Andrzej Wajda został pochowany w środę w Krakowie; urna z jego prochami została złożona na Cmentarzu Salwatorskim. "Odszedł wielki, polski twórca, dla którego Polska była tematem najważniejszym" - mówił prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski.

Urna z prochami Wajdy została złożona w grobie na Cmentarzu Salwatorskim, obok rodzinnego grobowca, w którym spoczywa m.in. jego matka. Urnę niosła na miejsce wiecznego spoczynku wdowa po artyście Krystyna Zachwatowicz-Wajda.

W uroczystości pogrzebowej uczestniczyli: rodzina i przyjaciele reżysera, prezydent RP Andrzej Duda, były prezydent RP Bronisław Komorowski z żoną, przedstawiciele świata filmu i kultury m.in. Anna Dymna, Krystyna Janda, Maja Komorowska, Krzysztof Globisz, Daniel Olbrychski, Wojciech Pszoniak, Andrzej Seweryn, Jerzy Trela, Adam Michnik.

"Żegnamy Mistrza. Każde pożegnanie jest smutne, ale myślę, że warto, abyśmy sobie uświadomili, że w ten smutek musi wpleść się bardzo mocno świadomość wdzięczności" - mówił w homilii podczas mszy żałobnej odprawionej w kościele oo. Dominikanów o. Jan Andrzej Kłoczowski.

Podkreślił, że Polska jest obecna w twórczości Andrzeja Wajdy, który podjął wysiłek poszukiwania takiego języka artystycznego: teatru, filmu, rysunku, w którym "Polska byłaby opowiedziana nie językiem naiwnej poczciwości, która ostatecznie jest kłamliwa, ale językiem wielkiej sztuki, która odsłania prawdę".

"Andrzej Wajda całe życie marzył i śnił, ale miał w sobie siłę i pasję, żeby te marzenia przekuwać w akty twórcze; tę iskrę, która tylko czekała, żeby nas zapalić do jego pomysłów. Podziwialiśmy tę siłę, jego talent, jego inteligencję, poczucie humoru, jego wdzięk. Podziwialiśmy to, co nam dawał i to jak nam umiał dziękować, jak nas kochał. Był wiecznie młody" - mówiła aktorka, rektor PWST w Krakowie Dorota Segda.

Jak podkreśliła, współpraca z Andrzejem Wajdą w teatrze i filmie, były "chwilami największych artystycznych wzlotów, najszlachetniejszych emocji", a dla widzów były to „najpiękniejsze teatralne wieczory często na miarę "katharsis".

Prezes krakowskiego wydawnictwa Znak Henryk Woźniakowski powiedział, że tak jak mówimy, że coś było w czasach Moliera, tak będzie się mówić "to działo się w czasach Wajdy". "Gdyby go nie było, to nasze życie pojedyncze byłoby bez porównania bardziej szare, ubogie, a życie zbiorowe niezrozumiałe, chaotyczne, bez nadziei" – mówił Woźniakowski.

Dodał, że Wajda podobnie jak Jerzy Turowicz, Jan Nowak Jeziorański, Władysław Bartoszewski, Tadeusz Mazowiecki czy Jacek Woźniakowski "należał do ludzi niestrudzonych, wciąż skierowanych do przyszłości, nigdy nie odpoczywających na laurach i podnoszących się po każdej porażce, by dalej robić swoje z myślą o dobru wspólnym". "Wiedział, że kłamstwo, które może dać chwilową iluzję jest śmiertelnym wrogiem nadziei. Wiedział, że podstawą nadziei jest prawda" – podkreślił Woźniakowski.

Prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski mówił, że "po Viscontim i Fellinim, po Kurosawie i Bergmanie odszedł ostatni z wielkich narodowych artystów". "Ostatni z tego pokolenia reżyserów, które z kina uczyniło wielką sztukę. Odszedł wielki polski twórca, dla którego Polska była tematem najważniejszym, który potrafił w swojej sztuce zuniwersalizować Polskę i jak nikt inny przybliżyć ją całemu światu" - powiedział Bromski.

"Polska z jego kilkudziesięciu filmów to jest ta Polska, którą my znamy i którą będą poznawać przyszłego pokolenia" – dodał. Podkreślił, że Wajda nakręcił tyle arcydzieł, że "można by nimi obdzielić kilku reżyserów i każdy z nich byłby wybitny". "Mówił prawdę o Polsce i mówił ją dobitnie i sugestywnie, dlatego często narażał się na ataki ze wszystkich możliwych stron, zarówno z lewej strony, jak i z prawej. Czasami były to ataki głupie, często nikczemne, czasami wręcz śmieszne. Nigdy się im nie poddawał. Odbijały się od jego wielkości, jak krople deszczu od parasola" – powiedział Bromski.

Podczas uroczystości odczytano listy od b. prezydenta Lecha Wałęsy, Romana Polańskiego i Agnieszki Holland.

"Należał do pokolenia rozumiejącego, jak tragiczna może być historia" - napisał Lech Wałęsa. Podkreślił, że słowo "solidarność" tak dla reżysera, jak i dla niego samego "było szczególnie ważne". "Wdzięczny mu jestem za film +Wałęsa+, który był opowieścią nie tylko o mnie, ale o naszej wyjątkowej, pokojowej i zwycięskiej walce" – stwierdził były prezydent, zauważając, że należy do trzech pokoleń Polaków wychowanych na dziełach Wajdy.

Roman Polański dziękował reżyserowi za trwającą ponad 60 lat przyjaźń, która rozpoczęła się podczas kręcenia "Pokolenia". "Wtedy poznałem Twój niezwykły talent, równie niezwykłe zalety: młodzieńczą energię i zuchwałość, które zachowałeś do końca. Pokazałeś nam jak się pracuje w zespole, jak ważne jest słuchanie innych ludzi. Twoje zamiłowanie do prawdy, do autentycznej scenerii, dbałość o każdy szczegół wywarły na mnie wielkie wrażenie i chyba próbowałem Cię później w tym naśladować. Zaraziłeś mnie dążeniem do perfekcji" – wyznał Polański.

Agnieszka Holland napisała, że większość filmów Wajdy "to wielka sztuka", którą na nowo odkrywać będą kolejne pokolenia i choć może inne tytuły i sceny będą je zachwycać filmy zmarłego reżysera "są ogromną planetą, po której można podróżować bez końca". "Byłeś naszym mistrzem, przyjacielem, nauczycielem, ojcem, kolegą. Odważnym bez patosu, skromnym bez kompleksu niższości, mądrym bez zadufania" - podkreśliła Holland. Dodała, że dla Wajdy najważniejszym sędzią był widz. "Innych naszych kolegów najbardziej obchodzi ich ostatni film, Ciebie obchodził najbardziej następny" – dodała.

Andrzej Wajda - jeden z najwybitniejszych polskich reżyserów, laureat honorowego Oscara amerykańskiej Akademii Filmowej z 2000 roku za osiągnięcia życia i wkład w rozwój światowej kinematografii - zmarł 9 października w Warszawie. Miał 90 lat. Chciał być pochowany w Krakowie - w mieście, w którym tuż po II wojnie rozpoczął studia malarskie na Akademii Sztuk Pięknych i z którym przez lata był związany.