Nie ma faktów obiektywnych” — słyszeliście takie zdanie? Oczywiście, bo wszyscy je powtarzają, ku utrapieniu ludzi uczonych w piśmie. Jest to bowiem zdanie niefortunnie skonstruowane: fakt ma obiektywność przecież niejako w definicji; „fakt obiektywny” to masło maślane, jest to, fuj i ble, pleonazm. Ale skoro wszyscy z taką lubością to zdanie wypowiadają, to może ma ono jakąś ważną funkcję? A tak, czepiamy się go, bo na swój kulawy sposób dobrze wyraża pewną mocną intuicję, a mianowicie Informacyjny Niepokój Egzystencjalny. Kto go używa, chce powiedzieć: nie wiadomo, proszę państwa, co jest prawdą, a co nie. Zdarzenia zawsze toną w powodzi, a jest to powódź słów, opinii, raportów, interesów, punktów widzenia, przekłamań tłumaczeniowych, zakrzywień konkretnych rogówek i kątów poszczególnych spojrzeń.





No bo niechże się tylko co zdarzy. Na to zdarzenie natychmiast, niczym sępy, opadają interpretacje i szarpią zeń kawały mięcha. Próbują się nim pożywić najróżniejsze narracje i opowieści, które prawdę mają gdzieś, bo ich głównym instynktem jest przetrwanie. Siadają na nim wygłodniałe muchy racjonalizacji, narcyzmu i samouzasadnienia, by jak najwięcej ze zdarzenia przeżuć, wydalić czym prędzej i odlecieć choć trochę bardziej sytym. Po chwili nie wiadomo, czy pod tym wygłodniałym tłumem żarłoków w ogóle jeszcze coś jest; może zamiast zdarzeniem żywią się już własnymi odchodami. Jak mawiał święty francuskiego postmodernizmu Jean Baudrillard, zostaje tylko niekończący się system krzywych zwierciadeł, w których nie wiadomo co się odbija. I ten Informacyjny Niepokój Egzystencjalny chcę dziś wyrazić w związku z niedawną strzelaniną w Orlando, USA, mówiąc: nie ma, moi drodzy, faktów obiektywnych.
Zdarzenie: człowiek (jeden) zabił ludzi (czterdziestu dziewięciu). Ranił drugie tyle. Zaistniał sobie ten fakt w jakimś kącie rzeczywistości. W swojej czystej formie trwał pewnie kilka minut, a potem zleciały się sępy, muchy i krzywe zwierciadła i zaczęły żreć. Oto krótkie sprawozdanie z uczty.
Donald Trump, kandydat na prezydenta z ramienia Partii Republikańskiej: Spójrzcie tutaj, ano szybko! Zabójca jest praktykującym synem afgańskiego imigranta. A więc to fakt, który potwierdza, że mam rację, chcąc zakazać muzułmanom wstępu do USA. Precz z radykalnym islamem! Niech Ameryka znów będzie wielka! Postawić mury!
Hillary Clinton, kandydatka demokratów: Patrzcie wszyscy, zabito bronią automatyczną! Oto więc fakt potwierdzający moje głębokie przekonanie, że dostęp do takiej broni powinien zostać ograniczony i że druga poprawka do konstytucji jest mniej warta niż życie ludzkie. Proponuję obstrukcję parlamentarną, bo republikanie chcą nas wszystkich powystrzelać.
Republikanie: Zginęli Amerykanie.
Demokraci: Aha, zginęli geje.
Republikanie: Zabił muzułmanin.
Demokraci: Winien jest radykalny islamista, nie muzułmanin.
Amerykańska lewica progresywna: Nie islam tu winien i nie tylko idiotyczne prawo do broni, lecz przede wszystkim homofobia i toksyczna kultura męskości propagowana w Ameryce przez Partię Republikańską i jej popleczników: białych mężczyzn ze środkowych stanów.
Milo Yiannopoulos, słynny gej konserwatysta, popierający Trumpa: Ach, więc jesteśmy świadkami ostatecznego bankructwa pseudoracjonalności progresywnej lewicy. Proszę, jak się wiją, żeby potępić masakrę gejów i jednocześnie nie urazić islamistów. Nie da się, moi drodzy. To zdarzenie wyraźnie pokazuje, że islam właśnie dla nas jest śmiertelnym zagrożeniem. Niech Ameryka znów będzie wielka! Postawcie mur.
Bardziej progresywny podzbiór amerykańskiej lewicy progresywnej: Oto jak mainstream polityczny zaciemnia partykularne tożsamości zamordowanych. Sprawca sam był gejem. W klubie byli ludzie kolorowi, Latynosi, czarni i Azjaci; mieli różne seksualne orientacje. Niektórzy to nielegalni imigranci z Południa, zmuszeni do życia tu poza prawem przez usankcjonowany międzynarodowo wyzysk ekonomiczny ich krajów przez USA. Robić z tego zbrodnię islamistów przeciwko Ameryce to nie rozumieć, jak Ameryka sama doprowadza do własnych tragedii poprzez ciemiężenie grup ludzi i całych regionów kuli ziemskiej. I ludzie w klubie, i morderca są przede wszystkim ofiarami imperialistycznych, białych, zmaskulinizowanych Stanów Zjednoczonych.
Bernie Sanders, wielki przegrany demokratów: Agresja jest wywołana przez ekonomiczne nierówności.
Hillary Clinton, pod nosem: Proszę, morderca przed akcją zadzwonił na policję i zadeklarował lojalność wobec Państwa Islamskiego (ISIS). Czyż nie oznacza to, że trzeba zwiększyć zbrojne wysiłki na Bliskim Wschodzie? To interesujące, zwłaszcza dla przyszłego prezydenta, hmm.
Barack Obama, prezydent USA: Nie ma dowodów, że morderca naprawdę działał w porozumieniu z ISIS. A więc zdarzenie to nie jest argumentem przeciwko moim ostrożnym działaniom w Syrii. Moja powściągliwość jest wciąż uzasadniona.
PO: Zginęły osoby homoseksualne i trans.
PiS: To był akt terroryzmu, teraz przyjdą po nas.
„Daily Mail”: Brexit now! Chcecie, żeby i nas zabili?
„Guardian”: Tak. Konkretnie waszą redakcję.
Reddit, największe forum internetowe: rozpoczyna wielodniową walkę, kto i co ocenzurował w postach o wydarzeniach w Orlando i który anonimowy moderator jest lub nie jest muzułmaninem / zwolennikiem Trumpa / pryszczatym gimnazjalistą / rosyjskim szpiegiem.
Tymczasem ofiary, pozbawione już wszelkich ziemskich tożsamości, nie mają żadnego wpływu na to, jak zostaną przeżute i wykorzystane. Żeby nie zjadł nas Informacyjny Niepokój Egzystencjalny, pozostaje mieć nadzieję, że da się czasem zajrzeć pod ten kłębiący się tłum zdarzeniożernych narracji politycznych, obsadzających zmarłych jak lalki w swoich scenariuszach. Że gdzieś tam, pod medialnym szaleństwem i walką na ideologię jest strach, ból, śmierć — a więc przestrzeń na współczucie, a nie program polityczny. Choć, jak napisała w jednym wierszu Anna Kamieńska, nie jest to takie pewne.