Newag złożył pozew o naruszenie naszych dóbr osobistych przeciwko posłance Paulinie Matysiak w związku z – jak twierdzi – atakami na firmę i „jawnym wspieraniem jednej ze stron sporu” dotyczącego tajemniczych awarii pociągów. Wcześniej Newag dwukrotnie pozwał serwisującą pociągi spółkę SPS Mieczkowski i grupę informatyków Dragon Sector, którzy wykryli przyczynę awarii. Czy działania Newagu to SLAPP-y, tj. powództwa zmierzające do stłumienia debaty publicznej?
Za wcześnie, aby odpowiedzieć na to pytanie. A jeżeli w ogóle, to o SLAPP można mówić tylko potocznie. W Polsce nie ma ustawodawstwa, które definiowałoby takie postępowania. Unijna dyrektywa anty-SLAPP-owa (dyrektywa 2024/1069 – red.) dotyczy zaś wyłącznie spraw transgranicznych. Jako obrona przed tego typu postępowaniem pozostaje więc wykazanie przed sądem, że powód nadużył swojego prawa podmiotowego – tj. nie złożył pozwu w dobrej wierze, aby bronić swojego dobrego imienia, tylko po to, by ograniczyć dyskusję w danej sprawie, wykorzystując swoją przewagę ekonomiczną, możliwość zatrudnienia prawników i prowadzenia wielu postępowań w tym samym czasie.
Bardzo rzadko. Nadużycie prawa podmiotowego jest bardzo trudne do wykazania. Można jednak to podnosić jako argument obrony – i sądy biorą to pod uwagę.
Powództwa SLAPP-owe są bezpodstawne – pozew nie ma podstaw merytorycznych. Drugą cechą charakterystyczną jest grożenie złożeniem innych powództw lub realizacja tych gróźb. Oprócz powództw składa się też na daną osobę zawiadomienia do różnego rodzaju organów, np. podatkowych.
W przypadku osoby fizycznej już dwa powództwa to dużo, dlatego że wymagają one środków finansowych na obronę. Natomiast w odniesieniu do takich podmiotów jak redakcje dużo to raczej kilkadziesiąt.
SLAPP-y najczęściej są wykorzystywane przeciwko dziennikarzom i działaczom społecznym, ale także przeciwko politykom i sygnalistom, i mają mrożący efekt. Dana osoba czy organizacja zaczyna się wtedy zastanawiać, czy dalsze drążenie tematu leży w jej interesie, bo koszty jego podejmowania zaczynają przewyższać korzyści z uzyskanych informacji czy nagłośnienia tematu.
Trudno mi rozstrzygnąć, czy Newag nadużywa dobrej wiary w wytoczeniu powództwa. W Polsce każdy ma prawo do sądu. Natomiast wydaje mi się, że działania obejmujące dużą liczbę postępowań, zwłaszcza prowadzonych na różnych polach, wpisują się w kontekst próby ograniczenia dyskusji publicznej.
Wprost nie. Natomiast to nie oznacza, że nie można w uzupełnieniu wprowadzić przepisów krajowych, które dawałyby sądom możliwość oceny, czy dane powództwo jest powództwem oczywiście bezzasadnym. Nawet jeżeli obecnie sąd może oddalić powództwo jako bezzasadne, to ze względu na długość postępowań w polskich sądach trwa to latami. Osoba czy organizacja, która ma kilka takich postępowań, musi je więc przez ten czas monitorować i obsługiwać. Nowe przepisy mogłyby to przyspieszyć. ©℗