Tańszy prąd dla małych firm - duzi przedsiębiorcy zostali na lodzie

Ustawa o środkach nadzwyczajnych mających na celu ograniczenie wysokości cen energii elektrycznej oraz wsparciu niektórych odbiorców w 2023 r. - to pełny tytuł podpisanego wczoraj przez prezydenta aktu, który ustanawia cenę maksymalną energii elektrycznej dla wybranych odbiorców. Ustawa ustala górny limit cen energii nie tylko dla gospodarstw domowych, które przekroczą pułap zużycia uprawniający do płacenia rachunków według cen z bieżącego roku, ale też m.in. dla samorządów, szkół, uczelni, placówek medycznych oraz mikro-, małych i średnich przedsiębiorców. Gospodarstwa domowe w 2023 r. nie zapłacą za prąd więcej niż 693 zł/MWh, pozostali uprawnieni - co najwyżej 785 zł/MWh. W trakcie procesu legislacyjnego zastrzeżenia do projektu zgłaszali przedsiębiorcy, którzy podnosili, że wsparcie powinno objąć także największe firmy.
- Duzi przedsiębiorcy zostali na lodzie. Naturalnie nie można mieć o to pretensji do strony rządowej, bo w grę wchodzą unijne uregulowania dotyczące pomocy publicznej dla przedsiębiorców. Coś jednak trzeba z tym zrobić i podjąć działania na szczeblu europejskim, żeby rozwiązać ten problem. Energochłonni przedsiębiorcy mogą liczyć na rekompensaty, ale jest jeszcze w Polsce kilka tysięcy innych dużych przedsiębiorstw, dla których podwyżki cen energii także będą dotkliwym problemem - mówi Piotr Wołejko, ekspert ds. społeczno-gospodarczych Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Wołejko wymienia dalsze powody przemawiające za objęciem wsparciem największych firm.
- Po pierwsze, państwo powinno przestrzegać zasady równego traktowania. Po drugie, od dużych podmiotów zależy wiele małych i średnich przedsiębiorstw, którym ceny zostaną obniżone. Trzeba zachować tu jakąś konsekwencję. Poza tym zamrożenie cen na ustawowych poziomach miało wysłać sygnał antyinflacyjny. Jeśli duzi nie dostaną żadnego wsparcia, to ten impuls nie zmaterializuje się w takim wymiarze, w jakim chciałby rząd - uważa ekspert.

Tańszy prąd dla małych firm - kłopotliwa definicja MŚP

Jak się okazuje, uchwalone przez parlament przepisy pozwalają jednak na skorzystanie z ceny maksymalnej także największym gospodarczym graczom, pod warunkiem że w swoich strukturach holdingowych mają mniejsze spółki. Włączając małe i średnie przedsiębiorstwa (MŚP) do kręgu objętych pomocą, projektodawcy z Ministerstwa Klimatu i Środowiska zapisali bowiem w ustawie odesłanie do definicji z ustawy - Prawo przedsiębiorców (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 162; patrz: grafika). Ustawa ta milczy o ewentualnych powiązaniach przedsiębiorców z innymi podmiotami, a więc w jej świetle każda firma powinna być rozpatrywana oddzielnie: jeśli np. zatrudnia pomiędzy 10 a 50 pracowników i osiąga roczny obrót netto w wysokości od 2 do 10 mln euro, to będzie średnim przedsiębiorcą. Bez względu na jej powiązania kapitałowe - właściciela będącego firmą dużych rozmiarów czy szereg spółek zależnych.
Inaczej to zagadnienie reguluje prawo Unii Europejskiej. Zgodnie z zaleceniem Komisji Europejskiej nr 2003/361/WE przy obliczaniu zatrudnienia i obrotów przedsiębiorstw na potrzeby klasyfikacji jako MŚP należy uwzględniać także podmioty powiązane. Licząc na sposób unijny, spółka z niewielkimi obrotami zatrudniająca kilka osób może więc zostać sklasyfikowana jako duże przedsiębiorstwo, o ile odpowiednie progi przekroczy łącznie z podmiotami, które ją kontrolują albo są przez nią kontrolowane. To właśnie do zalecenia 2003/361/WE odwołuje się wydane w październiku unijne rozporządzenie 2022/1854 w sprawie interwencji w sytuacji nadzwyczajnej w celu rozwiązania problemu wysokich cen energii. A dopiero na podstawie tego rozporządzenia państwa członkowskie mogły podjąć interwencję w rynek energii w postaci ustalenia cen maksymalnych. Dowiedzieć można się o tym już z pierwszej strony projektu polskiej ustawy, gdzie zaznaczono, że służy ona stosowaniu unijnego rozporządzenia. Inne unijne przepisy o pomocy publicznej także nakazują brać pod uwagę wielkość całych grup kapitałowych, a nie pojedynczych podmiotów. To standard, dzięki któremu duże firmy nie mogą korzystać za pośrednictwem posiadanych przez siebie małych spółek z pomocy przeznaczonej dla MŚP.

Tańszy prąd dla małych firm - to nie pierwszy raz

Jak przypomina Honorata Ścisłowicz, doradczyni podatkowa, partnerka zarządzająca w Hoss Advisory, niedostrzeżenie różnicy między przepisami krajowymi a unijnymi było powodem sporego zamieszania już w 2020 r., przy okazji przyznawania środków z Tarczy Finansowej Polskiego Funduszu Rozwoju. PFR wycofał się wtedy po kilku dniach z deklaracji, że pomoc dostaną ci, którzy spełnią warunki definicji MŚP z polskiej ustawy.
- Najpierw informowano, nawet w oficjalnych dokumentach i prezentacjach, że tarcza jest dla małych i średnich przedsiębiorstw w rozumieniu polskich przepisów, następnie, że obowiązujące są jednak unormowania unijne. To ogromna różnica dla wielu firm, gdyż przepisy unijne nakazują brać pod uwagę powiązania - zaznacza Ścisłowicz.
- PFR zmienił wtedy zasady już w trakcie gry - mówi ekspertka, zaznaczając jednak, że wówczas Fundusz po prostu skorygował regulamin programu, podczas gdy wsparcie w postaci zagwarantowania maksymalnych cen energii jest określone w ustawie, której ewentualna zmiana nie przebiegałaby tak szybko.
- Zgodnie z prawem przedsiębiorców średnim przedsiębiorcą może być np. zatrudniająca 150 pracowników polska spółka córka działającego na całym świecie giganta technologicznego o miliardowych obrotach. Przy uwzględnieniu definicji unijnej już tak nie będzie, bo trzeba wziąć pod uwagę powiązania kapitałowe przedsiębiorstw. Przyjęcie polskiej definicji oznacza więc znaczące rozszerzenie grona podmiotów uprawnionych - tłumaczy Honorata Ścisłowicz.

Tańszy prąd dla małych firm - ryzyko nadużyć raczej niewielkie

Pytany o możliwość wykorzystywania mniejszych spółek specjalnie na potrzeby skorzystania z ustawy Piotr Wołejko mówi, że w praktyce nie byłoby to wcale proste. Jego zdaniem ryzyko takich sztucznych operacji jest więc znikome.
- Tylko w teorii wydaje się, że można łatwo zastosować takie mechanizmy prawne i skorzystać z jakiegoś wydzielonego podmiotu. W realiach gospodarczych, szczególnie przedsiębiorstw produkcyjnych, koszty takich działań, nakład pracy i czas potrzebny do ich zrealizowania sprawiłyby, że to by się zwyczajnie nie opłacało. Dla zdecydowanej większości firm to nie będzie żadne rozwiązanie - uważa ekspert FPP.
- Miejmy nadzieję, że rząd nie zafunduje przedsiębiorcom powtórki z rozrywki i nie będzie próbował np. doprecyzowywać warunków wsparcia w aktach niższego rzędu albo ekspresowo poprawiać ustawę - dodaje Honorata Ścisłowicz.
Resort klimatu do chwili zamknięcia wydania nie odpowiedział na pytania DGP.©℗
ikona lupy />
Co mówią przepisy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
Etap legislacyjny
Ustawa podpisana przez prezydenta