25 kwietnia 2024 r. Sąd Najwyższy podjął uchwałę w sprawie o sygn. akt III CZP 25/22, której celem było ujednolicenie orzecznictwa sądów powszechnych. Można jednak postawić tezę, że uchwała nie spełnia pokładanych w niej oczekiwań.

Została wydana w składzie, który budzi wątpliwości, co prowadzi do wniosku, że uchwała nie zrealizuje swojej funkcji ustrojowej. W składzie sędziowskim, wydającym uchwałę, byli wyłącznie sędziowie powołani przez „nową” Krajową Radę Sądownictwa. Wszyscy sędziowie, którzy zostali powołani przed 2018 r., odmówili wzięcia udziału w jej wydaniu. Rodzi się w związku z tym pytanie, jak sądy powszechne podejdą do jej stosowania, szczególnie że sześciu sędziów składu orzekającego złożyło zdania odrębne. A zatem, mimo że skład był okrojony, sędziom trudno było wypracować jednolite stanowisko.

Nie ma automatyzmu

Z ustnych motywów uchwały SN jednoznacznie wybrzmiało, że wszystkie wywody Sądu Najwyższego opierają się na założeniu, iż umowa zawiera niedozwolone postanowienia umowne. Sąd wyraźnie zaznaczył, że nie stwierdza, w jakich sytuacjach odesłanie do tabeli kursowej może zostać uznane za takie niedozwolone postanowienie.

Jest to wyraźny sygnał dla sądów powszechnych, że w sprawach frankowych nie ma przestrzeni na automatyzm orzeczniczy i bezrefleksyjne rozpatrywanie spraw. Sądy powszechne w każdej sprawie przede wszystkim powinny sprawdzić, czy kredytobiorca, który powołuje się na ochronę z dyrektywy 93/13, ma w ogóle status konsumenta. Tylko bowiem w takiej sytuacji będzie możliwe zbadanie, czy umowa zawiera niedozwolone postanowienia umowne. Sądy, zwłaszcza po przesłuchaniu kredytobiorcy, często nabierają wątpliwości, czy faktycznie można go postrzegać jako konsumenta.

Nawet jeżeli sąd dojdzie do przekonania, że w danej sprawie mamy do czynienia z konsumentem, to w świetle uchwały nie budzi wątpliwości, że sądy powszechne mają obowiązek dokonać indywidualnej oceny, czy określone postanowienie w sposób rażący narusza interesy konsumenta i dobre obyczaje. Tylko bowiem w tej sytuacji będzie możliwe uznanie, że umowa zawiera niedozwolone postanowienia umowne.

Sąd Najwyższy wskazał, że w jego ocenie w aktualnie obowiązującym stanie prawnym zdaje się nie istnieć przepis dyspozytywny, który mógłby zastąpić wadliwe postanowienie umowne odsyłające do tabeli kursów. W ocenie SN główną przeszkodą w zastosowaniu art. 358 kodeksu cywilnego jest to, że przepis ten wszedł w życie 24 stycznia 2009 r., tj. w momencie, kiedy większość umów o kredyt frankowy została już zawarta.

Sąd Najwyższy w żaden sposób nie odniósł się do orzecznictwa TSUE, w którym dopuszcza się stosowanie przepisu wdrożonego do systemu prawnego po zawarciu umowy. Na taką możliwość wskazywał TSUE w wyrokach w sprawach C-70/17 oraz C-932/19. Co istotne, Sąd Najwyższy nie wypowiedział się jednoznacznie co do stosowania art. 358 k.c. w przypadku umów, które zostały zawarte po wskazanej dacie.

Wywody Sądu Najwyższego wskazują również, że dopuszcza on ingerencję ustawodawcy, która mogłaby wprowadzić przepis dyspozytywny niebudzący żadnych wątpliwości w stosowaniu. Może to spowodować, że ożywią się prace nad projektem przygotowanym przez Komisję Nadzoru Finansowego, o którym było dosyć głośno pod koniec 2023 r.

Sąd Najwyższy podtrzymał też stanowisko wyrażone w uchwale 7 sędziów z 7 maja 2021 r. (III CZP 6/21), wskazując, że w razie nieważności umowy każdej ze stron przysługuje roszczenie o zwrot spełnionego przez tę stronę świadczenia (tzw. teoria dwóch kondykcji).

Przedawnienie roszczeń banku

Sąd Najwyższy wskazał, że bieg terminu przedawnienia roszczeń banku należy powiązać z zakwestionowaniem przez konsumenta postanowień umownych. Nie wyjaśnił przy tym, czy chodzi o jakiekolwiek zakwestionowanie postanowień, czy o zakwestionowanie spełniające jakieś kryteria, na podstawie których można wywodzić, że kredytobiorca świadomie zakwestionował postanowienie umowne.

Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której kredytobiorca w lakoniczny sposób stwierdził, że w jego umowie jest „coś nie tak”, bez szerszego wyjaśnienia, co konkretnie ma na myśli, a następnie po latach z takiej tezy będzie próbował wywodzić, że roszczenie banku jest przedawnione. Z całą pewnością nie taki był zamiar Sądu Najwyższego i chodzi o bardziej precyzyjne sformułowanie zarzutów, tak aby intencja kredytobiorcy była w pełni jasna.

Można mieć wątpliwości, jak interpretacja zaproponowana przez Sąd Najwyższy wpływa na prawo banku do tego, aby niezależny i niezawisły sąd dokonał oceny, czy postanowienia zawarte w umowie łączącej bank z kredytobiorcą mają charakter niedozwolony. Interpretacja zaproponowana przez Sąd Najwyższy może wpływać na uprawnienie banku w tym zakresie, a nawet zmuszać bank do wytoczenia własnego powództwa zanim zakończy się spór zainicjowany przez kredytobiorcę. Kwestia ta nie została w żaden sposób wyjaśniona przez Sąd Najwyższy.

Sąd Najwyższy, odpowiadając na pytanie dotyczące uprawnienia stron do uzyskania wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, wskazał, że w polskim systemie prawnym nie ma przepisu, który pozwalałaby na domaganie się dodatkowego wynagrodzenia.

Stanowisko Sądu Najwyższego w żaden sposób nie wyklucza roszczeń banku o zwrot kapitału w urealnionej wysokości. Taką możliwość daje m.in. instytucja waloryzacji, co do której nie wypowiedział się Sąd Najwyższy. Jej celem nie jest przyznawanie żadnego dodatkowego wynagrodzenia, ale dążenie do urealnienia świadczenia, którego wartość na przestrzeni lat uległa zmianie. ©℗