Największe niemieckie dzienniki różnią się w ocenie referendum na Węgrzech. O ile "Frankfurter Allgemeine Zeitung" widzi w niskiej frekwencji porażkę premiera Viktora Orbana, to "Sueddeutsche Zeitung" bagatelizuje jej znaczenie i przepowiada "gorącą jesień".

"FAZ" interpretuje wynik referendum jako porażkę Orbana. Autor komentarza Stephan Loewenstein rozpoczyna swój tekst od dowcipu: "Jaka jest różnica między Austrią a Węgrami? Austriacy nie znają wyniku nawet po wyborach, a Węgrzy znają wynik już przed wyborami".

"Zgodnie z przewidywaniami niemal 100-procentowa większość poparła stanowisko premiera Viktora Orbana (...). Pomimo tego nie można uznać referendum za jego sukces" - ocenia Loewenstein przypominając, że z powodu niewystarczającej frekwencji głosowanie uznano za nieważne.

Zdaniem komentatora "siła głosu, z jaką Orban celebruje swoje rzekome zwycięstwo, pozwala zorientować się, ile znaczy dla niego ta wpadka". Loewenstein przypomina w tym kontekście olbrzymie nakłady finansowe wydane na mobilizację wyborców i propagandę wspieraną przez bliskie rządzącemu Fideszowi media publiczne.

"Po co było to wszystko?" - pyta komentator. Ustawy, które Orban ma zamiar przeprowadzić przez parlament, zostałyby jego zdaniem i tak uchwalone, nawet bez referendum. W Brukseli i innych stolicach Europy premier Węgier nie miał dotąd problemów ze znalezieniem zrozumienia. Jego stanowisko, by ograniczyć migrację, znajdowało zawsze, przynajmniej od wypadków w Kolonii, sojuszników - pisze Loewenstein. Prześmiewcy twierdzą, że referendum było najdroższym w historii sondażem - zauważa komentator.

Zdaniem "FAZ" instrument konstytucyjny pomyślany jako element równoważenia sił politycznych został "wykorzystany przez i tak już silną partię rządzącą do marginalizacji opozycji".

"Obywatele dostrzegli, że nie chodzi tutaj o żadną ważną decyzję i nie wykazali zainteresowania. Nie uwierzyli machinie propagandowej. Właśnie to, a nie brak ważności pozbawionego znaczenia referendum, jest porażką Orbana, która będzie miała dalekosiężne skutki" - pisze Loewenstein zastrzegając, że węgierska opozycja nie powinna się zbytnio cieszyć, bo porażka Orbana nie jest jej zwycięstwem.

"Sueddeutsche Zeitung" uważa natomiast, że węgierska opozycja oraz krytycy Węgier w UE nie mają racji mówiąc o ciężkiej prestiżowej porażce władz w Budapeszcie. "Wpadka z referendum nie jest tak naprawdę porażką Orbana" - ocenia Cathrin Kahlweit w komentarzu "O tym, co jest demokracją, decyduje szef".

Publicystka przyznaje, że kilkadziesiąt tysięcy wyborców oddało nieważne głosy, co biorąc pod uwagę sytuację na Węgrzech nie jest bez znaczenia, a ponad połowa uprawnionych nie poszła do urn wyborczych. "Optymiści widzą w tych wynikach sygnał, że partia rządząca Fidesz i jej potężny szef będą mieli w przyszłości większe problemy z propagowaniem ksenofobii i wrogości do islamu" - pisze Kahlweit.

Jej zdaniem "radość jest jednak przedwczesna". Być może - pisze autorka - w kuluarach Orban "pienił się ze złości", że kosztująca 40 mln euro kampania "pełna gróźb i szczucia" nie przyniosła skutku. Jednak oficjalnie premier Węgier interpretuje referendum jako swój sukces i planuje atak na Brukselę - czytamy w "SZ".

Komentatorka tłumaczy, że będący zwolennikiem "nieliberalnej demokracji" Orban uważa niską frekwencję w referendum za nieistotną. Z jego punktu widzenia bardziej interesująca jest "przypominające czasy stalinowskie" 98-procentowe poparcie wśród tych, którzy wzięli udział w głosowaniu. "Dali mu poparcie, jakiego chciał" - stwierdza. "Lepiej byłoby, gdyby było jeszcze większe, ale i takie wystarczy" - dodaje komentatorka.

Trzy miliony wyborców to więcej niż poparcie dla Fideszu w ostatnich wyborach parlamentarnych. "To siła masy, na którą Orban może teraz liczyć" - podkreśla Kahlweit. Jej zdaniem opozycja będzie miała teraz jeszcze większy kłopot z przedstawianiem siebie jako poważnej siły politycznej.

"SZ" przypomina, że Orban zapowiedział teraz atak przeciwko Brukseli i traktatowi z Lizbony. Jego celem jest zmiana konstytucji, która da mu prawo, by sam decydował o przyjęciu uchodźców. Orban ma za sobą kraje Grupy Wyszehradzkiej, a także część rządu Austrii. "Czeka nas gorąca jesień" - konkluduje Cathrin Kahlweit na łamach "Sueddeutsche Zeitung".

W związku z Dniem Jedności Niemiec w poniedziałek w Niemczech nie ukazały się gazety, dlatego komentarze o referendum na Węgrzech pojawiły się dopiero we wtorkowych wydaniach gazet.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)