Z końcem sierpnia upłynął termin na konsultacje projektu nowelizacji rozporządzenia ministra infrastruktury w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz ich niezbędnego wyposażenia. Najwięcej kontrowersji budzi propozycja przedłużenia o kolejne dwa lata momentu wejścia w życie przepisów o szkoleniu i egzaminowaniu na prawo jazdy kategorii C+E wyłącznie na ciągnikach siodłowych z naczepami. Dziś w przeważającej większości przypadków nauka i jej weryfikacja odbywa się na samochodach ciężarowych z przyczepami, mimo że takie pojazdy praktycznie zniknęły z krajobrazu polskich dróg.

– Tymczasem specyfika prowadzenia samochodu ciężarowego z przyczepą i ciągnika siodłowego z naczepą jest kompletnie inna. W efekcie kierowca, który uzyskuje uprawnienia do prowadzenia pojazdu, musi przejść szkolenie w firmie transportowej, bo tam po raz pierwszy prowadzi pojazd potocznie zwany TIR-em – mówi Tomasz Rejek, prezes Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych.

Używanie dotychczasowych pojazdów ciężarowych z przyczepami miało być możliwe nie dłużej niż do końca 2024 r. Zarówno ośrodki szkolenia kierowców (OSK), jak i wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego (WORD) na dostosowanie infrastruktury i zakup pojazdów miały pięć lat (obecne rozporządzenie zostało podpisane w 2019 r.). Jednak okazuje się, że mimo tak długiego vacatio legis wiele OSK i WORD-ów nie jest gotowych na zmiany. Z tego powodu Ministerstwo Infrastruktury, wychodząc im naprzeciw, zaproponowało odłożenie wejścia w życie przepisów o kolejne dwa lata.

„Biorąc pod uwagę aktualną sytuację gospodarczą w kraju i na świecie, zachodzi konieczność przedłużenia okresu przejściowego” – uznało MI. To wywołało ogromne oburzenie branży transportowej. Z badań przeprowadzonych przez organizację pracodawców Transport i Logistyka Polska wynika, że 36 proc. ankietowanych przedsiębiorców ocenia przygotowanie do zawodu osoby, która uzyskała prawo jazdy kat. C+E i kwalifikację wstępną, jako „niedostateczne”, a 9 proc. jako „żadne”. Tylko 11 proc. przedsiębiorców uważa obecny system za dobry. Jeszcze gorzej jest, gdy oceniane są szczegóły. Umiejętności świeżych kierowców w zakresie bezpiecznego i ekonomicznego prowadzenia pojazdów 45 proc. przewoźników oceniło jako niedostateczne, a ponad 12 proc. jako żadne. Podobnie jest z prawidłowym podpinaniem naczep, odpowiednim rozmieszczeniem ładunków czy z obsługą teleinformatycznych systemów stosowanych w transporcie drogowym.

– Niestety, samo posiadanie formalnych uprawnień to za mało, bo dokumenty nie poprowadzą pojazdu. Do tego potrzeba jeszcze praktycznych umiejętności, których w obecnym systemie kandydaci do pracy w branży transportowej zwyczajnie nie nabywają – mówi Maciej Wroński, prezes Transport i Logistyka Polska.

– Nie wiem, pod kogo ustawiony jest system szkoleń kierowców zawodowych, ale na pewno nie pod firmy transportowe – wtóruje mu Tomasz Rejek z PSPD.

Choć MI nie opublikowało dotąd uwag zgłoszonych w procesie konsultacji, to wiadome jest, że ze strony środowiska transportowców są one jednoznacznie krytyczne. Dlatego w resorcie rozważana jest opcja wydłużenia okresu vacatio legis, ale nie o kolejne dwa lata, ale o rok. Jednak ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie minister Andrzej Adamczyk. Bardzo możliwe, że przed wyborami ona nie zapadnie.

Zdaniem przewoźników jakiekolwiek wydłużenie terminu wejścia w życie obowiązku szkolenia i egzaminowania z wykorzystaniem ciągników siodłowych nie przyczyni się do rozwiązania problemów, bo jeśli w pięć lat WORD-y nie zdołały się dostosować, to nie ma pewności, że po upływie kolejnych lat sytuacja się nie powtórzy.

– A skoro jednym z głównych problemów jest to, że WORD-y nie są w stanie przygotować odpowiednio dużych placów manewrowych i zakupić bardzo drogich ciągników siodłowych i naczep, to… może rozwiązaniem byłoby zwolnienie ich z tych obowiązków? W większości krajów UE egzaminy odbywają się na pojazdach szkół jazdy i nie są przeprowadzane na placach manewrowych, lecz na ulicach. Najpierw tworzymy zbędne wymagania, które później traktuje się jako zasłonę do utrzymywania archaicznego systemu – konkluduje Tomasz Rejek. ©℗