Jak wynika z przyjętego niedawno przez Radę Ministrów sprawozdania prezesa Urzędu Zamówień Publicznych za 2023 r. rynek zamówień osiągnął w minionym roku rekordową wartość prawie 280 mld zł.
Analitycy spodziewali się tego choćby ze względu na inflację, więc dane te nie są zaskoczeniem. Bardziej interesujący wydaje się ugruntowujący trend dotyczący struktury wydatków publicznych. Drugi rok z rzędu państwo wydawało więcej na dostawy niż na roboty budowlane, które przez lata pochłaniały najwięcej pieniędzy. Różnice są znaczące, bo dostawy urosły już do 39 proc. wartości udzielonych zamówień, podczas gdy wydatki na budowlankę spadły do 33 proc. Jeszcze dwa lata temu relacje te kształtowały się odwrotnie. Nie zmieniły się natomiast znacząco wydatki na usługi (28 proc.).
Nie widać natomiast większych zmian w sferze, która od lat stanowi jedną z największych bolączek polskiego rynku zamówień publicznych – konkurencyjności. Nadal nie udaje się zainteresować nowych przedsiębiorców, by spróbowali swoich sił w przetargach. W tych poniżej progów unijnych średnia liczba ofert nieznacznie wzrosła (średnio 2,6 oferty na jedno postępowanie), ale to wciąż niewiele, zwłaszcza gdy odliczy się oferty odrzucane (w co piątym przetargu). Jeszcze gorzej jest przy zamówieniach powyżej progów unijnych. W ubiegłym roku w tych postępowaniach składano średnio 2,12 oferty (w 2022 r. – 2,18).©℗