Jakby ktoś zapomniał: media są skazane na pośpieszne wrzucanie na strony internetowe wszystkiego, co może zainteresować czytelników, zanim zrobi to konkurencja. Od chwili ujawnienia ponurego faktu, że Odra śmiertelnie truje, jesteśmy zalewani wielką liczbą treści mało istotnych, nieraz nieprawdziwych lub będących tylko opinią udającą fakt. Politycy, przykro powiedzieć, świetnie się odnajdują w tej nierzeczywistości.

To oczywiste, że za kryzys ekologiczny odpowiada rząd, a nie opozycja. Tak jednak się składa, że poważne kryzysy ujawniające skalę bezhołowia władzy są najważniejszą okazją dla opozycji, aby pokazać, że „my zrobimy to lepiej”. O to w końcu chodzi PO, aby premierem już niedługo został Donald Tusk, a ministrą środowiska... Właśnie, nie bardzo wiadomo, kto „zrobi to lepiej”. Były (i przyszły?) szef rządu wyłożył się na problemie Odry jak długi. Bo jak to powinno być? Primo, opozycja ujawnia przy okazji nagłego kryzysu swój największy atut, czyli ekspertkę/eksperta od wód, ekologii i polityki. Secundo, ta postać bierze na siebie narrację, której osią są wypowiedzi kładące PiS na plecy, gdyż dowiadujemy się, dlaczego państwo zorganizowane przez Kaczyńskiego nie radzi sobie i nie będzie sobie radzić z poważnymi kryzysami. Tertio, kierownictwo polityczne Platformy wwierca się w głowy zwolenników obecnego rządu pytaniem, czy władza, która plącze się nawet w sprawie rzeki, jest w stanie stawić czoło Rosji (niedawno pisał o tym przejmująco Andrzej Krajewski na dziennik.pl). A co mieliśmy? Mieliśmy publicystyczną aktywność PO, która jednak nie jest w stanie najpierw dowiedzieć się, co z tą rtęcią, a potem się na ten temat wypowiadać. Łączenie ról mędrca, wodzireja i aktywnego użytkownika Twittera gubi Tuska od momentu powrotu do krajowej polityki. Nie można być jednocześnie mężem stanu i Marcinem Kierwińskim; pozostaje tylko zachodzić w głowę, czemu były „prezydent Europy” próbuje tej sztuki.
W polskiej administracji rządowej i samorządowej z dodatkiem instytucji częściowo autonomicznych oraz spółek Skarbu Państwa są wyspy dobrze działające, bywają i ludzie łączący inteligencję ze sprawnością. Atak złego świata na Odrę ukazał jednak brak współdziałania, niezdefiniowane kompetencje, nędzę narracji w zderzeniu z realiami. To trochę przerażające, że podobną opinię możemy mieć o hipotetycznych następcach obecnej władzy. Dramat z Odrą mógł być momentem przełomowym dla polskiej opozycji, lecz w chwili próby okazała się ona niepozbierana i mało profesjonalna.