Jacek Bartosiak powiedział, że w celu napisania tej książki musiał przysiąść i nauczyć się astrofizyki. Czyli dziedziny wiedzy zajmującej się badaniem procesów fizycznych w skali astronomicznej oraz budową obiektów astronomicznych i prawami nimi rządzącymi. I dopiero potem połączyć zdobytą wiedzę z tym, co było dotąd wizytówką Bartosiaka – z geopolityką. Czy takie wyjście poza sferę sprawdzonych tematów i kompetencji się udało? Mnie to, co przeczytałem, przekonuje.

Piszę „Bartosiak”, a nie „Bartosiak z Friedmanem”, bo wydaje mi się, że książka jest jednak autorskim projektem Polaka. A amerykański klasyk i popularyzator myśli geostrategicznej występuje tu raczej w roli patrona.
Wróćmy jednak do samej książki. Jest ona poświęcona wojnom, które wraz z ludźmi przeniosą się w kosmos. To nieuchronne. W ostatnich latach mamy niesamowite ożywienie eksploracji przestrzeni pozaziemskiej. Jej tempo, które przystopowało po wygraniu przez Stany Zjednoczone zimnej wojny, znów się nakręca. Stoją za tym nie tylko mocarstwowe apetyty państw – chodzi oczywiście przede wszystkim o Chiny. Stoi także fakt, że kosmiczną gorączkę złota poczuli najwięksi zwycięzcy neoliberalizmu, czyli miliarderzy, Elon Musk, Jeff Bezos i inni. Działają z różnych przyczyn. Trochę dlatego, że na Ziemi (ani nawet w rzeczywistości wirtualnej) nie ma już dla nich nieodkrytych lądów, potrzebnych do stałej napędzającej kapitalizm ekspansji. A trochę pewnie też z powodu obaw, jakie niesie ze sobą widmo przeróżnych katastrof: klimatycznej albo migracyjnej. W jakimś sensie bogacze kombinują więc, jak tu z tego naszego upadającego świata prysnąć.
Ale skoro ludzkość wychodzi poza Ziemię, za nią podąża wojna. To znaczy, że wojna trafi wkrótce w kosmos. To trochę jak z oceanami. Najpierw przerażały swym ogromem. Potem ludzie zaczęli po nich pływać. I nie minęło wiele czasu, jak mieliśmy bitwy morskie, armatnie kule wpadające z pluskiem w fale, krążowniki, łodzie podwodne. Wraz z wojną na morze przeniósł się także geostrategiczny namysł. Jak zablokować przeciwnika, przechwytując najważniejsze przesmyki? Jak sprawić, by nie mógł ze swą flotą wypłynąć z portu?
Dokładnie tak będzie z kosmosem – przekonuje Bartosiak. Przeprowadza czytelnika przez historię jego eksploracji – od niemieckich rakiet V-1 i V-2 po przyszłość komercyjnego podboju przestrzeni pozaziemskiej i fundamenty nowej kosmicznej gospodarki. Wprowadza także topografię tego ogromu, który rozciąga się poza naszą planetą. Te rzeczy koniecznie trzeba poznać, żeby móc sensownie rozmawiać o kosmosie jako miejscu prawdziwego starcia.
Książka kończy się symulacją przyszłej wojny. Według autorów dojdzie do niej w 2076 r. pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Konflikt będzie pokłosiem tych mniejszych z lat 30. i 40. XXI wieku. Wielką rolę odegra w tym konflikcie Księżyc. Zresztą zobaczcie sami. Tu nie chodzi o tanie straszenie. Książkę tę trzeba traktować raczej jako próbę wyciągnięcia wniosków i przełożenia ich na język zrozumiały dla osób spoza wąskiej grupy ekspertów. W tym Bartosiak zawsze był dobry. I to się nie zmieniło.
ikona lupy />
Jacek Bartosiak, George Friedman, „Wojna w kosmosie. Przewrót w geopolityce”, Zona Zero, Warszawa 2021