Nie tak dawno temu pisałem o strukturalnych problemach ukraińskiej gospodarki, które – nawet przy założeniu, że rosyjska inwazja niedługo się zakończy – mogą bardzo utrudnić naszym sąsiadom powrót do normalnej ścieżki rozwoju. Badacze tego zagadnienia, jak były główny ekonomista Banku Światowego Simeon Djankow i ukraiński analityk Ołeksij Blinow, nie odpuszczają tematu. W swojej nowej pracy przyglądają się demografii kraju. I nie wygląda to – ich zdaniem – zbyt dobrze.
We współczesnej ekonomii demografia jest zagadnieniem pierwszoplanowym. Dawno, dawno temu – przed rewolucją przemysłową – wzrost gospodarczy i wzrost populacji szły ze sobą (w zasadzie) w parze. Co niektórych myślicieli (np. Malthusa) doprowadziło wręcz do wniosku, że zbyt duży przyrost naturalny nie pozwala na odpalenie maszynerii szybkiego wzrostu. Z drugiej strony wielu współczesnych autorów – choćby ekonomista Oded Galor (jego nową książkę recenzowałem przed tygodniem) – uważa, że bez osiągnięcia przez ludzkość odpowiednio dużych rozmiarów, nie byłoby szans na rewolucję przemysłową czy globalizację.
Współczesny świat idzie jednak w kierunku ograniczania przyrostu naturalnego. Wiele krajów rozwiniętych doszło na tym polu wręcz do przeciwległej ściany. Grozi im depopulacja, która stanowi czynnik hamujący tempo rozwoju gospodarczego. Do takich państw należy właśnie Ukraina. I to nie od dziś.
Pozostało
74%
treści
Reklama