Po największym z serii ostatnich protestów przeciwko rządowej reformie prawa pracy, w Paryżu, gdzie trwa Euro 2016, sytuacja w środę uspokoiła się. Ale w dwa dni po zabójstwie policjanta przez dżihadystę atmosfera jest podszyta niepokojem.

Protest przeciwko reformie prawa pracy zgromadził w Paryżu we wtorek 1,3 mln ludzi. Doszło do starć. W środę rzecznik rządu Stephane Le Foll oznajmił, cytując prezydenta Francois Hollande'a, że zgoda na demonstracje będzie obecnie wydawana "osobno w każdym przypadku". Premier Manuel Valls zagroził wprowadzeniem zakazu demonstracji, jeśli zaistnieje ryzyko, że dojdzie do uszczerbku mienia. Zażądał od lewicowej centrali związkowej CGT, by nie organizowała dalej manifestacji w stolicy, jeśli nie jest w stanie zapewnić sprawnego funkcjonowania miasta.

Ze swojej strony CGT oceniła, że "grożenie zakazem demonstracji jest oznaką, że rząd znalazł się w beznadziejnej sytuacji". Przewodniczący innej centrali związkowej Force Ouvriere (FO) Jean-Claude Mailly potępił przemoc, do jakiej doszło, ocenił jednak, że zakaz demonstracji "zakazuje Euro 2016", ponieważ "również tam dochodzi do przemocy". "Za to, co się dzieje, odpowiadają władze. To podpalacz oskarża związki" - powiedział agencji AFP, nawiązując do wypowiedzi premiera.

Po starciach z chuliganami w Paryżu wzmocniono we wtorek zakaz sprzedaży alkoholu na wynos w dni niektórych meczów w rejonie stadionu Parc des Princes i w strefie kibica wokół Wieży Eiffla. W okolicy Parc des Princes zakazano również w kawiarnianych ogródkach używania parasoli, pojemników i naczyń szklanych i ceramicznych oraz sztućców, "które nie są z tworzywa sztucznego lub tektury". Podczas niektórych meczów komisarz policji może też zakazać "instalacji (...) wszelkich obiektów, które mogą posłużyć do rzucania, zwłaszcza krzeseł i stołów".

Restrykcje w sprzedaży alkoholu w strefach wrażliwych wprowadzono także w niektóre dni w Lille, Lyonie, Marsylii, Saint-Etienne, Bordeaux i Tuluzie.

Prezydent Francji François Hollande uczestniczył w środę w minucie ciszy, którą upamiętniono dwoje zabitych w Yvelines, ok. 60 km na zachód od Paryża, przez 25-letniego dżihadystę Larossiego Abballę. Aballa przyznał się do zabójstwa w imię Państwa Islamskiego (IS) 42-letniego policjanta i jego 36-letniej towarzyszki, zatrudnionej także w policji. Zanim go zabito, umieścił na Facebooku 12-minutowe wideo, w którym groził dalszymi zamachami podczas Euro 2016.

Zamach wzbudził błyskawicznie krytyczne opinie ze strony prawicowej opozycji, na co socjalistyczny premier wystąpił z obroną władz. Zaprzeczył "brakowi oceny" lub "zaniedbaniom" wywiadu i służb antyterrorystycznych, które powinny monitorować Abballę, skazanego w 2013 roku za przynależność do komórki terrorystycznej.

Jak podaje w środę dziennik "Les Echos", powołując się na związki zawodowe policjantów, funkcjonariusze mogą chodzić nadal uzbrojeni. Środek ten, początkowo wprowadzony na podstawie stanu wyjątkowego, zostanie przedłużony. Po zamachach w listopadzie policjantom, którzy wyrazili takie życzenie, zezwolono na noszenie broni poza godzinami służby. "Około 70 proc. policjantów złożyło taki wniosek" - ocenia Yves Lefebvre, sekretarz związku policjantów SGP-FO.

We wtorek w starciach podczas demonstracji przeciwko reformie prawa pracy rannych zostało 26 osób, w tym 20 policjantów. 15 osób zatrzymano. Protesty odbyły się też w innych miastach. Paryski był największy, a swoje delegacje przysłały związki zawodowe z Włoch, Szwajcarii i Hiszpanii.

Z powodu strajku śmieciarzy w stolicy Francji nie wywożono śmieci i w środę nadal nie działała ich utylizacja. Choć mer Paryża Anne Hidalgo obiecała ich wywóz, w środę śmieci zalegały jeszcze na ulicach, choć zaczęto je już usuwać.

Fala protestów jest reakcją na forsowanie przez socjalistyczny rząd niepopularnej reformy, która otwiera drogę do przedłużenia tygodnia pracy z 35 do 48 godzin, a dnia pracy w niektórych przypadkach nawet do 12 godzin. Przewiduje ona też ułatwienia dla pracodawców dotyczące zwolnień i związanych z nimi odpraw, a także osłabienie praw związkowych. Rząd odmawia wycofania się z reformy, którą przeprowadził przez niższą izbę mimo sprzeciwu większości. Obecnie reformą zajmuje się Senat.(PAP)

klm/ kar/