Ze względu na wejście w życie nowych przepisów RODO zmieniliśmy sposób
logowania do produktu i sklepu internetowego, w taki sposób aby chronić dane
osobowe zgodnie z najwyższymi standardami.
Prosimy o zmianę dotychczasowego loginu na taki, który będzie adresem
e-mail.
Minister zdrowia zapowiedział tydzień temu, że liczba dziennych zachorowań w Polsce na COVID-19 przekroczy 50 tys. – i słowa dotrzymał. Nie przyłączam się tym cokolwiek nieśmiesznym żartem do ataków na szefa resortu, który zasadniczo nie odpowiada za politykę zdrowotną rządu Jarosława Kaczyńskiego. Zastanawia mnie inna rzecz: dlaczego wśród części opozycji pojawiały się idee „odwoływania Adama Niedzielskiego” czy „głosowania wotum nieufności”, skoro całością wszystkich spraw w Polsce kieruje prezes PiS.
W sprawie pandemii mogliśmy przyjąć model, że walką o zdrowie Polaków kieruje współczesna święta inkwizycja – Rada Medyczna, której ramieniem świeckim jest minister zdrowia, rząd zaś co najwyżej nieco koryguje postanowienia szczególnie trudne politycznie. Przyjęliśmy inny, w czym nie ma nic złego, bo rządzenie państwem przez polityków jest demokratycznym standardem, a nie wynaturzeniem.
W modelu rozproszonego zarządzania łatwiej byłoby o współdziałanie z opozycją, łatwiej byłoby też tłumaczyć się z podjętych wspólnie ze światem nauki kroków. Model „premier rządzi, a premierem rządzi wicepremier – prezes” ma zalety, lecz także wady. Bo co zrobi rząd dobrze, to dobrze, ale co zrobi źle, to zrobił on – i on jest winny. Naród, również ten pisowski, ma prawo usłyszeć od opozycji wspólny i jasny plan osłabienia budzących niepokój skutków covidowej polityki rządu Jarosława Kaczyńskiego.
Nie bądźmy hipokrytami. Portugalia ma inną filozofię rządowej walki z COVID-19 – i prawie 90 proc. zaszczepionych (bez obowiązku) – niemniej liczba zachorowań szybuje pod niebo (liczba umierających jest za to bardzo niska). Wielka Brytania zarządzała wojną tak bardziej po polsku, klęska wisiała na włosku, a jakoś Brytyjczycy mają teraz z górki. Wcale nie wiemy, czy lepiej radzilibyśmy sobie z zakrętami pandemicznej historii, gdyby premierem był Władysław Kosiniak -Kamysz, a ministrem zdrowia Donald Tusk.