Kontrole osobiste, monitoring nawet podczas czynności fizjologicznych, karanie zakazem kontaktu z najbliższymi - to praktyki stosowane w zakładach poprawczych i schroniskach dla nieletnich - wynika z przedstawionego w środę raportu RPO.

Wizytację w zakładach poprawczych i schroniskach dla nieletnich przeprowadzono w ramach działającego przy RPO Krajowego Mechanizmu Prewencji. W sumie w latach 2008-2015 przeprowadzono 49 kontroli; niektóre miejsca, jak np. placówkę w Białymstoku, gdzie stosowano system dotkliwych kar, wizytowano wielokrotnie.

RPO Adam Bodnar podkreślał, że zarówno warunki bytowe, jak i oferta edukacyjna, sportowa czy resocjalizacyjna w tych placówkach są dobre. Problemy mają charakter dwojaki: część wynika z braków w prawie, inne z działania personelu. "Pewne kwestie są nieuregulowane, wymagają interwencji ustawodawcy, stanowczego zajęcia się problemem. Są to problemy znane od lat (...) - kwestia przeprowadzania kontroli osobistej czy testów na obecność narkotyków, nieuregulowana sprawa nieletnich matek, które nie mogą przebywać ze swoimi dziećmi" - wyliczał rzecznik.

Wskazywał też na problemy dotyczące codzienności: stosowanie kar i środków dyscyplinujących w stosunku do nieletnich, brak dostępu do informacji prawnej, monitoring wizyjny. "To kwestie, które można rozwiązać i nie potrzeba do tego zmian legislacyjnych, tylko większej świadomości" - powiedział Bodnar.

W raporcie jest mowa o stosowaniu przemocy fizycznej i psychicznej wobec wychowanków, wyzywaniu ich i poniżeniu przez personel placówek. W jednym z ośrodków, w Białymstoku tworzono tzw. grupy readaptacyjne, gdzie uznani za bardziej zdemoralizowanych młodzi ludzie musieli nosić czerwone uniformy na wzór sosowanej w więzieniach odzieży dla szczególnie niebezpiecznych osadzonych; mogli tylko raz w tygodniu wychodzić na świeże powietrze, otrzymywali jedną parę majtek i skarpet na miesiąc.

Jedną z najczęściej stosowanych kar był wykonywanie tzw. froterek, czyli szorowanie podłogi, mycie muszli klozetowych szczoteczkami do zębów. "To nie ma nic wspólnego z resocjalizacją, to jest traktowanie nieludzkie" - powiedziała szefowa Krajowego Mechanizmu Prewencji Justyna Lewandowska.

Mówiła też o karaniu za "niegrzeczne zachowanie" wielotygodniową czy wielomiesięczną izolacją w tzw. izbach przejściowych (m.in. po interwencji rzecznika doszło do zmian w prawie i maksymalnie może to być 14 dni - PAP).

Z raportu wynika, że umieszczenie w izolatce wiązało się niekiedy z innymi ograniczeniami - ćwiczeniami fizycznymi, koniecznością ciągłego stania lub siedzenia, bez możliwości skorzystania z łóżka, załatwianiem potrzeb fizjologicznych do wiadra.

Wychowankowie byli też karani pozbawieniem kontaktu z rówieśnikami, uniemożliwianiem spotkania z rodziną czy znajomymi, zakazem rozmów telefonicznych z bliskimi lub pracą, co - zdaniem Lewandowskiej - jest karygodne, bo w ten sposób praca mogła się kojarzyć podopiecznym pejoratywnie i zniechęcać w przyszłości do podjęcia zatrudnienia.

W raporcie jest mowa o stosowaniu w zakładach poprawczych i schroniskach dla nieletnich monitoringu wizyjnego, także w łazienkach i toaletach. Pole widzenia kamer obejmowało nieletnich także podczas załatwiania potrzeb fizjologicznych, a obraz na monitorze nie miał funkcji maskującej miejsca intymne. Co gorsza, były miejsca, gdzie do obrazu z kamer miały dostęp osoby trzecie, np. wychowankowie albo osoby odwiedzające placówkę.

Pytana, co najbardziej niepokoi w tym raporcie, Lewandowska powiedziała, że opieszałość resortu sprawiedliwości, bo problemy systemowe są zdefiniowane od lat. "Jesteśmy informowani, że powstają projekty, ale one nie są tak naprawdę realizowane. Działania konieczne w tych placówkach są stosowane przez dyrektorów czy wychowawców bez podstawy prawnej i dochodzi do naruszenia konstytucyjnych praw obywatelskich. A dzieci są grupą szczególnie wrażliwą, bo same się o swoje prawa nie upomną" - powiedziała Lewandowska.

Wyjaśniła, że chodzi m.in. o sytuacje, w których dyrektor mógłby sprawdzić, czy nieletni jest pod wpływem alkoholu albo środków uzależniających. Teraz nie ma prawa takiej kontroli przeprowadzić. "Co więc może zrobić? Może naruszyć prawo, zbadać nieletniego i zawieźć np. do szpitala albo udawać, że nie widzi tego, skutkiem czego dziecko może nawet umrzeć" - powiedziała. Podobnie jest z przeprowadzaniem kontroli osobistej, która jest dokonywana nagminnie, a powinna być tylko w określonych przypadkach i przez uprawnione osoby.

Pytana o stosowanie kar i środków dyscyplinujących Lewandowska powiedziała, że wiele zależy od człowieka. "Ludziom czasami puszczają nerwy, czasami są źle przeszkoleni, czasami nie znają prawa i uważają, że są dorośli, więc mogą mówić dzieciakom, co mają robić. Kadra musi być bardzo dobrze przeszkolona, dobrze opłacana, korzystać w urlopów. Wypoczęty człowiek trzyma nerwy na wodzy" - powiedziała.

Według stanu na koniec kwietnia w 32 zakładach poprawczych i schroniskach dla nieletnich przebywało 937 nieletnich. (PAP)

(planujemy kontynuację tematu)