Śląski Uniwersytet Medyczny powinien był powiadomić studentów o możliwości wycieku ich danych podczas egzaminu zdalnego. Miał też obowiązek zgłosić incydent organowi ochrony danych – uznał prezes UODO i nałożył na uczelnię 25 tys. zł kary.

W związku z pandemią czerwcowe egzaminy odbywały się w formie wideokonferencji. Studenci byli proszeni o potwierdzenie swojej tożsamości przed przystąpieniem do nich. Robili to, pokazując do kamery dowód osobisty lub legitymację studencką.
Po zakończonym egzaminie pracownik uczelni zapomniał zamknąć wirtualny pokój, w którym odbywał się sprawdzian. Z tego powodu można było pobrać nagrania z przebiegu egzaminu, w tym również dane osobowe z legitymacji czy dowodów. Mimo świadomości tego naruszenia uczelnia uznała, że nie musi powiadamiać o nim Urzędu Ochrony Danych Osobowych ani samych studentów. W jej ocenie ryzyko dla praw lub wolności osób, których dotyczył incydent, było niskie.
Do innych wniosków doszedł prezes UODO. Jego zdaniem ryzyko było wysokie. W przypadku przynajmniej części studentów chodziło o szczegółowe dane takie jak PESEL, numer dokumentu tożsamości, adres zamieszkania czy nawet wizerunek. Informacje te mogą być wykorzystane np. do wzięcia pożyczki.