Rząd przyjął wczoraj projekt nowelizacji kodeksu spółek handlowych. Podkreśla, że odpowiada on na potrzeby polskich przedsiębiorców. Jednak krytycy nie zostawiają na tej propozycji suchej nitki.

Zdaniem prof. Michała Romanowskiego, adwokata i partnera w kancelarii Romanowski i Wspólnicy, profesora w Katedrze Prawa Handlowego WPIA UW, w efekcie nowych przepisów spółki kapitałowe, dla własnego bezpieczeństwa, zaczną działać tak jak urzędy – ludzie nie będą podejmowali żadnej inicjatywy, dopóki nie dostaną polecenia, najlepiej dyrektora albo jego zastępcy.
Ministerstwo Aktywów Państwowych, które przygotowało projekt nowelizacji k.s.h., przedstawia zmiany jako największą reformę kodeksu od 20 lat. Główne cele to wprowadzenie tzw. prawa holdingowego – które wdroży do polskich przepisów kategorie „grupy spółek” i „interesu grupy spółek”, zapewniając spółce dominującej sprawne zarządzanie taką grupą. A także zwiększenie odpowiedzialności rad nadzorczych – jak wskazuje MAP, mają one się stać równoprawnymi partnerami zarządów.
– Ta reforma przygotowana jest z biznesem i dla biznesu. Jestem przekonany, że adekwatnie odpowiada na jego zapotrzebowanie. Bardzo szeroko ją skonsultowaliśmy, w efekcie zgłoszonych uwag wprowadziliśmy do niej cały szereg zmian. Jestem przekonany, że nowe prawo będzie dużo bardziej przejrzyste od obecnego – mówi DGP inicjator projektu, wiceprzewodniczący komisji ds. reformy nadzoru właścicielskiego, były wiceminister aktywów, poseł Janusz Kowalski.
Rozwiązanie tylko dla chętnych
– Podam przykład – jeżeli np. duża spółka Skarbu Państwa zdecyduje się na założenie grupy spółek, to spółka dominująca będzie mogła realizować wspólną strategię i np. wydawać polecenie wiążące w zakresie np. wspólnych zakupów, realizacji wspólnych projektów informatycznych dla wszystkich spółek grupy czy wspólnych inwestycji – opisuje Janusz Kowalski.
Zwraca zarazem uwagę, że grupa spółek to rozwiązanie tylko dla chętnych. – Nikogo do niczego nie zmuszamy. Spółki dominujące będą mogły, ale nie będą musiały skorzystać z proponowanych przez nas narzędzi. Co więcej, nawet w grupie spółek – na mocy umowy spółki – będzie można zmodyfikować stosowanie pewnych rozwiązań – tłumaczy były wiceminister.
Przyznaje jednocześnie, że nieraz zdarzy się tak, że będzie realizowane coś, co jest niekorzystne dla danej spółki zależnej, ale bardzo korzystne dla grupy spółek, akcjonariuszy. – Oczywiście stratna spółka dostanie rekompensatę. Eliminujemy więc przeszkody dla realizacji wspólnej strategii biznesowej – zaznacza.
W ocenie Janusza Kowalskiego na poziomie grup rozwiązania te pozwolą na ograniczenie kosztów, zwiększenie zysków dla akcjonariuszy i przyspieszenie inwestycji. – To doskonałe narzędzie dla menedżerów z wizją – przekonuje.
Zupełnie inne zdanie ma prof. Romanowski: – Jeżeli chodzi o prawo holdingowe, to podstawowa jego wada polega na tym, że jest ono oparte na założeniu przeciwstawienia interesu grupy spółek interesowi każdego z członków grupy. Oznacza to założenie, że interes spółki matki i interes spółki córki są w naturalnym konflikcie – mówi prawnik.
Jak dodaje, stąd pojawia się w projekcie koncepcja wydawania wiążących poleceń, których celem ma być to, żeby spółka córka realizowała interesy spółki matki. – Jednak zarząd spółki córki będzie miał prawo do swoistego weta, w sytuacji gdyby to polecenie miało naruszać interes spółki córki. To z kolei prowadzi do dezintegracji zarządzania grupą kapitałową jako jednolitym organizmem gospodarczym – dowodzi.
Jego zdaniem pomysł ten abstrahuje też od istniejącego obowiązku lojalności zarządu spółki zależnej w stosunku do właścicieli, czyli w tym wypadku spółki matki. – Sama koncepcja wiążących poleceń świadczy więc o całkowitym niezrozumieniu idei prawa spółek. Ideą prawa spółek jest mitygowanie konfliktów, czyli przedkładania własnych interesów nad interesami innego interesariusza – np. spółki córki nad interesami spółki matki etc. – akcentuje.
Silniejsze rady nadzorcze
– Drugie kluczowe rozwiązanie to – wynikające również z moich osobistych doświadczeń – wzmocnienie kompetencji rad nadzorczych. Wprowadzamy instytucję profesjonalnego doradcy rady nadzorczej i eliminujemy asymetrię między zarządem a radą, jeżeli chodzi o dostęp do informacji. Celem jest to, by nadzór nad majątkiem był zdecydowanie bardziej efektywny – podkreśla Janusz Kowalski.
Jak dodaje, projekt zamyka również przestępcom – skazanym za przestępstwa łapówkarskie, płatną protekcję czy nadużywanie uprawnień – możliwość zasiadania w radach nadzorczych i zarządach spółek kapitałowych.
Ta część projektu – podkreśla Kowalski – to odpowiedź na takie bulwersujące historie jak afera GetBacku. – Rady nadzorcze powinny kierować się zasadą „ufaj, ale sprawdzaj”, a do tej pory obowiązywała tylko zasada zaufania. W efekcie mieliśmy wiele przypadków, w których rady nadzorcze twierdziły, że nie wiedziały, co działo się w spółce. Teraz będą miały znacznie lepszy dostęp do informacji, a – co za tym idzie – większą odpowiedzialność – argumentuje.
Oceny inicjatora projektu również w tej sprawie nie podziela jednak prof. Romanowski. Jak mówi, w kwestii rad nadzorczych projekt jest równie zły i absurdalny. – Tworzy skomplikowaną konstrukcję rad nadzorczych w całkowitym oderwaniu od struktury spółek kapitałowych w Polsce – przekonuje. Jak wyjaśnia, konstrukcja rady nadzorczej historycznie jest wymyślona w odniesieniu do spółek, które mają masowy akcjonariat, czyli notowanych na giełdzie, a tych – wśród spółek kapitałowych – mamy w Polsce zdecydowaną mniejszość.
Zdaniem Romanowskiego chybiony jest też pomysł aktywizowania rad nadzorczych przez zarządy. – Stworzono go, kierując się odwrotnością zasady „pańskie oko konia tuczy” – stwierdza. Jak dodaje, żadnym novum nie jest też umożliwienie radom nadzorczym korzystania z doradców.
Do tego, kontynuuje, dochodzi formalizowanie relacji między radą a zarządem – znów, tak jak w przypadku grupy spółek, na wszystko trzeba będzie mieć papier.
Projekt dobry czy zły?
W ocenie Romanowskiego wskutek noweli k.s.h. wzrosną koszty prowadzenia spółki i ryzyko z tym związane. – Spółki będą pełne nieufności i wzajemnego zbierania haków. Niechybnym efektem tych pomysłów będzie też powstawanie, w ramach grupy, całkowicie samodzielnych księstw. W szczególności ma to znaczenie w spółkach z udziałem Skarbu Państwa. Będzie to świetne podglebie do rozwijania zjawiska nepotyzmu, handlowania stanowiskami – uważa ekspert.
I podsumowuje: – Projekt jest fatalny, definitywnie sprawi, że nie będziemy już mieli kodeksu spółek handlowych – będzie narodowy kodeks spółek handlowych. Jeżeli tylko będą ku temu sprzyjające okoliczności polityczne, przepisy te czym prędzej powinny być uchylone. Trzeba będzie wykonać olbrzymią pracę nad gruntownym wyczyszczeniem k.s.h. z tych wszystkich „chwastów”, które w ostatnich latach do niego wprowadzono. Jeżeli będę miał na to jakikolwiek wpływ, będę optował za tym, by te przepisy usunąć – zapowiada prof. Romanowski.
Z kolei Janusz Kowalski zapewnia, że twórcy projektu są otwarci na jego merytoryczną krytykę, bo pozwala im ona na to, by finalny projekt był lepszy. – Mamy natomiast nadzieję, że projekt ten, jako projekt gospodarczy, odpowiadający na potrzeby działających w naszym kraju przedsiębiorców i wzmacniający naszą gospodarkę, będzie wyłączony z bieżącego sporu politycznego – mówi.
Jak zaznacza, jest pewien, że Polska powinna mieć nowoczesne prawo koncernowe uregulowane bardziej szczegółowo niż obecny art. 7 k.s.h. – Wierzę, że koledzy posłowie i senatorowie podzielą moje zdanie. Dzięki czemu będziemy mieli najnowocześniejsze prawo holdingowe w Europie. Czerpiące z doświadczeń państw takich jak: Niemcy, Włochy, Słowenia, Portugalia i Czechy, ale też z bogatych doświadczeń pracujących nad projektem ekspertów – konkluduje były wiceszef MAP.
Nowe prawo o grupie spółek
Etap legislacyjny
Projekt przyjęty przez Radę Ministrów