Wszystko wskazuje na to, iż to szwedzki Saab zajmie się budową dla Polski trzech okrętów podwodnych, zamawianych w ramach programu Orka. Ogłoszona przez wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza decyzja o wyborze szwedzkiej oferty oznacza, że od 2030 nasza flota podwodna zasilona zostałaby pierwszym okrętem A26.
Polska stawia na szwedzkiego partnera
Zastąpiłby, kończącego 40 lat „Orła”. Do chwili wybudowania pierwszej jednostki nasi marynarze, już od 2027 r. użytkować mają jedną ze szwedzkich jednostek.
Szwedzka oferta wygrała z propozycjami 5 innych państw, wśród których była francuska Naval Group. Dziś Paryż nie ukrywa, iż polska decyzja to cios w interesy narodowego giganta stoczniowego. Jak informuje branżowy portal militarny „Opex News”, to kolejny znak, iż państwa NATO bardziej skłaniają się ku lokalnym kontraktom, budując własne bezpieczeństwo morskie „poza francuskim ekosystemem”.
„Dla Naval Group polska porażka nadeszła w najgorszym możliwym symbolicznym momencie. W ciągu zaledwie kilku miesięcy francuska firma straciła kontrakty na kanadyjskie okręty podwodne i norweskie fregaty” – donosi francuski portal.
Szwedzi osiągnęli przewagę nad pozostałymi konkurentami przede wszystkim dzięki hojnej ofercie przemysłowej. Nie tylko chcą zainwestować w nasze firmy, ale też stworzyć warunki, by przyszłe okręty serwisowane mogły być w polskich stoczniach. Sztokholm zobowiązał się też do zakupu polskiego uzbrojenia, czego pierwszym symptomem był podpisany we wrześniu 2025 r. wart 1,1 mld zł kontrakt na zakup polskich zestawów przeciwlotniczych Piorun. W kolejce czeka jeszcze okręt ratunkowy, który powstać ma w naszej stoczni, zaraz po zrealizowaniu zamówienia na budowanego już „Ratownika”.
Paryż liczył na współpracę i może jej się doczekać
Czy to oznacza, że Francuzi, którzy po podpisaniu wiosną z Polską traktatu obronnego byli niemal pewni nowych kontraktów, mogą czuć się porzuceni? Niekoniecznie. Jak ustalił DGP, także Paryż dostać ma od nas ciekawą ofertę wsparcia naszych zdolności wojskowych. Nie będą to jednak okręty, ale samoloty. Chodzić ma o ofertę Airbusa, który od pewnego czasu kusi nas sprzedażą samolotów tankowania powietrznego A330 MRTT i transportowców A400M. Pośrednio potwierdził to wicepremier Kosiniak-Kamysz, który na dzień przed wyborem szwedzkiego okrętu podwodnego spotkał się z francuską minister obrony, Catherine Vautrin.
- Mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli przejść do kolejnego etapu już bardzo zaawansowanych prac na temat tych zdolności i na pewno doświadczenie Francji jest w tym bardzo pomocne – zadeklarował wicepremier, mówiąc o przyszłości powietrznych tankowców. Inwestycja mogłaby być sfinansowana z europejskiego programu obronnego SAFE, z którego Polsce przyznano blisko 44 mld euro. Nasz kraj złożył już w KE listę ze 119 projektami.
W ocenie ekspertów, niemal pewne jest, że Francja będzie mogła liczyć na jakiś kontrakt zbrojeniowy, który wesprze polską armię. Jak podkreśla Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador Polski w Armenii i na Łotwie, chociaż postawienie na zacieśnienie współpracy obronnej ze Szwecją to właściwy krok, to w dłuższej perspektywie Francja jest równie ważna. Szczególnie, gdy na horyzoncie jest sukcesywne wycofywanie się Stanów Zjednoczonych z Europy.
- Szwecja i Francja są dla nas krajami niezwykle istotnymi, z tym że Szwecja w tym krótszym dystansie. Udział Szwecji w projektach obronnych jest gwarantem bezpieczeństwa Morza Bałtyckiego, natomiast bez Francji nie zbudujemy innej europejskiej architektury bezpieczeństwa na lata, a nie tylko na najbliższy czas – mówi DGP Jerzy Marek Nowakowski.
Szwedzki okręt podwodny wprost na Bałtyk
Szwedzki okręt A26 projektowany był specjalnie pod płytkie wody Morza Bałtyckiego. Konstrukcja przewidziana jest do kładzenia się na dnie i wzmacniania, by wytrzymać eksplozję zalegających na dnie morza min i niewybuchów. Tych zaś, jak wynika z polskich szacunków, nadal ma być ok. 40 tys. Polska „Orka” wyposażona ma być w 4 wyrzutnie torped oraz w moduł MMP (Multi Mission Portal), pozwalający na wystrzeliwanie bezzałogowców lub desantowanie nurków. Okręt o długości 66 metrów i wyporności 1926 ton obsługiwać będzie mogło już 16 marynarzy. W ocenie generała Romana Polko, byłego dowódcy jednostki GROM, postawienie na Szwecję to nie tylko wyraz współpracy strategicznej, ale też dobry wybór pod względem solidności sojusznika.
- To kraj, który ma technologie, zaangażowanych ludzi oraz rozwiązania systemowe, dotyczące bezpieczeństwa. Dziś, aby skutecznie przeciwstawić się Rosji, musimy integrować nasze wysiłki. To, co jest największą słabością europejskich armii, to fakt, że każda robiona była dla siebie i ich interoperacyjność oraz kompatybilność są na bardzo niskim poziomie, co było widać podczas różnych misji – twierdzi wojskowy.