– To nie jest moment na ślepą deregulację przestrzeni cyfrowej – mówi Katarzyna Szymielewicz, prezeska Fundacji Panoptykon. Jak tłumaczy, przywrócenie konkurencji na rynku platform internetowych i ograniczanie ich niekorzystnego wpływu na jakość debaty publicznej, procesy demokratyczne i dobrostan społeczeństwa już teraz jest szalenie trudne. – A jeśli wstrzymamy lub osłabimy egzekwowanie prawa wymierzonego w big techy, stanie się to po prostu niemożliwe – podkreśla Szymielewicz.
Pod presją big techów
Maciej Kossowski, prezes Związku Pracodawców Wydawców Cyfrowych (jego członkami są Agora, Interia, Ringier Axel Springer Polska, TVN, Wirtualna Polska Media i ZPR), zaznacza, że jeżeli deregulacja ma zwiększyć konkurencyjność europejskich firm i zapewnić Europie niezależność technologiczną, to nie może przebiegać pod presją globalnych gigantów technologicznych. – Bo to właśnie od nich chcemy się uniezależniać i z nimi konkurować – argumentuje. Jego zdaniem obecne podejście do deregulacji nie służy dobremu celowi.
– Obawiam się, czy temat nie zostanie zdominowany przez lobbing amerykański, zgodny z interesami big techów – mówi prezes ZPW. Zastrzega, że pomysł deregulacji jako taki nie jest zły. – Sam zgłosiłem trochę propozycji do zespołu deregulacyjnego Rafała Brzoski. Chodzi jednak o to, żeby w tym procesie chronić krajowy i europejski biznes przed amerykańskim. A do tego po stronie decydentów są potrzebne odwaga i konsekwencja – uważa Kossowski.
Jako przykład niewłaściwie realizowanej idei deregulacji podaje prace nad drugim projektem kodeksu postępowania dla dostawców sztucznej inteligencji ogólnego przeznaczenia (GPAI). – Założenie było takie, że kodeks określi zasady dotyczące praw autorskich, które dostawcy GPAI powinni wdrożyć, aby wykazać zgodność z unijnym prawem autorskim. Jednak w trakcie prac zamiast jednoznacznie stwierdzić, że dostawcy muszą mieć zgodny z prawem dostęp do treści wykorzystywanych do szkolenia AI, zapisano, że dostawcy mają podejmować „uzasadnione i proporcjonalne wysiłki” w celu zapewnienia zgodnego z prawem dostępu do treści – zauważa Maciej Kossowski.
A to zagraża m.in. wydawcom internetowym. – Trudno sobie wyobrazić, żeby taka liberalizacja podejścia przyczyniła się do poprawy naszej konkurencyjności i suwerenności technologicznej – ocenia prezes ZPW.
Czy jest ryzyko, że na deregulacji dotyczącej przestrzeni cyfrowej najbardziej skorzystają big techy?
– Wręcz przeciwnie – uważa Michał Kanownik, prezes Związku Cyfrowa Polska, do którego należą producenci, importerzy i dystrybutorzy sprzętu RTV i IT. Jak dodaje, to dużym korporacjom, z uwagi na ich potencjały kadrowe i zaplecze prawne, jest o wiele łatwiej dostosować się do bardzo mocnej regulacji niż małym i średnim firmom, dla których oznacza to niewspółmierne obciążenie kosztowe, organizacyjne i prawne. – Każda nadregulacja obciąża więc przede wszystkim budżety małych i średnich firm – mówi prezes ZCP. Jak dodaje, dzięki deregulacji mały i średni biznes zyska więcej przestrzeni finansowej i czasowej na zajmowanie się swoją zasadniczą działalnością.
– Duże korporacje cyfrowe od wielu lat wskazują na problemy przeregulowania europejskiego rynku i mówią o konieczności jego deregulacji. Pod tym względem nic się nie zmieniło w ich narracji ani w działaniach. Zmieniła się jednak trochę optyka Brukseli, ponieważ pojawiły się raporty Enrica Letty i Maria Draghiego, wskazujące de facto te same problemy przeregulowania, które skutkują opóźnieniami we wdrażaniu innowacji – stwierdza Kanownik. Jego zdaniem dziś w kwestii potrzeby deregulacji jest konsensus na forum europejskim: po stronie dużego biznesu, małego biznesu, decydentów i polityków. – Rozbieżności dotyczą tylko kierunku i kolejności deregulacji oraz tego, jak głęboko powinna ona sięgać – dodaje.
W Polsce rząd przyjął niedawno pierwszy pakiet deregulacyjny. Kolejne propozycje przedstawia też zespół Rafała Brzoski. – W przypadku tego zespołu mówimy o setkach, jeśli nie tysiącach pomysłów, więc widzę tu zagrożenie chaosu. Filtracja tych pomysłów jest trudnym zadaniem, mam jednak nadzieję, że do dalszych prac rządowych i parlamentarnych przejdą już projekty przemyślane i optymalne dla całego rynku – zaznacza Kanownik.
Cyfrowa kolonia zamiast suwerenności
Wprowadzone w ostatnim czasie w UE akty: o usługach cyfrowych (DSA) i o rynkach cyfrowych (DMA) stają po stronie użytkowników w zderzeniu z platformami internetowymi. – Te regulacje i tak zostały osłabione w wyniku bardzo skutecznego lobbingu big techów na etapie tworzenia prawa. A teraz ci najwięksi gracze próbują wywrócić stolik, bo czują, że to moment słabości Unii wobec USA – mówi Katarzyna Szymielewicz.
Jej zdaniem nie można na to pozwolić. - Wdrożenie i egzekwowanie DSA i DMA to w tych warunkach nasza jedyna droga do narzucenia pewnych reguł wielkim platformom społecznościowym. Trudno mówić o cyfrowej suwerenności i odporności na dezinformację, jeśli prywatna firma może za pomocą swoich algorytmów ocenzurować debatę publiczną, wprowadzić do niej pożądany temat albo wykreować nowych influencerów. Elon Musk nie powinien arbitralnie decydować o tym, jakie narracje podbijają jego algorytmy, ani podkręcać zasięgów swoich ulubionych kont. Mamy w europejskim prawie narzędzia, żeby do tego doprowadzić. Teraz potrzeba jeszcze odwagi i woli politycznej - dodaje Katarzyna Szymielewicz.
Globalne platformy społecznościowe stały się krytyczną infrastrukturą dla dystrybucji wiedzy, debaty publicznej i politycznej mobilizacji. Jak zaznacza, globalne platformy społecznościowe stały się krytyczną infrastrukturą dla dystrybucji wiedzy, debaty publicznej i politycznej mobilizacji. - Wydarzenia ostatnich miesięcy dobitnie pokazały, jak niekorzystna jest to sytuacja z perspektywy liberalnych demokracji – uważa prezeska Panoptykonu.
O ile za prezydentury Joego Bidena można było liczyć na utemperowanie big techów w ich mateczniku, to Donald Trump sygnalizuje przeciwne nastawienie. Wspiera też postawę lekceważenia zasad obowiązujących w UE.
- W Stanach Zjednoczonych widzimy odwrót od projektów, które mogły prowadzić do ograniczenia potęgi technologicznych gigantów. Z kolei w Europa na postawę prezydenta USA reaguje panicznie. W tej sytuacji niekontrolowana deregulacja może jeszcze bardziej wzmocnić big techy i staniemy się kolonią cyfrową – jeśli już nią nie jesteśmy – mówi Maciej Kossowski.
Inwestycje w suwerenność cyfrową
Katarzyna Szymielewicz uważa, że twardo egzekwowana regulacja platform to dopiero pierwszy warunek suwerenności technologicznej. Drugim są strategiczne inwestycje.
– Potrzebujemy publicznych inwestycji w naszą odporność cyfrową i infrastrukturę niezależną od big techów, w tym rozwijanie algorytmów AI, które z czasem zastąpią komercyjne systemy rekomendacyjne. Żeby wygrać z dezinformacją i polaryzacją, musimy odrzucić komercyjną logikę, na której opierają się dziś media społecznościowe, wspierać niezależne dziennikarstwo i jego widoczność w sieci, finansować media publiczne z prawdziwego zdarzenia i krytyczną edukację technologiczną – wylicza prezeska Panoptykonu.
Wskazuje, że źródłem finansowania dla takich projektów mógłby być podatek cyfrowy, zapowiadany przez wicepremiera i ministra cyfryzacji Krzysztofa Gawkowskiego. Brak poparcia ze strony resortu finansów nie wróży jednak tej inicjatywie sukcesu.
- Najwyższy czas, żeby rząd położył pieniądze tam, gdzie od dawna padają mocne polityczne deklaracje. I obrał jasną strategię, która nie zachwieje się od jednego czy nawet kilku krytycznych komentarzy w mediach społecznościowych – podsumowuje Katarzyna Szymielewicz. ©℗