Najważniejszy skutek czwartkowej prezentacji podkomisji smoleńskiej to wykazanie, że raport komisji Millera jest niewiarygodny – ocenił wnuk Anny Walentynowicz, Piotr Walentynowicz.

"Myślę, że najważniejsze w tym wszystkim jest to, że chyba już nikt nie ma wątpliwości, iż raport komisji Millera jest absolutnie niewiążący w jakimkolwiek aspekcie i musimy zacząć wszystko od nowa" – powiedział Walentynowicz dziennikarzom po czwartkowej konferencji prasowej podkomisji badającej katastrofę smoleńską.

"Na obecną chwilę nikt nie ma żadnych wątpliwości, że - szczególnie w tej rozmowie, która słyszeliśmy - ustalano, że badanie katastrofy smoleńskiej ma być podporządkowane pod Rosję" – ocenił. Nawiązał do fragmentu nagrania zaprezentowanego podczas konferencji, w którym szef ówczesnej komisji badającej przyczyny katastrofy, Jerzy Miller mówił o zasadności uznania wypadku za wypadek cywilnego statku powietrznego i konieczności wypracowania jednolitej konkluzji z ustaleń czterech podmiotów – polskiej i rosyjskiej komisji oraz prokuratur obu państw.

Walentynowicz podkreślił też, że "budujące jest to, że rząd polski robi wszystko, aby czarne skrzynki i wrak samolotu sprowadzić do kraju, w przeciwieństwie do tego, co robił rząd Donalda Tuska".

Pytany o nowe informacje, które według zapowiedzi miały zostać podane na czwartkowej konferencji, Walentynowicz odpowiedział: "Wszystko, co tu się dzieje jest jakoś mi znane, niektóre rzeczy intuicyjnie wyczuwałem, niektóre wiedziałem z opracowań wcześniejszych, natomiast brakowało dowodu. Teraz te dowody są".

Zapewnił, że ma zaufanie do podkomisji smoleńskiej i jej członków. "Mam do nich pełne zaufanie, już nieraz miałem okazje się przekonać jak rzetelnie pracują, jak wiele poświęcają, nie czerpiąc z tego żadnych korzyści finansowych. Myślę, ze zaangażowanie i żmudna praca, która wkładają, jest najlepszym gwarantem rzetelności" – powiedział.