces i decyzję, dla którego partnera warto zarezerwować te zasoby, czyli w którego zainwestować – przekonuje.
Wykładowczyni SWPS mówi, że dzieci też mogą być inwestycją samą w sobie. Pomijając aspekt emocjonalny, bywają one – używając języka giełdy – opłacalne. Rodzic, będąc coraz starszy, może z czasem wymagać opieki. I będzie wówczas oczekiwał, że dobrze sytuowana pociecha – jeżeli nawet sama nie poda przysłowiowej szklanki wody na starość, to przynajmniej zapewni kogoś, kto zrobi to za nią.
Jeśli wziąć pod uwagę zmniejszającą się dzietność oraz to, że kobiety coraz częściej prowadzą samodzielnie gospodarstwo domowe (albo wiążą się z partnerem bądź partnerką dużo później), potrzeba inwestowania środków finansowych wydaje się być jednak ważną częścią dywersyfikacji własnego kapitału.
Tylko jak zachęcić do tego kobiety? Zdaniem ekspertek trzeba przede wszystkim promować niezależność finansową kobiet. Ewa Kumorek-Fedor uważa, że warto im przekazywać wiedzę w nieco inny sposób, jako że wiele z nich ma zerowe doświadczenie w inwestowaniu na rynku kapitałowym. I tworzyć grupy, w których mogłyby znaleźć przestrzeń do zadawania podstawowych pytań, nie narażając się na oceny i komentarze stałych bywalców ul. Książęcej w Warszawie (gdzie mieści się siedziba giełdy).
Zdaniem Alicji Gackowskiej pomocne byłoby też propagowanie wśród kobiet działań biznesowych zmierzających do zabezpieczenia własnej przyszłości. – Można to osiągnąć poprzez programy edukacyjne czy stworzenie specjalnych przestrzeni wymiany doświadczeń i nawiązywania relacji – mówi ekspertka. Dodaje, że niezwykle istotne jest też podnoszenie świadomości znaczenia równości płci oraz wszelkie działania na rzecz zwiększania możliwości udziału kobiet w inwestowaniu i biznesie.
Nasze rozmówczynie są zgodne, że istotną funkcję w tym zakresie mogłoby pełnić nie tylko państwo, lecz także sama Giełda Papierów Wartościowych. Nina Vincenz-Krajewska, rzeczniczka prasowa GPW, mówi nam, że odsetek kobiet (zwłaszcza młodych) zainteresowanych lokowaniem pieniędzy na rynku kapitałowym sukcesywnie wzrasta. W 2022 r. 39 proc. słuchaczy wszystkich poziomów kursu Szkoły Giełdowej GPW stanowiły kobiety – to wzrost o 4 pkt proc. względem roku 2021 i aż o 8 pkt proc. w porównaniu z rokiem 2019.
W ubiegłorocznej edycji konkursu Fundacji GPW „Index Investment Challenge” (swoistej gry giełdowej) aż 30 proc. uczestników stanowiły kobiety. Do finałowej dziesiątki dostała się jedna, ale to właśnie ona wygrała całą rywalizację.
– GPW stara się też wspierać działania promujące różnorodność – mówi Nina Vincenz-Krajewska. Co roku organizowane jest np. wydarzenie „Ring the Bell for Gender Equality”. 8 marca, w Międzynarodowy Dzień Kobiet, na giełdach całego świata rozbrzmiewają dzwony, aby zwrócić uwagę na kwestie związane z równouprawnieniem kobiet oraz podnosić świadomość na temat ich praw i wolności. – Rokrocznie do tego wydarzenia przyłącza się coraz więcej giełd – podkreśla rzeczniczka GPW.
Zdaniem ekspertek kobiety będą coraz chętniej inwestować na rynku kapitałowym. Bo coraz więcej z nich dysponuje własnym majątkiem i jest znacznie bardziej niezależna niż ich matki i babki. Zachęcają je też pojawiające się coraz prostsze formy inwestowania, np. przy pomocy robodoradców czy aplikacji na smartfony.
– Kobiety nie muszą wiele ryzykować. Mogą przeznaczyć niewielkie kwoty i zainwestować w bezpieczne instrumenty albo w akcje spółek dywidendowych z branż, które rozumieją. Wówczas ryzyko nie będzie wysokie, a może to być doskonała okazja do nauki skutkująca w przyszłości podejmowaniem odważniejszych kroków. I to nie tylko na giełdzie – konkluduje Ewa Kumorek-Fedor. ©℗