Politycy często mówią bzdury i dosyć często robią to świadomie. Wiedzą, że wśród ich zwolenników niemała część to zupełne głąby, a jeszcze większa to głąby funkcjonalne – ludzie na co dzień umysłowo sprawni, ale dający wolne swoim zwojom mózgowym akurat w kwestiach związanych z polityką. Coś tam im zaświta, że, powiedzmy, PiS nie jest finansowany przez Putina, a sprawa „dwóch wież” nie jest „przekrętem stulecia”, niemniej dysponent zwojów odwraca się w drugą stronę – i szafa gra.

Jeżeli zaś chodzi o tych, całkiem w końcu licznych zainteresowanych polityką, a nie wyłączających myślenia, nawet kiedy słyszą miłe sobie rzeczy, to na koniec pozostaje im i tak zagłosować na swoich, chociażby nie wiem co oni wygadywali. Po prostu ci nawykli do myślenia oddadzą swój głos bez przyjemności.
Andrzej Stankiewicz, analizując niedawno w Onecie, czemu bzdury Kaczyńskiego nie robią już takiego wrażenia jak kiedyś, dotknął m.in. przykrego zjawiska klakierstwa. Cóż, zawsze znajdą się pieczeniarze (liczni!), którzy będą klaskali. Na dodatek, co by prezes nie powiedział, bliskie mu media rzucają się, po pierwsze, do obrony słów prezesa, a po drugie, do gardeł tych, którzy słowa prezesa wyszydzają. W tym pierwszym przypadku liczą, że powtarzanie, iż „prezes mądrze powiedział”, ukoi nerwy tych czujących, że coś jest nie w porządku. W tym drugim działają według sprawdzonego schematu, w którym ustawia się „naszego” i „obcego” na tej samej półce. No, niech tam, pogawędka o pijących paniach, owszem, była ryzykowna, ale jakaś krytyczna wypowiedź na temat tej dziwnie rozwijającej się myśli prezesa – uj, to dopiero ohyda! A zawsze się jakaś krytyczna, a przy tym niesmaczna, głupia i podła wypowiedź znajdzie. Propagandysta czeka na nią cierpliwie, jak wędkarz, i w końcu hyc!, nawiedzona z opozycji bądź demokrata ambicjusz coś palną. I dalej jazda, mocium panie.
Najdziwniejsze jednak, ile wysiłku polskich mediów i polskich polityków zajmują te polowania na bzdury, w nadziei, że właśnie one szczególnie zaszkodzą dobrej zmianie. Jakby nie było wojny, jakby nie było gospodarczego, ostrego zakrętu przed nami wszystkimi, my o pianie. Karmieni bzdurami przez cyników... Ile jeszcze ujedziemy?